Od ostatniego zwycięstwa Arki w ligowych derbach minie w tym roku 11 lat. A mecze derbowe z 2007 r. pamiętam szczególnie mocno…
Jesień 2007 r. to kumulacja derbów. Rozgrywki na poziomie 1. ligi przyniosły mecz derbowy po wielu latach przerwy. Lechia miała podejmować gości z Gdyni na początku rozgrywek, ale do meczu nie doszło – stadion przy Traugutta nie nadawał się do gry po demolce urządzonej przez kibiców Ruchu Chorzów. Więc mecz 1. kolejki przesunięto i zaplanowano go dopiero na październik.
MECZ BEZ HISTORII
W Lechii m.in. Kapsa, Rybski, Manuszewski. W Arce: Kowalski, Sobieraj, Niciński, Ława, Moskalewicz. Żółto-niebiescy w mocnym składzie, jeszcze ekstraklasowym, który walczył o powrót do elity. Dla Arki był to bowiem specjalny sezon – po degradacji za korupcję.
Atmosfera derbowa po latach bez wzajemnej konfrontacji była podgrzana do czerwoności. Żyło nimi miasto i media. Piłkarze Lechii i Arki wychodzili na murawę w koszulkach dystrybuowanych przez Dziennik Bałtycki – z napisem Derby bez przemocy. Mecz w Gdańsku, w środku dnia (jeszcze bez sztucznego oświetlenia), dobra frekwencja i… spore rozczarowanie piłkarskie. Na boisku remis 0:0. Co więcej – mecz praktycznie bez historii. Ten remis postrzegano wówczas jako niewykorzystaną okazję przez Arkę.
Mecz oglądałem z perspektywy trybuny krytej, siedząc ze znajomymi kibicami Lechii. Po spotkaniu u mnie rozczarowanie, u nich zadowolenie. A na rewanż trzeba było czekać mniej niż miesiąc.
EMOCJE W KOŃCÓWCE
Okazja trafiła się już na początku listopada, w niedzielę. W Arce jedna zmiana, która potem okazała się kluczowa. Od 1. minuty na boisku występował Bartosz Karwan, mający na koszulce numer 13.
Piłkarskie emocje zaczęły się już w I połowie. Ok. 45 minuty Paweł Kapsa, bramkarz Lechii, źle obliczył lot piłki i musiał interweniować ręką poza polem karnym, za co został ukarany czerwoną kartką. Całą drugą połowę Lechia grała więc w osłabieniu.
Szczyt emocji to ścisła końcówka. Ok. 80 minuty wspomniany Karwan „namieszał” na lewym skrzydle, dośrodkował prosto na głowę Grzegorza Nicińskiego, a ten wykorzystał okazję do strzelenia bramki. 1:0 i tak się te derby zakończyły.
Była to także ważna „konfrontacja” kibicowska. Arkowcy rozpięli na masztach oświetleniowych ogromną oprawę zapowiadającą, że kibice Lechii spłoną w piekle. Gdańszczanie pojawili się w Gdyni z flagą „Trzystu” nawiązującą do liczby kibiców wpuszczonych na mecz, ale też do popularnego wówczas filmu. Atmosfera była tradycyjnie napięta, ale skończyło się bez poważnych incydentów. A derby w pamięci Arkowców pozostają do dziś, jako ostatnie wygrane w rozgrywkach ligowych…
Potem nastąpiło 11 lat chudych. Ale tylko w kontekście pojedynków derbowych.
Artur Kiełbasiński