Portugalska precyzja burzy historię. Lechia nie wygrała w Poznaniu od 52 lat, ale i w ciągu tych 52 lat rzadko miewała napastników klasy Flavio Paixao. W niedzielę znów przy Bułgarskiej biało-zieloni nie grali wybitnie, ale okazali się przeraźliwie efektywni i wygrali z Lechem 1:0.
Szczęściu i passie trzeba umieć pomóc. Ostatnio po mistrzowsku robi to trener Lechii Piotr Stokowiec. Jego decyzje personalne w dwóch minionych spotkaniach okazały się strzałem w dziesiątkę – wprowadzenie w derbach Jakuba Araka dało ożywienie, a w Poznaniu wypuszczenie go od pierwszej minuty zakończyło się asystą przy golu Flavio.
Lechia zbiera w lidze najwięcej żółtych kartek spośród wszystkich zespołów LOTTO Ekstraklasy. Ale agresja wreszcie służy zdobywaniu punktów, a nie osłabianiu zespołu. Z tych żółtych kartek tylko mecz przeciwko Jagiellonii gdańszczanie kończyli w 10 i należy pamiętać, że udział w tym miał sfrustrowany Sławomir Peszko, którego dziś marginalizuje się w Lechii.
EFEKTYWNOŚĆ W CENIE
W niedzielę w Poznaniu może biało-zieloni przesadnie nie dominowali, były nawet długie fragmenty, w których oddawali inicjatywę rywalom, ale potrafili przetrwać kryzysowe momenty i dowieźć zwycięstwo do końca. To nie tylko cieszy, ale daje też przekonanie, że nawet przy słabszej dyspozycji, kryzysach i momentach zadyszki, można wygrywać. To przywilej lidera i zespołu poukładanego, a od kilku tygodni właśnie tak wygląda praca trenera Piotra Stokowca.
Poukładany… taki też wydaje się sam Stokowiec. Rebelia Sławomira Peszki została skarcona (zakazano mu treningów z pierwszą drużyną), praca u podstaw pozwoliła odbudować Daniela Łukasika, a wiara w Konrada Michalaka dała Lechii balans i solidność już na dwóch, a nie jednym skrzydle.
CZAS NA TWARDE DEKLARACJE
14 kolejek za piłkarzami Lechii, 28 punktów na koncie i pozycja lidera tabeli. Takie rzeczy już w Gdańsku grano, smak mistrzowskiego tytułu unosił się nad Bałtykiem nawet do ostatniej kolejki Ekstraklasy niespełna półtora roku wcześniej. Wówczas się nie udało, zabrakło odwagi, szczęścia, kropki nad „i”. Pytanie, czy teraz Piotr Stokowiec i jego podopieczni zagrają o pełną pulę i zadeklarują walkę o najwyższe cele, czy znów schowają się za parawanem nieśmiałości i minimalizmu?
I jeszcze jedna ważna rzecz. Z trybun przy Bułgarskiej mecz Lecha z Lechią oglądał selekcjoner Jerzy Brzęczek, który – wydaje się – nadal jest w fazie budowy kadry narodowej. Wypada zadać pytanie, kiedy dostrzeże potencjał reprezentacyjny u piłkarzy lidera Ekstraklasy? Po kolejnym zwycięstwie akcje piłkarzy z Gdańska wydają się nieco rosnąć.
Lech Poznań – Lechia Gdańsk 0:1 (F. Paixao ’26)
Paweł Kątnik