Na przeczekanie, czy poprawienie nastrojów po ligowym falstarcie? Mecz Arki z Zagłębiem może mieć dwa oblicza – walki ze świadomością gry o 6 punktów, albo kalkulacji remisu i szukania szczęścia w pozostałych kolejkach. Kibice czekają na powrót do składu Rafała Siemaszki i zerwanie uprzejmości boiskowych z Miedziowymi.
Arka i Zagłębie nieurodzajnie zaczęły rundę wiosenną. Gdynianie zdobyli jeden punkt ale powodów do niepokoju jeszcze nie ma, bowiem remis z Lechem był wynikiem satysfakcjonującym. W dużo gorszej sytuacji są zawodnicy z Dolnego Śląska, którzy nie zdobyli jeszcze punktu. U siebie planowo oberwali od Legii 2:3, a tydzień później zaliczyli nieudany wyjazd do Płocka 0:2.
RAZEM NA RIWIERĘ
Oba zespoły przygotowywały się do rundy wiosennej u progu Europy, w tej samej tureckiej Antalyi. Oba nad riwierę turecką wybrały się jednym samolotem, przed zgrupowaniem wymieniając kilkugodzinne uprzejmości. Uprzejmość – to słowo w kontekście rywalizacji tych dwóch zespołów odmieniane było przez wszystkie przypadki na zakończenie poprzedniego sezonu ligowego. Zagłębie w kluczowym meczu dla Arki zagrało słabo, gdynianie w konsekwencji uratowali ekstraklasowy byt. Jesienią też było „grzecznie” i zakończyło się podziałem punktów (1:1).
Ale nie będzie truizmem w przypadku zbliżającej się kolejki popularne piłkarskie stwierdzenie, że „w piątek uprzejmości nie będzie” – to po prostu powinna być prawda. Zespoły w tabeli dzieli ledwie bilans bramkowy, a oba prezentują bardzo zbliżoną formę i podobne aspiracje. Dodatkowy wątek łączący Zagłębie z Arką to… Michał Marcjanik. Tu i ówdzie mówi się o przenosinach obrońcy z Gdyni właśnie do Lubina. Piłkarz jednoznacznie dementuje te pogłoski, faktem jednak jest że strata Marcjanika byłaby dla Arki, jej tożsamości i jakości sportowej bardzo bolesna.
ANONIMOWY RYWAL
Utrudnieniem w piątek dla Arki będzie coś innego. Zagłębie to drużyna znaków zapytania. Jak spisze się zespół osłabiony brakiem gwiazd jesieni – Jakuba Świerczoka i Jarosława Jacha? Czy wytrawnym szkoleniowcem okaże się uznany piłkarz, ale kompletnie niedoświadoczny na ławce trenerskiej Mariusz Lewandowski. Te niewiadome wcale nie ułatwiają rozpracowania rywala. Naprzeciw tym zawirowaniom lubińskiego zespołu, wychodzi pełna stabilizacja Arkowców. Przy Olimpijskiej nie było zimą rewolucji kadrowej, osiągnięcia sportowe także raczej sugerują znamiona stabilizacji i spokoju, niż nerwowego tupania nogami.
CO MIĘDZY SŁUPKAMI?
Jeśli chodzi o nerwy, to te mogą pojawić się jedynie przy obsadzie bramki. Wypada założyć, że „popisy” Steinborsa z meczu z Wisłą były jednorazowym incydentem, ale co jeśli łotysz dalej będzie się mylić? Wówczas do bramki wskoczy 37-letni Krzysztof Pilarz, który… nie wystąpił w żadnym z meczów kontrolnych. Absencja z pewnością nie będzie sprzymierzeńcem urodzonego na Żuławach bramkarza, ręka może zadrżeć nawet w najpewniejszych sytuacjach. A przegrywać z Zagłębiem, to wikłać się w presję – Arka wiosną jeszcze nie wygrała, zdobyła jeden punkt, porażka w Lubinie dopiero zaczęłaby słać w kierunku podopiecznych Ojrzyńskiego niecierpliwe spojrzenia. A te są niewskazane – im szybciej gdynianie osiągną klarowną i bezpieczną sytuację w lidze, tym wyraźniej będą mogli skupić się na obronie Pucharu Polski.
WYKARTKOWANI
Leszek Ojrzyński lubi twardą walkę, ale w piątek musi studzić zapędy swoich piłkarzy. Aż pięciu z nich – największa cyfra spośród ligowców – zagrożonych jest absencjami z powodu żółtych kartek. Kun, Warcholak, Marcus, Zbozień i Siemaszko, czyli jakby nie patrzeć pierwszy garnitur. Jeśli się wykartkują, w rotacji na Piast zrobi się ciasno. Pytanie czy Rafał Siemaszko będzie miał w ogóle sposobność do wykartkowania się? Napastnik od początku rundy nie gra, jednak jak twierdzą w klubie, przeciwko Zagłębiu będzie gotowy. A w spotkaniu z Miedziowymi „armaty” mogą być niezwykle potrzebne – Zagłębie to jedna z najczęściej strzelających drużyn w lidze, Arka z kolei trafia do siatki rywali rzadziej niż średnia ligowa.
Początek spotkania Zagłębie – Arka w piątek o 18:00
Paweł Kątnik