Ekstremalne maratony to jego specjalność. Teraz Piotr Suchenia marzy o Grenlandii i Antarktydzie [ROZMOWA]

Jak sam o sobie mawia, uprawia turystykę sportową. Wybiera najbardziej „dziwne” miejsca na Ziemi po to, by przebiec i wygrywać w nich maratony. O 50-stopniowym mrozie, sławie, jaka spłynęła na niego po zwycięstwie w najzimniejszym maratonie świata i wątpliwościach pojawiających się w głowie maratończyka opowiada Piotr Suchenia z Rumi.

Spotykamy się w Gdyńskim Centrum Sportu, w którym Piotr pracuje od kilkunastu lat. W małym gabinecie wita mnie uśmiechnięty, pogodny mężczyzna, zupełnie taki sam, jak ten z filmików motywacyjnych, które wrzuca do sieci. Bloga sportowego założył w 2009 roku, powód, jak twierdzi, był prozaiczny. – Chciałem podzielić się z ludźmi tym jak biegam, gdzie jeżdżę i to mnie zaczęło nakręcać – mówi Piotr Suchenia.


PRZEGRYWAŁ ZE SOBĄ I ŻOŁĄDKIEM

A to, jak biega i gdzie biega robi wrażenie. Jakiś czas temu postanowił sobie, że złamie 2:30 w maratonie. Wyczyn może niespektakularny, ale okoliczności jego osiągania rodzące się w bólach. – Zbierałem się trzy lata. Na początek nie wyszło przez sytuację życiową, nogi biegły wprawdzie w Berlinie, ale głowa została w Gdyni. Później w Eindhoven przegrałem z żołądkiem i kolejny rok miałem w plecy. Dzięki cierpliwości i systematyczności udało się we Frankfurcie połamać upragnione 2:30 – mówi.

GRENLANDIA i ANTARKTYDA

A że Piotr Suchenia to człowiek celów, postanowił obrać sobie kolejny. W ubiegłym roku spadła na niego sława po zwycięstwie w najzimniejszym maratonie na świecie na biegunie północnym. Teraz zamierza przebiec maraton na każdym z kontynentów oraz wybrać jeszcze bardziej ekstremalne miejsca startów. – Październikowe bieganie w Grenlandii, w grudniu Antarktyda. A gdybym jeszcze w każdym z nich stanął na podium, byłoby idealnie – deklaruje.

Póki co, okazał się bezkonkurencyjny w sobotnim maratonie na norweskiej wyspie Spitsbergen, miejscu równie nieprzejednanym co bieguny. – Nawierzchnia miękka, błotnista, dużo przewyższeń, temperatura ok. 1 stopnia, do tego mżawka i deszcz – opowiada. 

PROSTOTA I KOMARY

Z kilkudziesięcio-sekundowych filmów, które publikuje Piotr Suchenia, biją autentyzm i szczerość. – Siła jest w prostocie. Moje filmiki są spontaniczne, jestem w nich niewymodelowany, spocony, a wokół latają komary. To ma przemawiać do zwykłych ludzi – deklaruje maratończyk i dodaje: Często mówię swoim podopiecznym: schowaj zegarek głęboko do szuflady, pójdź do lasu potruchtać, niech to potrwa tydzień, dwa, a wtedy wrócą głód i frajda.

Posłuchaj całej rozmowy z Piotrem Suchenią:

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj