Porażka Arki na inaugurację PKO Ekstraklasy. Żółto-niebiescy przegrali na własnym boisku z Jagiellonią Białystok 0:3. Bramki dla gości strzelali Bartosz Bida, Jesus Imaz i Taras Romanczuk.
Przed początkiem sezonu wszyscy kibicie w Gdyni zastanawiali się, jak Jacek Zielińsk załata dziury po Vejinoviciu, Janocie i Zarandii. Miały w tym pomóc nowe nabytki w postaci Antonika, Busuladzicia i Skhirtladze. Od pierwszych minut fani żółto-niebieskich mogli oglądać jednak tylko pierwszą dwójkę. W oczy w szczególności rzucał się spełniający wymóg młodzieżowca Kamil Antonik. Skrzydłowy ściągnięty latem z II-ligowej Resovii od początku wykazywał dużą ochotę do gry. Już chwilę po rozpoczęciu gry mógł zaliczyć swoją pierwszą asystę w PKO Ekstraklasie, jednak po jego dośrodkowaniu Maciej Jankowski uderzył tylko w boczną siatkę.
SZYBKA ODPOWIEDŹ JAGI
Po pierwszym ostrzeżeniu gospodarzy, piłkarze Jagiellonii nie zamierzali pozostawać dłużni. Z tą różnicą, że zrobili to do bólu skutecznie. Akcje rozpoczął Kuba Wójcicki, który posłał piłkę na wolne pole do Jesusa Imaza, ten złamał do środka i wyłożył futbolówkę na 5 metr. Tam idealnie znalazł się Bartosz Bida i w swoim debiucie w Ekstraklasie mógł cieszyć się z pierwszej bramki w sezonie. 18-latek potwierdził swoją pazerność na gole i to, że piłka go szuka, o czym zresztą można było się już przekonać na boiskach pierwszej ligi. Z minuty na minutę to Jagiellonia zdobywała przewagę, a Arka tylko mogła patrzeć jak białostoczanie grają w piłkę. Żółto-niebiescy nie mogli sobie poradzić w szczególności po swojej lewej stronie, gdzie bardzo dobrze układała się współpraca Jesusa Imaza i Tomasa Prikryla. Hiszpan i Czech non stop wymieniali się pozycjami, czym siali zamęt w szeregach gospodarzy.
DEJA VU?
Na grę gości patrzyło się z czystą przyjemnością, a potwierdzeniem tego było podwyższenie prowadzenia podopiecznych Mamrota w 18 minucie spotkania. W głównej roli wystąpili… a jakże Imaz z Prikrylem, którzy rozegrali niemal identyczną akcję, jak przy bramce Bidy. Rolę asystenta odegrał Czech, a egzekutora Hiszpan, który płaskim strzałem w długi róg bramki sprawił, że Pavels Steinbors wyciągał piłkę z siatki po raz drugi. W obu sytuacjach można powiedzieć, że napastnicy Jagi mieli tyle miejsca, że mogliby dodatkowo rozłożyć grilla. Arka natomiast nie mogła się otrząsnąć i w zasadzie wyglądała jak małe dziecko. Tylko dzięki nieskuteczności piłkarzy Jagiellonii, gospodarze do szatni schodzili z „zaledwie” dwubramkową stratą.
ZMIANY DAŁY NADZIEJĘ
Jacek Zieliński nie mógł czekać dłużej i od początku drugiej połowy wprowadził na boisko świeżych zawodników. W miejsce niewidocznych Koleva i Cvijanovicią weszli Nalepa oraz Młyński i od razu było widać poprawę. Arkowcy wyraźnie się ożywili, ale mimo starań nie mogli się przedrzeć przez dobrze ustawioną defensywę Jagi. Białostoczanie wbrew teorii Czesława Michniewicza, że 2:0 to najniebezpieczniejszy wynik, cofnęli się i cierpliwie czekali na okazję do kontry. Mimo to Arka wyraźnie poczuła krew i coraz mocniej spychała gości pod ich pole karne. Najlepszą okazję na złapanie kontaktu miał Kamil Antonik, który posłał prawdziwą „bombę” na bramkę strzeżoną przez Damiana Węglarza, ale piłka zatrzymała się tylko na poprzeczce.
WYPUNKTOWANI
To Arka była zespołem lepszym w drugiej połowie. To Arka miała więcej z gry. Jednak na Jagiellonię to było zdecydowanie za mało. Białostoczanie niczym wytrawny bokser czekali na swoją szansę i gdy tylko nadarzyła się okazja, to ją wykorzystali. Cios, który położył gospodarzy na deski pięknym strzałem głową wyprowadził Taras Romanczuk, tym samym ustalając wynik spotkania. Arka jeszcze dzielnie walczyła o bramkę honorową, ale – jak przez większość spotkania – była po prostu nieskuteczna.
TYLKO JEDEN NIE ZAWIÓDŁ
Z nowych zawodników Arki, którzy pojawili się na boisku, tak naprawdę nie zawiódł tylko Kamil Antonik. 21-latek szukał gry na jeden kontakt, próbował indywidualnych akcji i brał ciężar gry na siebie. Miał też kilka swoich sytuacji, ale nie udało mu się zmienić losów spotkania. Niemniej jednak Arka będzie miała z tego chłopaka duży pożytek. Młody skrzydłowy może być jednym z objawień w nadchodzącym sezonie PKO Ekstraklasy. Nic dobrego nie można natomiast powiedzieć o drugim z letnich nabytków Arki – Azerze Busuladziciu. Bośniak był kompletnie niewidoczny, nie dawał nic w grze do przodu i ani przez chwilę nie nawiązał poziomem do Marko Vejinovicia. Mimo wszystko Arka przez większą część meczu stanowiła tylko tło dla Jagiellonii i zasłużenie przegrała na inaugurację sezonu.
Arka Gdynia – Jagiellonia Białystok 0:3 (0:2)
Bramki: 6′ B. Bida, 18′ J. Imaz, 80′ T. Romanczuk
Arka: P. Steinbors – D. Zbozień, A. Danch, F. Helstrup, A. Marciniak – A. Deja, A. Busuladzić (80′ R. Siemaszko) – K. Antonik, G. Cvijanović (46′ M. Nalepa), M. Jankowski – A. Kolev (46′ M. Młyński)
Jagiellonia: D. Węglarz – J. Wójcicki, Z. Arsenić, N. Mitrović, Guilherme – T. Romanczuk, M. Pospisil – B. Bida (60′ P. Klimala), J. Imaz (77′ M. Poletanović), T. Prikryl – O. Mudrinski (59′ M. Kostal)
Michał Kułakowski