Była grubasem, siedziała na kanapie i jadła chipsy. Pewnego dnia postanowiła zmienić swoje życie. Nie poszło jej na tanecznym parkiecie, więc wylądowała na macie i zaczęła odnosić sukcesy w MMA. W sobotę Joanna Przewłócka zdobyła złoty medal i stanęła na najwyższym podium, wygrywając turniej „BALTIC CUP IV” organizacji Time of Masters, który odbyły się w Hali Gdyńskiego Centrum Sportu.
Piotr Puchalski: Co się czuje po takim zwycięstwie?
Joanna Przewłócka: Zazwyczaj po zwycięstwie czuje się dużą radość, ale po tym niekoniecznie, ponieważ znam osobę, z którą walczyłam, kolegujemy się. Także wiadomo, zwycięstwo zawsze cieszy, ale nie aż tak, jak w momencie, kiedy pokonuję przeciwniczkę z innego klubu.
To nie jest pierwszy twój sukces. Właściwie to pasmo sukcesów, prawda?
– Ostatnio mam bardzo dobrą passę. Wpada medal za medalem. Dzisiaj po raz siódmy z rzędu zdobywam złoty medal. Miałam tylko jedną walkę, ale to już jest czternasta w tym, jak to nazwałeś, paśmie sukcesów.
Nie widać na twojej twarzy żadnych otarć, nie masz urazów, chyba łatwo poszło?
– Skończyłam walkę przez duszenie zza pleców. Właściwie nie było żadnych wymian w stójce. To było jedno szybkie zwarcie, obalenie i wtedy udało mi się wskoczyć za plecy mojej przeciwniczki, dopięłam duszenie… I było po wszystkim.
Walki amatorskie idą ci bardzo dobrze, może czas powalczyć za pieniądze?
– Nie mam nic przeciwko. Pojawiały się już nawet oferty. Mogłam wystartować zawodowo, przy czym były to oferty z bardzo krótkim wyprzedzeniem. Musiałabym też walczyć w nienaturalnie niskiej jak dla mnie wadze. Dzisiaj startowałam w kategorii do 66 kg, też musiałam zbijać wagę, a oferty dotyczyły walki w kategorii do 60 kg. Odmówiłam, za bardzo lubię jeść (śmiech).
Walka kolegi klubowego Joanny, Adriana Osmańskiego z Tomaszem Madejem
Wiem, że takie pytanie aż boli, ale… Co robią dziewczyny w MMA, skąd ten duch walki?
– Dziewczyny po prostu też się biją, nawet są brutalniejsze niż chłopacy. Trudno mi już sobie przypomnieć, jak to się zaczęło w moim przypadku. W liceum byłam strasznie gruba, nic nie robiłam ze swoim życiem, prosiłam lekarzy o kolejne zwolnienia z zajęć wychowania fizycznego. Siedziałam na kanapie i jadłam chipsy. Któregoś dnia w mojej głowie pojawiła się myśl „Asia, co ty robisz? Masz jedno życie, zrób coś z nim!”. Wtedy wypisałam sobie listę sportów, które chciałabym uprawiać, to były: tańce, siatkówka i MMA. Tancerka ze mnie żadna, ruszałam się jak słoń w składzie porcelany, klubu siatkarskiego, w którym mogłabym grać, nie znalazłam, ale na treningu MMA poczułam się jak ryba w wodzie.
Jak bardzo trzeba się starać, żeby wygrać zawody?
– Przede wszystkim, żeby wygrywać, trzeba mieć mocną psychikę, trzeba w siebie wierzyć i zmuszać się do wysiłku, nawet wtedy, kiedy już pada się na twarz. Uważam, że wcześniej przegrywałam walki, bo nie miałam odpowiedniej motywacji i woli walki. Myślałam sobie „o nie, ona jest ode mnie lepsza, ona już walczyła w dużych zawodach, wygrywała, na pewno mnie pokona”. Brakowało pazura, a bez niego trudno dociągnąć walkę do końca na odpowiednim poziomie. Kiedy człowiek wychodzi do walki dobrze nastawiony, to nie ważne, czy się trenuje troszkę więcej, czy mniej.
Walka Joanny Przewłóckiej z Moniką Garbacz
A ty trenujesz troszkę więcej, czy troszkę mniej?
– Trenuję właściwie codziennie, czasem raz dziennie, czasem dwa razy dziennie. Cykl oczywiście się zmienia w zależności od etapu przygotowań, ale trening to mój priorytet. Nawet kiedy szukałam pracy, podstawowym warunkiem było to, żeby praca nie kolidowała z treningami. Wcześniej pracowałam na nocne zmiany w sklepie, byleby tylko nie stracić możliwości treningu. Podporządkowałam całe życie walce.
Namawiasz inne dziewczyny, żeby przyszły „pokulać się” na macie i pobić w klatce?
– Warto przyjść na trening MMA, nie tylko ze względu na wycisk. Po pierwsze, w klubie poznałam świetnych ludzi. Mam klubowe koleżanki, z którymi spotykam się prawie co weekend. Nie wiem, jak inne zawodniczki, ale ja się dużo lepiej dogaduję z dziewczynami z maty, bo mamy więcej tematów do rozmów, nie rozmawiamy w kółko o paznokciach, rzęsach i innych bzdurach. Po drugie, MMA daje pewność siebie. Kobiety bywają ofiarami przemocy. Dziewczyna, która trenuje sporty walki czuje się bezpieczniej w każdej sytuacji. Nie boi się wysiąść w nocy z autobusu i przejść przez park do domu, bo wie, że w sytuacji zagrożenia nie jest bezbronna i bezradna. A po trzecie, dzięki treningom można schudnąć. Ja byłam strasznym grubasem i pozbyłam się wielu kilogramów. Po czwarte, ma się poczucie, że życie nie jest takie bezwartościowe, jak wtedy, gdy tylko chodzi się do pracy, robi zakupy i siedzi przed telewizorem.
Kiedy kibice będą mogli zobaczyć na żywo walkę z twoim udziałem?
– Mam nadzieję, że jak najszybciej. Jestem związana z organizacją Time of Masters, jestem stałym bywalcem ich imprez, bez względu na to, w jakiej części Polski odbywają się zawody. Czekam na komunikat ze strony organizatorów. Zazwyczaj turnieje odbywają się w listopadzie, lutym i tuż przed wakacjami. Wtedy też startuje więcej dziewczyn, więc mam nadzieję, że będę mogła przewalczyć kilka walk i pokazać się z jak najlepszej strony, żeby nikt mi już nie wytykał, że miałam za łatwo. Zresztą, zapraszam na matę, jeśli ktoś uważa, że jest łatwo.
Joanna Przewłócka to m.in. dwukrotna Mistrzyni Polski MMA, dwukrotna Międzynarodowa Mistrzyni Polski MMA, zdobywczyni Pucharu Polski MMA, dwukrotna Mistrzyni Pomorza MMA, Mistrzyni Polski AZS w kickboxingu, Mistrzyni Pomorza w brazylijskim jiu-jitsu. Trenuje w klubie Forfit Gdańsk.
Piotr Puchalski