Rzucił najwięcej, zebrał najwięcej a spędzając na parkiecie blisko 25 minut i tak był bezbłędny. Trefl Sopot po kosmicznym meczu Steve’a Zacka wypunktował AZS Koszalin 100:73.
Dla obu piątek na parkietach obrona mogłaby praktycznie nie istnieć. Liczyło się zdobywanie punktów. Zgromadzeni w Ergo Arenie kibice mogli odnieść wrażenie, że oglądają któryś z meczów Gwiazd PLK, lub nie przymierzając NBA, a nie poważny mecz ligowy.
CZY TO ALL STAR GAME
Gra przybierała postać show pokazowego, gdzie nie ma miejsca na pudła. Pierwszą połowę oba zespoły kończyły z imponującym dorobkiem łącznie 98 punktów. Szczególnie z gry efektywni byli goście z Koszalina – 16/21 i 76 procent. Ale ten sam AZS pudłował za trzy 4/14.
I o ile pierwsze 20 minut przybrało postać wymiany cios za cios, o tyle w drugiej niepodzielnie panował już Trefl.
PUNKTOWALI JAK NATCHNIENI
Aż 7 zawodników (!) prowadzonych przez trenera Marcina Klozińskiego zgromadziło dwucyfrową zdobycz punktową. Oprócz wspomnianego Zacka, byli to Śmigielski, Karolak, Dylewicz, Trotter, Love i Mielczarek. Trefl tak bardzo podkręcił tempo, że rzutem na taśmę zdołał zakończyć spotkanie trzycyfrową liczbą punktów, rywalom odjeżdżając w trzeciej i czwartej kwarcie na odpowiednio 12 i 9 punktów.
LASEROWA PRECYZJA
Magicznie zagrał Steve Zack. Nie dość że swoje 20 punktów osiągnął przy 100-procentowej skuteczności (8/8 z gry, 4/4 z linii rzutów wolnych), to jeszcze królował na tablicach, zaliczając 11 zbiórek i 5 asyst. Aż dziw bierze, że tak rzadko widujemy Trefla w takim wydaniu – równego, zespołowego, trafiającego niemal wszystko co się da. Gdyby podobne wyczyny były regułą – nie mówilibyśmy o przypuszczalnym występie sopocian w play-off, a o walce o pierwszą czwórkę i medale PLK.
Cieniem wielkiego siebie był Qyntel Woods, który mimo ospałej obrony gospodarzy, nie trafił ani jednej z prób za trzy, a w całym meczu zdobył zaledwie 7 punktów. 8 lat temu zachwycał, dzisiaj nie jest nawet mocnym uzupełnieniem składu koszalińskiego zespołu.
MUSZĄ WYGRYWAĆ
Trefl ma dokładnie taki sam współczynnik zwycięstw co porażek i to daje mu dopiero 12 miejsce w lidze. Wygrana z AZSem była wkalkulowana w rzeczywistość – zawodnicy z Pomorza środkowego są dopiero na 15 miejscu, wyprzedzając zaledwie Legię Warszawa. Prawdziwe wyzwania przed Dylewiczem i spółką, dopiero nadejdą.
Paweł Kątnik