Marazm trwa i pogrąża. Piąta porażka koszykarzy Trefla, poprawy nie widać

Nie pomogła doskonała gra pod koszem Pawła Leończyka, nie pomogło także wzmocnienie składu Amerykaninem Toneyem Mccrayem. Zadyszka Trefla Sopot przeobraża się w głęboki kryzys. W sobotę lepszy okazał się zespół MKS-u Dąbrowa Górnicza. Największe show w hali 100-lecia Sopotu robił trener MKS-u Jacek Winnicki. Przed laty właśnie w tym obiekcie święcił triumfy u boku Eugeniusza Kijewskiego jako drugi trener, a w sobotę reprymendy kierowane przez niego do swoich podopiecznych były bardziej nośne niż doping kibiców z Sopotu. Niewiele zabrakło, by sędziowie odesłali Winnickiego za jego ekwilibrystykę na trybuny, szczęśliwie jednak goście dograli mecz bez osłabień.

SIŁA POD KOSZEM TO ZA MAŁO

Nim zespół z południa Polski cieszył się zwycięstwem, doskonale pod koszem atakowanym spisywali się wysocy gracze Trefla Paweł Leończyk i Milan Milovanović. Szczególnie ten pierwszy do przerwy z gry był bezbłędny, dokładając także cenne asysty i zbiórki. Trefl prowadził wówczas 43:35, ale po przerwie oddał inicjatywę rywalom, przegrywając tę odsłonę aż 19 punktami. W decydujących momentach meczu gospodarze jeszcze wracali, ale znów wyłącznie za sprawą walecznych Milovanovicia i Leończyka. Pozostali gracze do tej dyspozycji się nie dostosowali, dając zbyt mało Treflowi, by odnieść drugie zwycięstwo w sezonie.

O CO WALCZĄ?

To był mecz walki, zmiennych losów, ale ostatecznie cieszą się po nim tylko goście z Dąbrowy Górniczej. Treflowi znów zabrakło szerszej rotacji, spokoju i konsekwencji. Jak wówczas, gdy na 2 minuty przed końcem przy stanie 68:76 piłkę miał Vernon Taylor, ale dał się złapać na prosty faul ofensywny. W efekcie sopocianie znajdują się na samym dnie ligowej tabeli i, jak zauważył trener Kloziński, być może przyjdzie mu walczyć o utrzymanie w lidze.

Paweł Kątnik
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj