„To ten sam Sobi, którego znamy z boiska”. Sobieraj debiutuje jako trener, kibicują mu koledzy z Arki

– Dziś na boisku widziałem tylko jednego trenera, nie dwóch – mówił po meczu Sopockiej Akademii Piłkarskiej z Ogniwem Sopot napastnik Arki Gdynia Luka Zarandia. Krzysztof Sobieraj zadebiutował w roli trenera, pokazał charakter i zapowiada: – Wiem, czego chcę i do czego dążę. Budujemy piłkę w Sopocie.

– Daliśmy przeciwnikom dwa prezenty – mówił zaraz po swoim trenerskim debiucie do mikrofonu Radia Gdańsk Krzysztof Sobieraj, odnosząc się do goli straconych przez Ogniwo w pierwszej połowie gry, po rzutach karnych. Podopieczni popularnego Sobiego w arcykrótkim czasie podarowali Sopockiej AP dwie jedenastki, w 22. i 26. minucie meczu.

Ogniwo Sopot uległo w derbowym spotkaniu Sopockiej Akademii Piłkarskiej 1-3, ale zarówno piłkarze, jak i nowo upieczony trener udowodnili, że nie przez przypadek w środowe popołudnie drużyna powróciła do gry, po 24 latach nieobecności na piłkarskiej mapie Polski.

POZYTYWNE PIERWSZE WRAŻENIE

– Myślę, że wypadliśmy pozytywnie na tle, co by nie mówić, bardzo silnego rywala. To były zacięte derby. Mecz skończył się wynikiem 3-1, ale uważam, że powinien być podyktowany rzut karny na 2-2. Ewidentna ręka w polu karnym – kontynuował Sobieraj po zakończonym spotkaniu.

– Jestem zły, ale ostatecznie wygrał zespół lepszy i niech tak zostanie – dodał były kapitan żółto-niebieskich. Ambicja i zaangażowanie Ogniwa stały, zdaniem trenera, na wysokim poziomie, co wystarczyło, aby swój pierwszy trenerski bój zakończył zadowolony.

Posłuchaj rozmowy z Krzysztofem Sobierajem:

CHARAKTER I ZAANGAŻOWANIE: TRENER „SOBI”

Choć niejeden sympatyk piłki nożnej raczej na pewno podejrzewa mecze klasy A o bycie raczej nużącym doświadczeniem, stanowczo zaprzeczamy: jest „Sobi”, jest „zabawa”. Bez cienia złośliwości!

Tak jak przez wiele lat swojej piłkarskiej kariery udowadniał, że urodził się po to, by być liderem na boisku, tak w środę, w ciągu zaledwie 90 minut na stadionie przy ul. 23 marca udowodnił, że zrobił to również po to, by po zawieszeniu butów na kołku zostać trenerem.

– Dużo rozmawiamy panowie, rozmawiamy na boisku! – krzyczy do zawodników tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. – Po odbiorze piłki poszanujmy ją dłużej! – dorzuca chwilę później. Oklaskami komentował nie tylko każde udane zagranie swoich podopiecznych. Na brawa, jego zdaniem, zasługiwały także te, które okazywały się ich przeciwieństwem – dla zachęty, dla poczucia, że są w tym razem.

– Spokojnie, weź oddech! – słyszymy, gdy nadchodzi moment wykonania rzutu wolnego tuż zza linii pola karnego. Porady, pochwały, słowa zachęty nie cichną ani na chwilę. I ta wyciągnięta ręka z palcem wskazującym skierowanym na boisko – poza, w której i na nim można było go zobaczyć najczęściej. Już dziś można zaryzykować stwierdzenie, że pod względem mentalnym Sobieraj-trener ma absolutnie wszystko, by w przyszłości odnieść duży sukces.

OMINĘŁA GO… BRAMKA WŁASNEJ DRUŻYNY

Ten pierwszy raz często bywa nieudany, choć tym razem możemy mieć na myśli tylko wynik. Podczas trenerskiego debiutu Krzysztofa Sobieraja nie obyło się także bez anegdoty.

Gdy siedem minut po wznowieniu gry po przerwie Mateusz Paszkowski zdobywał w końcu pierwszą dla Ogniwa, a także pierwszą dla Sobieraja-trenera bramkę, ten był w trakcie… obracania się w emocjach na pięcie w stronę własnej ławki rezerwowych, odreagowując w ten sposób wcześniejszą sytuację.

– Tak, nie widziałem bramki, ponoć był to bardzo ładny gol – przyznał z uśmiechem po meczu. – Odwróciłem się, bo byłem zły, nie tak mieliśmy ten stały fragment rozegrać. Tak naprawdę zdobyliśmy bramkę chyba z przypadku, a nie po takiej akcji, jaką sobie planowaliśmy – wyjaśnił.

ŻÓŁTO-NIEBIESKIE WSPARCIE

Jeszcze jedną atrakcją dla zgromadzonych w Sopocie kibiców była obecność byłych kolegów Sobieraja z drużyny, Marcusa da Silvy i Luki Zarandii. Po porannym treningu i 3-godzinnej analizie przed sobotnim meczem Arki Gdynia z Wisłą Płock, obaj przyjechali na stadion przy ul. 23 marca, aby dzielić emocje tego dnia razem z nim.

– Chciałem tu przyjechać i pokibicować Krzysiowi – przyznał Zarandia. – Mam nadzieję, że następnym razem wynik okaże się lepszy, może tym razem to moja noga z trybuny coś zaszkodziła – żartował.

– Chłopaki pokazali charakter, trener pokazał charakter. Dziś na boisku widziałem tylko jednego trenera – kontynuował Zarandia, tym razem już bez żartów.

– W pierwszej połowie grali troszeczkę słabiej. Ale w drugiej było już widać charakter trenera Sobieraja – wtórował Gruzinowi z uśmiechem Marcus da Silva. – Poszli za ciosem, strzelili ładną bramkę. Mimo wyniku myślę, że to dla niego udany początek – dodał Brazylijczyk.

Posłuchaj rozmów z Marcusem da Silvą i Luką Zarandią:

Najbliższy mecz Ogniwa Sopot w sobotę 18 sierpnia o godz. 17:00 przeciw Sokołowi Bożepole Wielkie (stadion przy ul. 23 marca).
 

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj