W lipcu skończy 24 lata i dopiero teraz, piłkarsko, po raz pierwszy opuścił słoneczną Hiszpanię. Przeskok z trzeciej ligi na najwyższy poziom rozgrywkowy jednak przyciąga, a wysokie temperatury sprzyjają szybkiej aklimatyzacji. – To duża rzecz grać w drużynie z europejskiej ekstraklasy – mówi nowy nabytek Arki Gdynia, Santi Samanes.
Choć Polska zupełnie nie przywołuje na myśl upałów, a zamiast tego słynie ze srogich zim, szalejąca obecnie w Europie fala gorąca nie omija kolejny rok z rzędu także naszego kraju. Cieszy się z tego nowy skrzydłowy Arki, Santiago Samanes, który nie tylko zamienił ligę hiszpańską na polską, ale i będzie musiał odnaleźć się w zupełnie odmiennych od dotychczasowych warunkach pogodowych. Przynajmniej teoretycznie.
– Klimat wydaje mi się obecnie bardzo podobny do hiszpańskiego – mówi z uśmiechem do mikrofonu Radia Gdańsk pomocnik, który do Gdyni przyjechał niewiele ponad dwa tygodnie temu.
Posłuchaj rozmowy z Santim Samanesem:
„MORZA SZUM, PTAKÓW ŚPIEW, ZŁOTA PLAŻA POŚRÓD DRZEW”
– Myślę, że na dobre wyjdzie mi fakt, iż mój okres adaptacji przypadł na okres letni. To duży plus – kontynuuje zawodnik, podczas gdy w dniu naszej rozmowy temperatura wokół Stadionu Miejskiego w Gdyni przekracza w porannych godzinach 25 stopni.
Upały lubi, ale nie jest wybredny także wtedy, gdy ich nie ma. Urodzony w Berriozar, małej miejscowości położonej we wspólnocie autonomicznej Nawarry piłkarz przyzwyczaił się do ciepła, ale i częstych opadów deszczu oraz chłodnych zim.
– Pampeluna leży na północy Hiszpanii i zimą też zmaga się z chłodnym klimatem. Może nie tak bardzo, jak tutaj, ale nie jest gorąco przez cały rok. Nie będzie mi się zatem ciężko przystosować do tutejszych warunków – zauważa.
„TO DUŻA RZECZ GRAĆ W DRUŻYNIE Z EUROPEJSKIEJ EKSTRAKLASY”
Na wyjazd ze słonecznej Hiszpanii czekał długo. Dopiero na niewiele ponad miesiąc przed swoimi 24. urodzinami przyznał przed samym sobą, że przeskok z trzeciego poziomu rozgrywkowego na ekstraklasowy jest warty zamiany Półwyspu Iberyjskiego na Polskę.
– Wiem, że zrobiłem krok naprzód w swojej karierze – przyznaje pomocnik. – Gdyby było inaczej, nie przyjechałbym tutaj. To duża rzecz grać w drużynie z europejskiej ekstraklasy, to już zupełnie inny poziom – dodaje w skupieniu.
Wie, że wyzwań będzie wiele. Ligi polskiej nie zna bowiem ani w praktyce, ani w teorii, bo jak przyznaje, fanem polskiego grania – niespodzianka – nigdy nie był.
– Szczerze, nie widziałem żadnego meczu Ekstraklasy. Obejrzałem kilka skrótów spotkań derbowych, które przyciągają największą uwagę. Widziałem też polskie drużyny grające w europejskich pucharach, gdy trafiały do grupy z drużynami z Hiszpanii – zdradza.
DRASTYCZNA ZMIANA BARW
Gdy pytamy Santiago o to, jak podobają mu się żółto-niebieskie kolory Arki, ten odpowiada natychmiast. – Bardzo, koszulka mocno przyciąga uwagę. Podobają mi się jej barwy.
– Mam bardzo wiernych przyjaciół, którzy wspierają mnie i śledzą drużyny, w których gram. Wszystkim podoba się koszulka Arki i już mam zamówienia na to, żeby szybko wysłać im do Hiszpanii ich własny egzemplarz – kontynuuje.
Pytania nie zadajemy bez przyczyny. W ostatnim zespole, Coruxo FC, reprezentował barwy… biało-zielone. Zawodnik nas jednak nie zaskakuje. Doskonale wie, co oznaczają one w Trójmieście.
– Wiem o tym od pierwszego dnia! Moją pierwszą lekcją od momentu przybycia do Gdyni była informacja, że zielony to kolor rywala, więc od samego początku jest to dla mnie jasne – przyznaje Hiszpan.
WALKA Z BYKAMI
Już w czwartek piłkarze Arki rozpoczną ośmiodniowe zgrupowanie w Gniewinie. Coś, co w Gdyni jest już doskonale znane, dla Santiago Samanesa będzie wyczekiwaną ciekawostką.
– Powiedziano mi, że było to miejsce zgrupowania reprezentacji Hiszpanii. Tym bardziej nie mogę się doczekać, aż tam pojedziemy i zobaczę, jak to wszystko wygląda – przyznaje nowy piłkarz żółto-niebieskich.
Na drzwiach pokoi hotelu Mistral w Gniewinie wciąż widnieją nazwiska piłkarzy tamtejszej drużyny, która wygrała Euro w Polsce i na Ukrainie, są na nich także i ich zdjęcia.
Trzy lata temu Michał Nalepa żartował podczas zimowego zgrupowania do mikrofonu Radia Gdańsk, że jako zdeklarowany kibic Realu Madryt „zamieszkał pod Víctorem Valdésem, czyli pod złym adresem”. Pytamy zatem i Santiago, czy jest jakiś zawodnik z drużyny z 2012 roku, którego chciałby – bądź nie chciałby – zobaczyć na drzwiach do swojego pokoju.
– Chciałbym, żeby był to David Silva – odpowiada bez zastanowienia. – To piłkarz, którego uwielbiam. Być może nie miał wokół siebie tyle marketingu, co wówczas inni zawodnicy reprezentacji Hiszpanii, ale moim zdaniem jest fenomenalnym graczem – podsumowuje.
ANI REAL, ANI BARÇA
Na sam koniec zadajemy pytanie, które musiało paść: Real czy Barcelona?
Santi najpierw uśmiecha się od ucha do ucha, po czym wykrzykuje: – Osasuna! Kibicuję Osasunie, to drużyna z mojego miasta.
– I nie interesują cię pozostałe? – kontynuujemy.
– Messi. Interesuje mnie Messi, tak to ujmę. Moim zdaniem on nie ma żadnej konkurencji – odpowiada piłkarz.
– Jeśli uda mi się w tym sezonie upodobnić do niego choć trochę, to już będzie wspaniale – podsumowuje.
Tego życzymy!