Wychowanek Polonii Gdańsk – Jacek Paszulewicz w roku 2005 w barwach Wisły Kraków zdobył swoje trzecie mistrzostwo Polski. Do drużyny wchodził wówczas 20-letni Kuba Błaszczykowski. Swoją karierę zaczynał w Zabrzu. Z kolei Górnik to był ostatni krajowy „przystanek” Jacka Paszulewicza.
Kuba potrafił dryblować z piłką przez 2 minuty. Nie potrzebował partnerów, nie przeszkadzali mu też rywale. Do Krakowa przybył z 5. ligi i od razu stał się podstawowym graczem. Europejską markę wyrobił sobie w Borussi Dortmund. Potem były nieudane transfery do Fiorentiny i Wolfsburga. 11 lutego, po 11 latach, Kuba Błaszczykowski znowu zagra w polskiej ekstraklasie.
– To będzie trudny powrót. O gestach, ratujących klub, za kilka tygodni kibice nie będą już pamiętać. Kuba będzie rozliczane za to, co wniesie na boisko, a nie za to, co wniósł do klubowej kasy. Lekko nie będzie, tym bardziej, że ostatnio praktycznie nie grał. Trening i mecz, to dwie różne historie – mówi Paszulewicz
KOLEGA I PODOPIECZNY
Jacek Paszulewicz był kolegą z boiska Piotra Stokowca i podopiecznym Adama Nawalki. Na dziś wyżej stoją akcje trenera Lechii.
– Zawsze był charakterny i uporządkowany. Efekty widać było już w Zagłębiu Lubin. W Gdańsku powinno skończyć się europejskimi pucharami – ocenia Paszulewicz.
Trudniejsze zadanie przed Nawałką. – W Górniku grał o przetrwanie. W Lechu zawsze gra się o mistrzostwo. Presja jest olbrzymia. Przy aktualnej dyspozycji i punktowym dorobku zadanie raczej niewykonalne – ocenia gość radiowej „Dogrywki” w rozmowie z Włodzimierzem Machnikowskim.
Posłuchaj całej rozmowy:
wm/mk