Wróciła. Po niespełna dwóch miesiącach tęsknoty i oczekiwania, karmienia się sparingami, wideo z treningów i wzmiankami o transferach, znów w polskich domach zagości sól rodzimego sportu – Lotto Ekstraklasa. Dla kibiców Lechii powrót do ligowego grania będzie wyjątkowy, bo czeka ich mecz z byłą zgodą, Wisłą Kraków. Jaka Ekstraklasa jest, wszyscy wiemy. Mistrz Polski odpadający z europejskich pucharów z zespołami z miast, o których kibice mogli nawet nie słyszeć? Nic nowego. Inni pucharowicze dostający łomot od jeszcze większych „marek”? Było. Największe pozytywne zaskoczenie przegrywające 0:4 z największym rozczarowaniem? Typowe. Pomimo wszystkich wad i tak co tydzień (lub czasem, z ogromnym bólem piłkarzy, ciut częściej) wracamy na stadiony, przed telewizory, głośniej ustawiamy radioodbiorniki. Bo Ekstraklasa jest jedyna w swoim rodzaju. Nasza.
Dla kibiców Lechii powrót do gry będzie szczególny, bo do Gdańska przyjeżdża krakowska Wisła. Wielka marka piłkarska, ale też kibicowska, która do niedawna była w zgodzie z biało-zielonymi. Po zgodzie nie ma już śladu, a to oznacza, że pomimo zapowiadanych mrozów, na Stadionie Energa powinno być kilka stopni cieplej niż w innych częściach Gdańska.
MECZ O SZEŚĆ PUNKTÓW
Ze sportowego punktu widzenia ten mecz będzie dla Lechii wyjątkowo ważny. „Biała Gwiazda” to bezpośredni rywal w walce o awans do górnej ósemki. Aktualnie krakowianie zajmują ostatnie miejsce premiowane awansem do grupy mistrzowskiej. Biało-zieloni, po odjęciu jednego punktu, mają do nich siedem „oczek” straty. Poza nimi z zespołów z dolnej połowy tabeli jeszcze Wisła Płock, Śląsk Wrocław, Cracovia i Bruk-Bet poważnie myślą o graniu w lepszej części ligi po zakończeniu rundy zasadniczej. W kontekście walki o ten cel mecz z Wisłą jest dla Lechii jednym z serii „spotkań o sześć punktów”.
Wynik tego pojedynku może być także ważny po trzydziestu kolejkach. W pierwszym spotkaniu padł remis 1:1, więc jeżeli oba zespoły zgromadzą na koniec rundy zasadniczej tyle samo punktów, to zwycięzca tego spotkania będzie wyżej w tabeli.
POWRÓT BORYSIUKA USTABILIZUJE OBRONĘ?
Oba zespoły są po tak długiej przerwie jedną wielką niewiadomą. Wisła ma nowego trenera, zrobiła kilka ciekawych transferów i udało jej się zatrzymać Carlitosa. W Lechii, z wielu powodów, zapanowała stabilizacja. Ogromnym wzmocnieniem zespołu może okazać się kolejny powrót do Gdańska Ariela Borysiuka. Były zawodnik Legii Warszawa w biało-zielonych barwach zawsze potrafił pokazać swoje największe atuty, a między innymi z nim w składzie zespół do końca poprzedniego sezonu walczył o mistrzostwo. Pozbyto się też zupełnie niesprawdzającego się Mateusza Lewandowskiego, a zastąpił go Filip Mladenović. Dużo mówi się o tym, że na środku obrony ma regularnie grać Adam Chrzanowski. Zawodnik bardzo ciekawy, młody, który daje kibicom Lechii nadzieję na posiadanie poważnego stopera.
KORZYSTNE STATYSTYKI
Dobrym prognostykiem przed meczem są też statystyki. Z ostatnich ośmiu spotkań między tymi zespołami Wisła wygrała tylko jedno, w grudniu 2016 roku. Trzykrotnie padł remis (zawsze bramkowy), a cztery razy zwyciężała Lechia (w tym trzy bez straty gola). Średnia bramek w tych meczach to 2,875.
ROZPALIĆ ŚWIATEŁKO W TUNELU
Zwycięstwo w spotkaniu z Wisłą rozpali światełko w tunelu, na którego końcu jest awans do górnej ósemki. Gdańszczanie mają przed sobą dziewięć spotkań i każde potknięcie będzie bardzo kosztowne, zwłaszcza przeciwko rywalom walczącym o te same cele. Kilka jasnych punktów w obozie biało-zielonych jest, ale czy to wystarczy? Przekonamy się w sobotę, 10 lutego, o 20:30 na Stadionie Energa w Gdańsku.