Katastrofalna skuteczność za trzy punkty, 17 strat i fatalna druga kwarta – to składowe, które zdecydowały o porażce Trefla Sopot z Kingiem Szczecin. Zespół nie wygrał od 6 spotkań.
Sopocianie nie mogą wyjść z kryzysu. Od zaskakującej porażki z GTK Gliwice u siebie, zespół spotykają same nieprzyjemności. Ostatnio klub opuścił czołowy gracz Nikola Marković, który przeniósł się do Zielonej Góry, a na domiar złego jedyny dobry mecz w ostatnim miesiącu podopieczni Marcina Klozińskiego rozegrali przeciwko Anwilowi Włocławek, niestety również przegrany.
NIECHLUBNY REKORD
W Szczecinie pobito chyba niechlubny rekord PLK. Sopocianie na trzy minuty przed końcem trzeciej kwarty trafili jedną „trójkę” na… 15 prób. Podobnego przypadku próżno szukać w niedalekiej przeszłości w polskiej Ekstraklasie. Chybił nie tylko Michał Kolenda (0/5), ale także m.in. laureat plebiscytu na Sportową Osobowość Roku Radia Gdańsk, Filip Dylewicz (0/4).
Znakomicie zagrał rozgrywający ekipy gospodarzy, Carlos Medlock. 30-letni Amerykanin zdobył 25 punktów przy imponującej skuteczność 71 procent. Mierzący 183 centymetry zawodnik w 2010 roku uczestniczył w Drafcie NBA, ale ostatecznie nie został wybrany. Dziś, z marszu staje się gwiazdą ligi, choć zdążył rozegrać zaledwie 6 spotkań w PLK.
TERAZ CZAS NA MISTRZA
I choć sopocianie starali się poprawić druzgocącą formę zza linii 6,75, starczyło tylko na 4 celne rzuty na 21 prób. Marazm Trefla więc trwa w najgorsze, a sopocianie w najbliższej kolejce udają się na wyjazd do Mistrza Polski Stelmetu Zielona Góra. O dobry wynik będzie więc jeszcze trudniej.
Paweł Kątnik