Wyraźna porażka na koncie szczypiornistów gdańskiego Wybrzeża. Podopiecznym Marcina Lijewskiego nie udało się sprawić niespodzianki w Puławach, gdzie przegrali wyraźnie z Azotami 20:36.
Gdańszczanie trapieni kontuzjami i opierający skład na młodych wychowankach klubu nie byli faworytem sobotniego starcia. Azoty Puławy, które w tym momencie są trzecią siłą w Polsce, tylko na początku było równorzędnym rywalem dla Wybrzeża. Im dalej w spotkanie, tym podopieczni wieloletniego trenera gdańskiej drużyny Daniela Waszkiewicza z coraz większą łatwością forsowali podziurawioną defensywę Wybrzeża.
JAK W MASŁO
Drużyna Marcina Lijewskiego miała problem z rosłymi zawodnikami gospodarzy, którzy bez najmniejszych problemów wyskakiwali w górę i raz za razem pokonywali Macieja Pieńczewskiego. Gdańszczanom nie układała się także gra w ataku pozycyjnym. Azoty mądrze przesuwały się za akcją Wybrzeża, a gdy ostatecznie odzyskiwały piłkę, zabójczo kontratakowały. Po kilku podobnych do siebie akcjach Puławy prowadziły 8:4. Czasem starał się ratować Marcin Lijewski, ale nawet po kilku męskich słowach, gra przyjezdnych się nie poprawiła. Azoty grały na swoim optymalnym poziomie, a Wybrzeże z każdą minutą traciło dystans do rywala. Po pierwszej połowie gospodarze prowadzili pewnie 20:12.
DRUGA POŁOWA? BEZ HISTORII
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Wybrzeże w dalszym ciągu zdecydowanie odstawało od gospodarzy. Co prawda drużyna Marcina Lijewskiego potrafiła pójść z gospodarzami na wymianę cios za cios, ale klasa rywala nie pozwoliła na wiele. Przewaga Azotów rosła z każdą minutą, a spustoszenie w defensywie gdańszczan siał Podsiadło, który tego dnia był nie do zatrzymania. Ostatecznie puławianie nie mieli problemów z pokonaniem Wybrzeża 36:20.
lus