Piłkarze, którzy przeszli do historii: „Zasłużyliśmy. Świętowanie bez szaleństwa. W niedzielę kolejny mecz”

Idziemy świętować, zasłużyliśmy – mówił po zdobyciu Pucharu Polski Lukas Haraslin. – Finałów się nie gra, finały się wygrywa – dodał Daniel Łukasik, dla którego było to trzecie takie trofeum. – Bohaterem jest cała drużyna, sztab i kibice – skomentował ten sukces najlepszy zawodnik meczu Artur Sobiech. Na przestrzeni dziewiętnastu dni był to piąty mecz biało-zielonych. Każdy o ogromną stawkę. – Czuję się zmęczony, ale teraz to zostawiam. Idę świętować, bo naprawdę zasłużyliśmy. Nie graliśmy ani jednego meczu u siebie, nawet w finale nie byliśmy tym „gospodarzem”. Cieszymy się z sukcesu i jedziemy do domu – mówił po finale Lukas Haraslin.

FINAŁY SIĘ WYGRYWA

Dla Słowaka był to pierwszy Puchar Polski. Więcej doświadczenia w tej kwestii ma Daniel Łukasik, który po raz trzeci zdobył to trofeum. – To kolejny wyjątkowy puchar. Po raz pierwszy zdobywam go z Lechią Gdańsk, po raz pierwszy od dawna w ogóle podnoszę to trofeum. Finałów się nie gra, finały się wygrywa. Każdy dołożył cegiełkę do tego sukcesu. Każdy trener, członek sztabu, wszyscy zawodnicy. Przez dziesięć miesięcy bardzo mocno na to pracowaliśmy. To jest przypieczętowanie tego, co wydarzyło się przez ostatni rok – mówił środkowy pomocnik.

EFEKT ROCZNEJ PRACY

Długie miesiące pracy podkreślił też kapitan Lechii Flavio Paixao. – Cała drużyna pracowała dziesięć miesięcy na ten dzień. To był super dzień dla nas. To też bardzo ważny moment dla miasta i kibiców. Od pierwszego meczu dzisiejszy sukces był naszym celem. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Ludzie nie wiedzą, jak ciężko pracujemy. Widzą tylko to, co dzieje się na boisku, a nie patrzą na to, co mamy w domu, jak trenujemy. Później, kiedy przychodzi sukces, jest bardzo dużo radości i emocji – mówił Portugalczyk, który po końcowym gwizdku nie potrafił powstrzymać łez wzruszenia.

KRÓL ARTUR DOCENIA DRUŻYNĘ

W końcówce piłkarze Lechii przeżywali konkretną huśtawkę emocji. Najpierw do siatki trafił Flavio, ale po dłuższej chwili i weryfikacji VAR-u gol został anulowany. Portugalczyk znalazł się na minimalnym spalonym. Gdańszczanie jednak ruszyli do ataków i kilka minut później gola strzelił Artur Sobiech. Napastnik został ogłoszony najlepszym zawodnikiem i bohaterem meczu, ale sam zwraca uwagę na kolektyw. – Bohaterem jest cała drużyna, sztab i kibice. Wszystkim, którzy dołożyli cegiełkę, należał się ten puchar i zabieramy go do Gdańska. Zadziałał instynkt napastnika. Dostałem bardzo dobrą wrzutkę od Flavio, chciałem przeciąć tor lotu piłki, udało się i jest zwycięstwo. Ten zespół stać jeszcze na bardzo wiele – zapowiedział napastnik.

NIEUZNANA BRAMKA POMOGŁA

Paradoksalnie nieuznana bramka nie podłamała, a jeszcze bardziej zmotywowała biało-zielonych. – To, że bramka nie została uznana, dało nam bodziec. Wielu w szatni mówiło, że czuło, że ten gol jeszcze raz padnie. Reakcja była właściwa. Przeczuwaliśmy, że jeszcze w regulaminowym czasie gry możemy ten mecz wygrać – mówił Łukasik. – Po pierwszej strzelonej bramce mówiliśmy od razu, że idziemy po drugą. Wierzyliśmy w to. Nie chcieliśmy dogrywki, bo wiedzieliśmy, że możemy dużo stracić – dodał Haraslin.

Słowacki skrzydłowy docenił też wsparcie tysięcy kibiców z Gdańska. – Wspaniały doping i z jednej, i z drugiej strony. Cieszymy się, że kibice wspierali nas do ostatniego gwizdka. Możemy razem świętować. To dodało nam i fizycznej, i psychicznej siły. Nie zawsze jest tak, jak sobie zakładasz, ale najważniejsze, że wygraliśmy i zabieramy puchar do Gdańska.

POWRÓT DO LIGOWEJ RZECZYWISTOŚCI

Czasu na świętowanie piłkarze Lechii mają niewiele, bo już w niedzielę po raz trzeci w tym sezonie zagrają z Cracovią. Jeżeli chcą pozostać w grze o mistrzostwo Polski, muszą ten mecz wygrać. Ma tego świadomość Haraslin. – Wszystko będzie pod kontrolą, bez żadnych wariacji, bo w niedzielę mamy już kolejny mecz – mówił po finale Słowak. W te same tony uderzał Daniel Łukasik. – Teraz jeszcze cztery kolejki przed nami, wracamy do ligowej rzeczywistości.

Moje bramki nie są ważne, ważna jest drużyna. Teraz jedziemy, świętujemy i wracamy do ligi – wtórował im Flavio Paixao, którego gol został anulowany. Chwilę po tym Portugalczyk zanotował asystę.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj