Szymon Kołecki dla RG: Kocham sport i będę trenował do końca życia. Dzięki MMA chcę zabezpieczyć przyszłość swoich dzieci

Przechodząc do wątków związanych z Pana karierą w mieszanych sztukach walki, muszę powiedzieć, że byłem mocno zdziwiony, kiedy w wywiadzie z „Przeglądem Sportowym” powiedział Pan, że nie będzie walczył o najwyższe cele, bo wie, że wywalczenie mistrzostwa UFC jest poza zasięgiem. Chce Pan rozegrać dziesięć mocnych, porządnych walk. To było trudne, żeby przewartościować się na taką postawę z mistrza, który zawsze walczył o najwyższe cele?

Nie, nie było to trudne, bo w swojej dyscyplinie osiągnąłem wszystko, co mogłem i jestem sportowcem spełnionym, Nie muszę swoich ambicji zaspokajać kolejnymi tytułami. Doskonale wiem, jak trudną dyscypliną są mieszane sztuki walki i podszedłem do niej z bardzo dużym respektem i pokorą. Oczywiście, będę się starał osiągnąć jak najwyższy poziom, ale ani wiek, ani moje możliwości nie predysponują mnie do osiągania najlepszych wyników na świecie.

W bardzo świadomy sposób podszedł Pan do zmiany dyscypliny, ale czy było coś, co zaskoczyło Pana w mieszanych sztukach walki?

Zawsze są drobiazgi, które zaskoczą. Generalnie jednak skala trudności i wyzwań zgadzała się z tym, czego oczekiwałem.

A jeżeli chodzi o aspekt finansowy, chociaż oczywiście nie chcemy Panu zaglądać do portfela, ale mówi się, że Szymon Kołecki będzie sponsorował Polski Związek Podnoszenia Ciężarów z tych pieniędzy, które wygrał w mieszanych sztukach walki, bo są tak ogromne.

Niewątpliwie są duże. I pewnie gdyby nie to, że mam czwórkę dzieci i pracuję nad zabezpieczeniem ich przyszłości, to coś drobnego dałbym radę zasponsorować.

A już poważnie – gdyby kiedyś miał Pan decydować uwzględniając tylko aspekt finansowy, to mieszane sztuki walki bezdyskusyjnie wygrałyby z podnoszeniem ciężarów, prawda? To są zupełnie inne poziomy.

Gdyby miał decydować tylko aspekt finansowy, to pewnie tak, chociaż ja bardzo dobrze zarabiałem będąc na szczycie i zdobywając medale. Miałem świetne kontrakty sponsorskie i nie narzekałem na brak pieniędzy, bo naprawdę dobrze zarabiałem. Ale oczywiście w sztukach walki zarabiam więcej, bez dwóch zdań. Przypomnę jednak, że przed chwilą pytał mnie Pan, jak mnie przedstawić. Ja powiedziałem, że jestem ciężarowcem startującym w mieszanych sztukach walki. I w każdym innym aspekcie wybrałbym podnoszenie ciężarów, bo to tę dyscyplinę kocham najbardziej.

To co z Panem teraz? Pewnie w głowie ma już Pan ustalony moment, w którym skończy z mieszanymi sztukami walki, co dalej?

Mam jeszcze w kontrakcie trzy walki do stoczenia, myślę, że odbędą się do końca 2020 roku. Czy będą kolejne – trudno powiedzieć. Na razie planuję, że to może być koniec w MMA. Nie mówię tego kategorycznie, bo zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Zaczynaliśmy od syna, zakończmy synem. Czy Pan życzyłby mu takiej kariery sportowej, jaką sam miał, czy jednak patrząc na wyrzeczenia wolałby Pan, żeby inaczej się to potoczyło?

Moja przygoda sportowa była fantastyczna. Treningi i starty dawały mi tyle radości, że życzę mu, żeby przeżył to samo. Przede wszystkim życzę mu jednak, żeby był zadowolony ze swoich wyników i spełnił swoje własne oczekiwania. Jeżeli sportowiec je spełni, jest naprawdę zadowolony i tego życzę każdemu.

A pozostała trójka? Też będzie dźwigała?

Trzy córki ćwiczą w grupie taneczno-akrobatycznej i chyba jednak przy tym zostaną.

Rozmawiał Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj