Lechia Gdańsk w sobotę podejmie Legię Warszawa. Wygrana w tym meczu przybliży jedną z drużyn do mistrzostwa Polski. – Mimo że Legia jest takim przeciwnikiem, który elektryzuje kibiców, to dla nas nie jest ona problemem – podkreśla trener Piotr Stokowiec.
Włodzimierz Machnikowski: To może być historyczny tydzień w pana karierze. Wystarczą trzy zwycięstwa z Legią, Jagiellonią, a potem Cracovią, a Puchar Polski i krajowe mistrzostwo będą na wyciągnięcie ręki.
Piotr Stokowiec: To nie tylko ważny tydzień dla mnie, ale również dla klubu i zawodników. Skupiamy się na tym, aby dobrze zrealizować nasze założenia. Nie mamy poczucia, że uczestniczymy w czymś przygniatającym. Normalnie podchodzimy do tego, trenujemy i przygotowujemy się tak, jak do każdego meczu. Myślę, że na bezpośrednie emocje przyjdzie czas przed samym meczem, natomiast reszta odbywa się rutynowo. Spokój i stabilizacja są nam teraz potrzebne. Na pewno możemy wiele zyskać, ale nie chcemy dokładać sobie presji, że mamy coś wielkiego do stracenia.
– Poza świetnym wynikiem ze Szczecina przywieźliście poczucie mocy i świadomość, że nie ma serii porażek, bo złośliwi zaczynali wam wytykać dwie porażki z rzędu i ryzyko trzeciej.
– W piłce przez tydzień może się wiele wydarzyć, dlatego cały czas trzeba mieć się na baczności. Ale w sporcie ważna zawsze jest też odpowiedź na potencjalny kryzys. Zrobiliśmy to, jak należy, trzy punkty przyjechały do Gdańska i z tego się bardzo cieszymy. Ten wynik dał nam pozytywnego kopa i zapowiada się bardzo ciekawy tydzień oraz emocjonująca końcówka dla całej ligi. Cieszę się, że to Lechia sprawia, że te emocje sięgają zenitu. Podobnie było zresztą w poprzednim sezonie, tylko z tą różnicą, że te emocje były na niskim poziomie.
– Legia ostatnio nie straszy. Jak podchodzicie do spotkania z obrońcami tytułu?
– Bez bojaźni. Nie boimy się nikogo. Skupiamy się na tym, co mamy do zyskania i na tym, co możemy zrobić. Mimo że Legia jest takim przeciwnikiem, który elektryzuje kibiców, to dla nas nie jest ona problemem. Cieszymy się, że gramy akurat z nimi. Ten mecz będzie świętem piłkarskim w Polsce i Lechia będzie miała w nim swój udział. To samo tyczy się czwartkowego finału Pucharu Polski. To świetna sprawa, jesteśmy do tego pozytywnie nastawieni, bo po prostu na to zapracowaliśmy. Nie możemy się bać, nie możemy myśleć o stratach, tylko o zyskach. Inaczej ta presja nas sparaliżuje.
– Tych strat było całkiem dużo w obronie. W trzech meczach straciliście aż dziewięć bramek.
– Zwracamy na to uwagę, jednak czasami nie ma czasu, żeby popracować dłużej nad pewnymi rzeczami. Cały czas coś się dzieje, są przetasowania w składzie. Liczymy się z tym, że mogą być zaraz absencje kartkowe czy przeciążeniowe, tak jak w przypadku Makowskiego. Tomek wypadł nam z powodu obciążeń meczowych. Granie co trzy dni odbiło się na nim, spuchło mu kolano, w którym zebrało się trochę płynu. Grał zarówno w kadrze, jak i w lidze, dlatego musieliśmy zejść trochę z obciążeń, mimo że jest bardzo wydolnym chłopakiem. Na pewno musimy mieć z tyłu głowy trudy sezonu, a w grze obronnej być bardziej skoncentrowani. Spróbujemy dopracować jeszcze mentalnie te kwestie, bo gry w obronie się nie zapomina. Mimo dwóch przegranych, uważam, że nasza gra ofensywna idzie do przodu, rozwijamy się i jestem optymistą przed nadchodzącymi meczami.
– Co się dzieje z Flavio Paixao? Chyba nie zapomniał jak się strzela gole, choć ostatnio się nam zawiesił.
– Myślę, że nie mamy prawa narzekać na cokolwiek. Nie pozwolę na deprecjonowanie gry jego ani kogokolwiek z mojej drużyny. Flavio jest naszym najlepszym strzelcem i to między innymi dzięki jego dobrej postawie jesteśmy w tym miejscu. Nie zapominajmy, że gramy co trzy dni i każdy ma swój bak paliwa, który ma prawo się wyczerpać. Ja w niego bardzo mocno wierzę. W decydujących momentach zawsze dawał drużynie to, czego potrzebowała. Nie boję się o niego i jestem pewien, że Flavio jest cały czas z nami. Mimo że nie strzelał bramek, to pracował dla zespołu i był jego mocnym punktem.
Włodzimierz Machnikowski/mkul/mrud