Mateusz Szwoch chce utrzeć nosa byłemu klubowi. Arka podejmuje Legię bez kompleksów

Inne cele i budżety, ale taka sama liczba porażek w lidze. Arka, choć jest biedniejsza i bije się o środek tabeli, podejmie Legię Warszawa bez kompleksów i z wiarą, że najsilniejszych też można ogrywać. Sobotnie spotkanie będzie szczególne dla Mateusza Szwocha, któremu gra w Legii odbiła się czkawką.

Arka potrafi mobilizować się na mecze o wielką stawkę. W zeszłym roku zwyciężyła zarówno Legię, jak i Lecha w spotkaniach o największym, bo pucharowym ciężarze gatunkowym. Teraz podejmie Mistrza Polski ponownie i jak twierdzi trener żółto-niebieskich, kluczowa w tym starciu będzie odpowiednia mobilizacja i koncentracja. Mistrz Polski zresztą będzie szczególnie podrażniony porażką w ostatniej kolejce przeciwko Wiśle Kraków 0:2. Tym bardziej, że na więcej wpadek, podopieczni Romeo Jozaka nie powinni sobie pozwolić. 

MISTRZOSTWO TRACILI NAD MORZEM

W Trójmieście już raz spektakularnie Legia traciła mistrzostwo. W 2012 roku poniosła niespodziewaną porażkę z rozsypaną Lechią, czym zamknęła sobie drogę do kolejnej korony. Oczywiście presja w meczu przeciwko Arce będzie znacznie mniejsza – jeśli Legia przegra w sobotę, to jedynie skomplikuje sobie sytuację w tabeli. Wciąż jednak pozostanie głównym kandydatem do zdobycia tytułu.

Trudno jednak wyobrazić sobie bardziej dogodny moment do utarcia warszawianom nosa. Wygrana Arki oznaczałaby zgłoszenie aspiracji do walki o coś więcej niż tylko bezpieczne utrzymanie Ekstraklasy. Pomóc w tym ma Mateusz Szwoch, który jest jednym z zawodników, na którego najbardziej liczy się przy Olimpijskiej.

NIEUDANA PRZYGODA W WARSZAWIE

Latem 2014 roku po obiecującej wiosennej rundzie w żółto-niebieskich barwach, Szwoch był obiektem westchnień wszystkich czołowych klubów Ekstraklasy. Najbardziej zdeterminowana była ekipa z Łazienkowskiej, która zakontraktowała 21-letniego wówczas pomocnika. W Legii kariera Szwocha miała nabrać dynamizmu i kolorytu, ale się nie udało. W barwach stołecznego klubu wystąpił zaledwie w 11 meczach, nie zdobywając bramki ani asysty. – Z perspektywy czasu na pewno była to nieudana przygoda. Gdyby była udana, to teraz byłbym w Warszawie albo w jeszcze lepszym klubie – mówił pomocnik wypożyczony właśnie z Legii do gdyńskiego zespołu. – Nie płaczę z tego powodu, jestem zadowolony z grania w Arce, życie się nie kończy na tym, że nie udało się w Legii – mówił przed meczem autentycznie podbudowany Szwoch.

SZWOCH MOŻE BYĆ LEPSZY

Zeszłoroczne lato było więc dla niego powrotem do Gdyni z motywacją odbudowania dawnej formy. Czy ta sztuka się udaje? Mimo wcześniejszego niezadowolenia kibiców, Szwoch wraca na dobre tory. W ostatnich dwóch spotkaniach trafił do siatki rywali trzykrotnie. I jak twierdzi sam Leszek Ojrzyński, nie jest to jeszcze szczyt możliwości jego podopiecznego. – Nikt nie jest mi w stanie wmówić, że jestem beznadziejny i nie potrafię kopać piłki. Znam swoje możliwość, w piłce po prostu czasem bywa lepiej, a czasem gorzej – dodaje 25-letni Szwoch. Raczej pewne jest, że do szeregów Mistrza Polski Mateusz Szwoch nie wróci. Propozycji nie było, a jak sam zainteresowany twierdzi, w Gdyni ma jeszcze coś do udowodnienia.

LEGIA NIE GRA NA REMIS

Arka i Legia mają tyle samo porażek w lidze – 9. Tyle tylko, że Mistrz Polski rzadziej chadza na kompromisy – z 28 spotkań ligowych warszawianie dzielili się z rywalami dorobkiem punktowym zaledwie trzykrotnie. Do sobotniego meczu gdynianie przystąpią jednak z wielką motywacją, by nie tracić goli. Arka ma zresztą ku temu jasne powody, bowiem jej obrona jest drugą z najszczelniejszych w lidze (28 straconych bramek przy 21 Lecha i… aż 30 Legii). Czy w sobotę ten niechlubny „dorobek” straconych goli Legii się powiększy? Wiele na to wskazuje – Arkowcy w dwóch ostatnich spotkaniach strzelili aż 6 goli.

Początek meczu Arka Gdynia – Legia Warszawa w sobotę o 20:30.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj