Trzech punktów nie ma, ale przynajmniej w obronie bez strat. Arka w Lubinie przerwała passę porażek

Pięć porażek z rzędu i basta – piłkarze Arki zdobyli pierwszy punkt w 2019 roku. Gdynianie w Lubinie nie byli zespołem lepszym, groźnie atakowali przez mniej niż pięć minut. Żółto-niebiescy zachowali jednak czyste konto, przetrwali trudne momenty i wyszarpali rywalom remis 0:0. Pierwsza połowa wyglądała tak, jakby żaden z zespołów w „meczu przyjaźni” nie chciał skrzywdzić rywala. Zagłębie groźniej spróbowało raz. W 13. minucie Filip Starzyński strzelał z rzutu wolnego, Pavels Steinbors „wypluł” piłkę, ale na tyle szczęśliwie, że przeciwnicy nie mogli nawet spróbować dobitki. Poza tym gospodarze grali lepiej, przeważali na boisku, ale nie przekładało się to na konkretne sytuacje bramkowe, a raczej na sporadyczne spowodowanie zamieszania w polu karnym Arki.

TRZY MINUTY W ATAKU

Gdynianie czekali, skupiali się na obronie, aż pod koniec mocniej ruszyli do przodu i byli o włos od wyjścia na prowadzenie. Najpierw Michał Janota pokazał, że nie tylko Starzyński potrafi dobrze wykonać rzut wolny. Pomocnik uderzył celnie, obok muru, ale Konrad Forenc spisał się bez zarzutu. Chwilę później dobrym dośrodkowaniem popisał się Marko Vejinović, zawodnik „Miedziowych” Łukasz Poręba chciał wybić piłkę, ale trafił tak, że futbolówka uderzyła w słupek. Kilka centymetrów bliżej środka bramki i gdynianie cieszyliby się z gola. To były jedyne warte odnotowania ataki Arki w pierwszej połowie.

ZAGŁĘBIE PRZEWAŻAŁO

Janota mówił w przerwie, że rzeczywiście gospodarze byli lepsi, ale w drugiej części gdynianie będą chcieli odwrócić obraz meczu. No cóż, te zapowiedzi nie miały wiele wspólnego z rzeczywistością. To Zagłębie atakowało, próbowało budować ataki pozycyjne. „Miedziowi” najgroźniejsi byli jednak po stałych fragmentach gry. Starzyński przy drugiej próbie trafił w słupek, a przy trzeciej siatka nawet zatrzepotała, ale tylko dlatego, że piłka uderzyła ją z zewnętrznej strony. Inicjatywy nie można jednak było gospodarzom odmówić.

STEINBORS URATOWAŁ PUNKT

Arka – po raz kolejny – obudziła się w końcówce. Gdynianie nieco odważniej ruszyli do przodu, wywalczyli nawet rzut rożny, ale znów – zabrakło konkretów. Nie było piłkarza, który wziąłby na siebie odpowiedzialność, „zrobił” przewagę, zaskoczył rywali. Wszystko toczyło się w tym samym, jednostajnym tempie. W doliczonym czasie gry jeszcze na murawie zrobiło się gorąco. Najpierw Steinbors w niesamowity sposób obronił sytuację sam na sam z Patrykiem Szyszem, po chwili piłka po rzucie rożnym trafiła w słupek. W końcu jednak gdynianie wybili piłkę i sędzia zakończył spotkanie.

PUNKT ZA OBRONĘ

Zespół Zbigniewa Smółki nie był w Lubinie lepszy. Przeciwnie – to Zagłębie przeważało, stwarzało sytuacje i aktywnie walczyło o trzy punkty. Gdynianie w końcu jednak byli w stanie zachować czyste konto i chociażby za to sprawiedliwie należy im się jeden punkt. Passa porażek została przerwana, do przełamania została seria meczów bez zwycięstwa.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj