Nie pomogła doskonała gra pod koszem Pawła Leończyka, nie pomogło także wzmocnienie składu Amerykaninem Toneyem Mccrayem. Zadyszka Trefla Sopot przeobraża się w głęboki kryzys. W sobotę lepszy okazał się zespół MKS-u Dąbrowa Górnicza. Największe show w hali 100-lecia Sopotu robił trener MKS-u Jacek Winnicki. Przed laty właśnie w tym obiekcie święcił triumfy u boku Eugeniusza Kijewskiego jako drugi trener, a w sobotę reprymendy kierowane przez niego do swoich podopiecznych były bardziej nośne niż doping kibiców z Sopotu. Niewiele zabrakło, by sędziowie odesłali Winnickiego za jego ekwilibrystykę na trybuny, szczęśliwie jednak goście dograli mecz bez osłabień.
O CO WALCZĄ?
To był mecz walki, zmiennych losów, ale ostatecznie cieszą się po nim tylko goście z Dąbrowy Górniczej. Treflowi znów zabrakło szerszej rotacji, spokoju i konsekwencji. Jak wówczas, gdy na 2 minuty przed końcem przy stanie 68:76 piłkę miał Vernon Taylor, ale dał się złapać na prosty faul ofensywny. W efekcie sopocianie znajdują się na samym dnie ligowej tabeli i, jak zauważył trener Kloziński, być może przyjdzie mu walczyć o utrzymanie w lidze.