Piast prowadził grę i atakował, Lechia strzelała. Arcyważne zwycięstwo i duży krok gdańszczan w stronę utrzymania

Bardzo ważne zwycięstwo piłkarzy Lechii. Gdańszczanie wygrali z Piastem Gliwice 2:0 i zrobili ogromny krok w stronę utrzymania. Biało-zieloni zagrali mądrze, wykorzystali swoje okazje, dopisało im szczęście, a w efekcie wypunktowali rywali i odnieśli trzecie zwycięstwo pod wodzą Piotra Stokowca. Spotkanie Piasta z Lechią było z gatunku tych „być, albo nie być” dla obu drużyn, ale na początku wyglądało tak, jakby o życie walczyli tylko gospodarze. To gliwiczanie od pierwszej minuty atakowali i raz po raz zagrażali bramce Dusana Kuciaka. Podopieczni Waldemara Fornalika bez problemów przedostawali się pod pole karne rywali i próbowali uderzeń, jednak ani Tomasz Jodłowiec, ani Sasza Żivec czy Joel Valencia nie potrafili znaleźć sposobu na zdobycie bramki. Głownie dlatego, że nie mogli posłać piłki w jej światło – do przerwy strzelali pięciokrotnie, ale ani razu celnie.

RZADKO, ALE KONKRETNIE

Do zobrazowania gry Lechii w pierwszej połowie wystarczyły dwie sytuacje. Pierwsza – gdańszczanie mają piłkę na połowie rywala, w posiadaniu jest Ariel Borysiuk, ale do bramki ma spokojnie ponad trzydzieści metrów. Były zawodnik Queens Park Rangers nie ma jednak komu podać i decyduje się na strzał, który okazuje się zaskakująco precyzyjny i stwarza mnóstwo problemów Jakubowi Szmatule. Poziom skomplikowania akcji – zero, poziom stworzonego zagrożenia – cztery w skali szkolnej. Druga groźna sytuacja Lechii była jeszcze prostsza, bo gdańszczanie postanowili wykorzystać rzut wolny po faulu w środku boiska. Dziewięciu piłkarzy przemieściło się pod szesnastkę gospodarzy, długą piłkę zagrał Patryk Lipski, zgrał ją Joao Nunes, a Michał Nalepa jak rasowy snajper ograł Marcina Pietrowskiego i pięknym strzałem dał Lechii prowadzenie. Skomplikowane? Nie za bardzo, a do zdobycia bramki wystarczyło.

PIAST ATAKUJE, LECHIA ZNÓW STRZELA

Dokładnie tak samo wyglądał mecz w drugiej połowie. Piast nie dał się złamać bramką do szatni i dalej chciał robić swoje. Potężnie z woleja uderzał Martin Konczkowski, groźnie próbował też Karol Angielski, ale świetnie interweniował Kuciak. Słowak fenomenalną obronę zaliczył też w samej końcówce po strzale w okienko Żivca, a wtedy bronił już dwubramkowego prowadzenia swojej drużyny, bo gdańszczanie w 78. minucie znów okazali się zabójczo skuteczni. Tym razem z akcji – miękko dośrodkował Flavio Paixao, przedłużył Simeon Sławczew, a szczęśliwie futbolówkę do siatki posłał Joao Oliveira, który przy okazji doznał kontuzji.

W KOŃCU BEZ STRAT

Jedyne co zmieniło się po drugiej bramce to fakt, że Lechia zaczęła zaskakująco łatwo stwarzać sytuacje i mogła spokojnie strzelić jeszcze dwa gole. Gdańszczanie nie potrafili jednak wykończyć swoich kontrataków, ale przynajmniej starali się utrzymywać piłkę z dala od swojego pola karnego. Gdy tylko Piast znajdował się blisko szesnastki Dusana Kuciaka, robiło się groźnie, ale ostatecznie Słowak zakończył mecz z czystym kontem.

DUŻO BLIŻEJ UTRZYMANIA

To trzecia – po dwóch derbowych – wygrana Lechii pod wodzą Piotra Stokowca i trzecia bardzo ważna. Gdańszczanie zagrali dojrzale, wykorzystali swoje atuty i w końcu nie stracili bramki. Na dwa mecze przed końcem sezonu mają cztery punkty przewagi nad strefą spadkową i są w dużo lepszej sytuacji niż przed spotkaniem w Gliwicach.

Piast Gliwice – Lechia Gdańsk 0:2 (0:1)

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj