Słaba skuteczność, pudła z dystansu, punktów jak na lekarstwo. Derby zawiodły, ale cieszy się Trefl

Miały być widowiskowe derby i święto koszykarskie. Były chybione rzuty, mało punktów z dominującym uczuciem niedosytu na trybunach. Cieszyć się będzie Trefl Sopot, który w tym festiwalu nieskuteczności mylił się rzadziej i ostatecznie wygrał 66:59.

Zaczęli jak na derby przystało. Była spektakularna ucieczka Asseco (11:2), jeszcze bardziej spektakularny powrót (13:11) w ciągu 2 minut, a w efekcie 16:15 dla gospodarzy po pierwszej kwarcie. Szkoda tylko, że fajerwerków starczyło na pierwsze kilka minut. Im dalej w las, tym wyglądało to coraz gorzej. Dość powiedzieć, że najlepiej punktujący w ekipie gości Jakub Garbacz, zdobył zaledwie 12 punktów i żadnego z nich z gry.

ZA MAŁO JAKOŚCI

Werwa koszykarska odeszła w zapomnienie już w drugiej kwarcie. Najlepiej punktujący w szeregach Asseco w tej częsci spotkania Dariusz Wyka, punktował zza linii 6,75., co nie wystawia najlepszych not graczom obwodowym gdyńskiego zespołu – oni po prostu byli niewidoczni. Na tablicach rysowała się wyraźna przewaga gospodarzy, czego dowodem były nie tylko efektowne wsady Steve Zacka, ale także jego dorobek 13 punktów do przerwy. Swoje z obwodu dokładał Jermain Love i w moment zrobiło się 36:25 dla gospodarzy.

ROZREGULOWANE CELOWNIKI

Oba zespoły oddały w pierwszej połowie 30 rzutów trzypunktowych, z czego łącznie drogę do kosza znalazło zaledwie… 6 trafień. Gdyby liczyć skuteczność łączną, w udziale obu drużyn wyniosłaby ona 20 procent. Nie przeszkodziło to dwóm Amerykanom z trefla – Stephenowi Zackowi i Jermaine Love zdobyć 27 z 36 punktów jakie Trefl uzyskał w pierwszej połowie.

W tym całym chaosie trudno było o pozytywy. Ale i takie się znalazły. Wśród zawodzących liderów obu drużyn – Krzysztofa Szyubargi i Obiego Trottera, miłym akcentem w drużynie sopockiej była dyspozycja braci Kolendów, którzy razem zdobyli 15 punktów. Młodszy 19-letni Łukasz uzyskał 8 oczek, a jego 21-letni brat Michał 7 punktów.

APETYT MALAŁ W MIARĘ PATRZENIA

Trójmiejscy koszykarze rozbudzili nam apetyty przed derbowym spotkaniem. Były zapewnienia o dodatkowej pikanterii, walce do upadłego i sporej mobilizacji. I owszem walka i wynik oscylujący wokół remisu były, tyle tylko, że nikt nie przewidział żenującej skuteczności i bardzo niewielkich zdobyczy punktowych po obu stronach. 33 procent skuteczności z gry Trefla, jeszcze bardziej dramatyczna bo 27 procentowa Asseco.

Ostatecznie to Trefl w tym konkursie pudeł okazał się mniej szkodliwy, rozgrywając lepiej końcówkę i wygrywając 66:59. Niski wynik dobitnie obrazuje poziom widowiska, w którym najjaśniej błyszczeli Amerykanie Jermaine Love (23 punkty) i Steve Zack (19 punktów). 

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj