Siatkarze Trefla udanie zainaugurowali sezon PlusLigi. Gdańszczanie po dreszczowcu pokonali GKS Katowice 3:2. Najlepszym zawodnikiem meczu został Maciej Muzaj. Gospodarze dobrze, od prowadzenia 5:2, rozpoczęli mecz, ale rywale błyskawicznie doprowadzili do remisu. Wyrównana gra toczyła się do stanu 10:10. Wtedy, przy potężnej zagrywce Wojciecha Grzyba, Trefl odskoczył na trzy punkty i tej przewagi już nie roztrwonił. Piotr Gruszka próbował jeszcze ratować wynik przerwami na żądanie, ale rozpędzona drużyna Gdańskich Lwów nie zamierzała się zatrzymywać. Seta, przy stanie 25:21, zakończył Nikola Mijailović.
ZASTÓJ W DRUGIM SECIE
W drugim secie znów początek był bardzo wyrównany. Goście mieli dużo szczęścia i wyszli na prowadzenie 10:8. Andrea Anastasi szukał lepszego przyjęcia i obrony i Macieja Olenderka zmienił Fabian Majcherski. Żółto-czarni mieli jednak bardzo duże problemy ze skończeniem ataku, a ofiarnie i szczęśliwie grający w obronie goście punkt po punkcie zbliżali się do końca seta. Siatkarze GKS-u umiejętnie radzili sobie z blokiem rywali, a sami atakowali bez zahamowań, przebijali się przez ręce gospodarzy i prowadzili 19:16. Gdańszczanie zmniejszyli straty do jednego punktu przy zagrywce Grzyba, ale znów dała o sobie znać nieskuteczność w ataku i zrobiło się 18:22. Anastasi ratował się jeszcze przerwą na żądanie, ale jego podopieczni zdobyli już tylko jeden punkt i w GKS doprowadził do remisu 1:1.
BEZ SZANS W TRZECIM
Rozpędzony GKS nie zwalniał tempa, a gospodarze nie mogli nawiązać do dobrej gry z pierwszego seta. Początek był obiecujący, bo Maciej Muzaj po zmianie fryzury w przerwie trzy razy z rzędu skutecznie zaatakował, ale nie przełożyło się to na dalszą grę. Goście stopniowo budowali coraz większą przewagę. Anastasi szukał nowych rozwiązań, wprowadził Michała Kozłowskiego i Szymona Jakubiszaka. Te zmiany dały zespołowi oddech, udało się zmniejszyć straty z 10:15 do 13:16 i Gruszka poprosił o czas. To przyniosło efekt, goście zdobyli trzy punkty z rzędu i tym razem o przerwę poprosił włoski szkoleniowiec Trefla.
ODRODZENIE W CZWARTYM
W czwartym secie długo wydawało się, że gdańszczanie spokojnie odrobią straty. Znów grali skutecznie, nie pozwolili rywalom rozwinąć skrzydeł i mieli kilkupunktową przewagę. Rywale jednak nie składali broni i mozolnie dążyli do odrobienia strat, aż w końcówce zmniejszyli je do zaledwie jednego punktu przy stanie 21:20. Wtedy jednak niesamowicie ważną akcję wygrali gospodarze, po tym jak Muzaj skutecznie obił blok. Później jeszcze rywale pomylili się w polu zagrywki, dobrze w bloku zachował się Muzaj i gdańszczanie mieli piłkę setową. Pierwszą, podobnie jak w pierwszym secie, udało się jeszcze katowiczanom obronić, drugą skończył atakujący gospodarzy.
ZENIT EMOCJI W TIE-BREAKU
Tie-break był najbardziej wyrównaną częścią meczu. Po każdej udanej akcji Trefla kibice ogłuszali okrzykiem radości, po dobrych zagraniach GKS-u rezerwowi niemal wpadali na parkiet, aby jeszcze bardziej pobudzić kolegów walczących o zwycięstwo. Gra toczyła się punkt za punkt. To gdańszczanie prowadzili przy zmianie stron, ale zaledwie 8:7. Później różnicę zrobił gdański mistrz świata. Piotr Nowakowski zapunktował zagrywką i zrobiło się 10:8. Chwilę potem o czas musiał prosić Anastasi, bo katowiczanie wyrównali. Wydawało się, że gdańszczanie spokojnie dowiozą prowadzenie do końca, bo po asie serwisowym Rubena Schotta było już 13:11, ale później Niemiec i Muzaj pomylili się w dwóch kolejnych akcjach, rywale jedną sami skończyli skutecznie i to oni mieli piłkę meczową. Podopieczni Anastasiego obronili się jednak, w kolejnej akcji skutecznie zaatakowali i dostali szansę na rozstrzygnięcia spotkania na swoją korzyść. Nie było jednak jeszcze jednego efektownego ataku, a weryfikacja wideo, po której sędziowie przyznali punkt gospodarzom i zakończyli set przy stanie 16:14.
Trefl Gdańsk – GKS Katowice 3:2