Bez happy-endu na Sycylii. Koszykarki Basketu 90 Gdynia odpadły z Pucharu Europy

Dzielnie walczyły, ale nie udało im się odrobić strat z pierwszego meczu w Gdyni. Koszykarki Basketu 90 przegrały na Sycylii z Eirene Virtusem Ragusa 66:71 i odpadły z Pucharu Eruopy.
Podobnie jak w poprzedniej rundzie gdynianki do rewanżu przystępowały z czteropunktowym bagażem. Wówczas na własnym parkiecie udało się odrobić stratę. Tym razem poprzeczka była zawieszona zdecydowanie wyżej, nie tylko dlatego, że Eirene Vitrus to dużo lepszy zespół niż szwedzkie Udominate, ale także z tego względu, że Włoszki mogły liczyć w swojej hali na żywiołowy doping kibiców.

GORĄCY DOPING SYCYLIJSKICH KIBICÓW

Co prawda tych do 20-letniej Pala Minardi nie przebyło zbyt wielu, ale hałas był odczuwalny. Do poziomu decybeli dorzuciała się także kilkunastoosobowa grupa fanów z Gdyni, wspomaganych przez lokalną Polonię.

NDOUR ZNÓW DAŁA SIĘ WE ZNAKI

Gdynianki przed meczem na Sycylii zapewniały, że wyciągnęły wnioski po porażce w pierwszym meczu, kiedy pozwoliły Astou Ndour rzucić aż 29 punktów. Dziś zapewniały, że mają specjalnie przygotowany plan na to, aby ją powstrzymać, ale mierząca 196 cm Senegalka zdobyła pierwszych 5 punktów dla gospodyń. Włoski zespół już po kilku minutach odskoczył na siedmiopunktowe prowadzenie. Swoje akcje kończyły na wysokim procencie rzutowym, niewiele robiąc sobie z gdyńskiej defensywy. Virtus mógł grać na większym luzie, ponieważ miał komfort zaliczki wypracowanej w Gdyni. W pierwszej kwarcie w Baskecie wyróżniała się Chantell Handy. Brytyjska podkoszowa, która debiut zaliczyła przed kilkoma dniami w przegranym sensacyjnie meczu w Poznaniu, wykazywała się bardzo ambitną postawą, zbierając cenne piłki w ofensywie.

NAGŁE ODRODZENIE

Po pierwszej odsłonie gdynianki przegrywały dziewięcioma punktami. W drugiej kwarcie nie było lepiej, problemy z wypracowaniem pozycji rzutowych, łatwe straty, spóźniona obrona i brak zastawienia przy walce o zbiórki to największe grzechy podopiecznych Gundarsa Vetry. Wymowny był obrazek, kiedy Ndour trzykrotnie zbierała piłkę po gdyńskim koszem, a następnie dała się sfaulować. W końcówce pierwszej połowy Basket poderwał się za sprawą Jeleny Skerović i Aldony Morawiec, a po rzutach wolnych Kahleah Copper doprowadził do remisu, uciszając nawet najbardziej zagorzały sektor sycylijskich kibiców. W tym momencie w hali zaczęli dominować polscy kibice, którzy wykorzystali moment ciszy spowodowany konsternacją Włochów. Tuż przed syreną obwieszającą zakończenie pierwszej połowy Copper popisała się akcją 2+1 i na przerwę Basket schodził przy prowadzeniu 32:30. Do odrobienia w pierwszej połowie pozostawały już tylko dwa punkty.

PANI KAPITAN WSKAZAŁA WŁAŚCIWY KURS

Po niespełna 4 minutach drugiej połowy na tablicy pojawił się wymarzony wynik, Basket po dystansowym rzucie Kahleah  Copper prowadził 37:32. Od tego momentu zrobiła się regularna strzelnica i oba zespoły popisywały się celnymi „trójkami”. Grą Basketu świetnie dyrygowała Sekrović, która trafiała, asystowała, a także przechwytywała. Miejscowi kibice zdali sobie sprawę, że reprezentantka Czarnogóry wzięła na siebie rolę liderki i starali się wyprowdzać ją z równowagi. „Skera” grała jednak jak w transie, zarażając energią koleżanki z zespołu. Po rzucie kapitana gdyńskiej ekipy przyjezdne osiągnęły ośmiopunktową przewagę. Przez większą część trzeciej kwarty Basket utrzymał się na powadzeniu, ale na finiszu tej części meczu dały się dogonić i był remis 49:49.

Na początku ostatniej kwarty gdyniankom spadła skuteczność, a włoszki odskoczyły na 7 punktów sprawiając, że sytuacja Basketu znów stała się nieciekawa. Włoszki już do końca nie dały sobie odebrać prowadzenia, w momencie, kiedy wydawało się, że Basket jest jeszcze w stanie odwrócić losy rywalizacji, rzutami zza łuku kąsały Ndour i Kuster.

Mariusz Hawryszczuk
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj