Arka (prawie) zagrała na nosie bukmacherów. Faworyzowany Tofas lepszy dopiero w ostatniej kwarcie

Zdaniem bukmacherów nie było sensu rozgrywać tego spotkania. Analitycy, za postawioną złotówkę na turecki Tofas, płacili z powrotem zaledwie 5 groszy. Ale rzeczywistość była zupełnie inna. Waleczna Arka ponownie postawiła się silnym rywalom, po trzech kwartach nawet prowadząc punktem. Ostatecznie rywale przyspieszyli grę, odskoczyli w ostatnich minutach i wygrali bardzo zdecydowanie 96:79.

Zwycięstwo Arki było wyceniane na 8 zł za postawioną złotówkę. To potężne pieniądze, które dowodzą, że nikt nie wierzył w podopiecznych Przemysława Frasunkiewicza. Nikt poza nimi. Oni od początku grali walecznie, mieli pomysł na prowadzenie gry, trzymali się wyniku bliskiego remisu.

Nawet gdy rywale uciekli na 9 punktów na początku trzeciej kwarty, niedoświadczeni na parkietach europejskich Arkowcy dogonili rywali, by na początku czwartej części prowadzić jednym punktem 58:57. Spora w tym zasługa Roberta Upshawa, który niwelował różnicę w grze obu zespołów pod koszem, a w całym spotkaniu uzyskał 14 punktów.

OSŁABIENI POD KOSZEM

Ale w środę nie było lidera. Solidnie zagrał niemal cały zespół. Bostic, Szubarga, Florence, Dulkys – każdy  z nich zakręcił się wokół 10-punktowej zdobyczy. Zabrakło tylko dobrej gry Adama Łapety, który wciąż nie może dojść do pełnej dyspozycji po kontuzji. Jego słabsza postawa, przy braku doświadczonego Filipa Dylewicza, zmniejszyła rotację pod koszem do jednego solidnego Upshawa. To był – zdaje się – kluczowy element, który wpłynął na postawę gdyńskiej drużyny.

BEZSILNI NA KONIEC

Tyle że ten pozytywny akcent trwał aż i zaledwie 30 minut. W ostatniej części polski zespół opadł z sił, rywale pokazali zespołową grę, opartą na 24 asystach. Uwidoczniły się braki w przygotowaniu fizycznym na tle silnych, doświadczonych w grze na dwóch frontach Turków.

Arka wciąż zadziwia pozytywnie w Europie, ale też wciąż przegrywa. Najpierw z Lokomotivem Kubań Krasnodar po zaciętym boju, teraz z Tofasem. By zagrać na nosie bukmacherom, trzeba mieć nos pełen spokojnego oddechu w decydujących minutach meczu. Na razie górę nad ambicją bierze europejskie doświadczenie.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj