Trzy mecze, trzy zwycięstwa. Jedno z nich wydawało się być obowiązkiem, drugie figurowało w kategorii niełatwych, ale „do zrobienia”, natomiast trzecie – to w EuroCup – miało stanowić mission impossible. Trochę podobnie, jak powrót Josha Bostica do Gdyni. Asseco odhaczyło jedno i drugie.
Z EUROCUP PROSTO NA DERBY
Sezon 2019/2020 Asseco Arka Gdynia rozpoczyna jak marzenie. Wyjazdowe zwycięstwo w lidze, wygrana na wyjeździe w EuroCup, triumf w derbach – a w tym wszystkim on, Josh Bostic, ponownie rzucający do kosza w żółto-niebieskim trykocie.
I to rzucający tak, jak nas do tego przyzwyczaił. W meczu z EWE Baskets Oldenburg rzucił 21 punktów, na wyjeździe przeciw Spójni Stargard 23, a w derbowej potyczce z Treflem – 24. Trzy spotkania, w żadnym z których nie pozwolił sobie na zejście poniżej poprzeczki zawieszonej na wysokości dwudziestu oczek.
– To start jakiego chciałem, jakiego wszyscy chcieliśmy. W rozgrywkach EuroCup ważny jest każdy mecz, a zwycięstwo na wyjeździe smakuje jeszcze lepiej. Ciężko było wrócić po takim spotkaniu prosto na mecz derbowy – przyznał Amerykanin.
– Sopot zagrał świetnie. Przyjazd po ważnym zwycięstwie, w emocjach, i podjęcie tak trudnego, zadziornego zespołu nigdy nie jest łatwe. Odniesienie derbowego zwycięstwa dla miasta i dla kibiców było czymś wyjątkowym – mówił z błyskiem w oku.
Posłuchaj rozmowy z Joshem Bosticem:
NIEMOŻLIWE STAŁO SIĘ MOŻLIWE
Ciężko stwierdzić, w co w tym sezonie wierzyć było trudniej – w wyjazdowe zwycięstwo Asseco Arki w EuroCup przeciw trzeciej drużynie koszykarskiej Bundesligi, czy w to, że MVP sezonu 2018/2019 Energa Basket Ligi powróci po wakacjach do Gdyni.
– W trakcie swojej kariery nigdy nie doświadczyłem negatywnej sytuacji, wskutek której nie wróciłbym do swojej drużyny. To zawsze była kwestia chęci wspinania się coraz wyżej, jak po drabinie – powtórzył po meczu z Treflem Josh Bostic, który już w maju wyjaśniał w rozmowie z Radiem Gdańsk, dlaczego w żadnym zespole nie spędził więcej czasu niż jeden sezon.
– W tym roku sprzyjała sytuacja i zobaczyłem sens w tym, żeby wrócić. Wierzę w tę drużynę i oto jestem, więc jak się okazuje, nie było to takie niemożliwe – mówił z uśmiechem.
Co pomogło mu podjąć decyzję? – Starbucks! – zażartował amerykański obrońca, po czym dodał: – Tak naprawdę to było połączenie wielu powodów, ciężko mi podać jeden. Ale trener i cały sztab trenerski mieli z tym bardzo wiele wspólnego. Tak jak wspomniałem, wierzę w ich wizję. Miasto też jest świetne, o czym również już mówiłem – i nie kłamałem, że bardzo mi się tu podoba, podsumował.
ZASKOCZYŁ VEJINOVIĆ, ZASKOCZYŁ BOSTIC
Josh Bostic był w tym roku pierwszym z dwóch arcyważnych powrotów w gdyńskim sporcie. Amerykanin wrócił, by kontynuować realizację długoterminowego planu, jaki nakreślił dla Asseco trener Przemysław Frasunkiewicz. W piłkarskiej Arce cudownym powrotem okazał się Marko Vejinović, który choć początkowo miał zasilić szeregi zespołu Jacka Zielińskiego na zaledwie trzy miesiące, po wakacjach stwierdził, że Gdynia jest dla niego miejscem na dłużej.
– Wierzę, że z tą drużyną możemy osiągnąć coś wyjątkowego. Rok temu sprawy nie potoczyły się tak, jak tego chcieliśmy, więc dlaczego miałbym nie wrócić i nie spróbować raz jeszcze? – mówi Bostic. I deklaruje, że bardzo chętnie uściśnie dłoń swojego „piłkarskiego odpowiednika”.
– Zdecydowanie chciałbym go poznać! Staję się coraz większym fanem piłki nożnej, im więcej ją oglądam. Jestem zatem jak najbardziej za. Tylko powiedz mu, że to on płaci za kolację! – żartował po raz kolejny obrońca Asseco.
Na meczu piłkarskiej drużyny jeszcze nie był, ale i to ma w tym sezonie w planach. – Niestety do tej pory mi się to nie udało. Nie dlatego, że nie chciałem, raczej nie za bardzo pozwalały na to nasze plany zajęć. Ale zdecydowanie planuję zrobić co w mojej mocy, żeby w tym sezonie udać się przynajmniej na jeden ich mecz – obiecał.
„ODROBINĘ WIĘCEJ POKORY, O WIELE WIĘKSZY GŁÓD ZWYCIĘSTW”
Oczekiwania wobec Asseco w zeszłym sezonie były ogromne. Zawodnicy powtarzali w wywiadach, że celują w mistrzostwo, aby o mały włos nie potknąć się już na etapie ćwierćfinałów, w pięciu pojedynkach z warszawską Legią. Ostateczny brąz uznano w klubie – oraz na trybunach – za sukces, apetyt jednak rósł w miarę jedzenia.
– Zeszły sezon jako całość był bardzo udany, ale w tym roku wszystko jest już inne, włącznie z drużyną. Mam wrażenie, że od strony mentalnej mamy wśród chłopaków zupełnie inne nastawienie. Podchodzimy do tematu z odrobinę większą pokorą, ale jednocześnie jesteśmy o wiele bardziej głodni zwycięstw. Bardzo ekscytuje mnie to, co się wydarzy – deklaruje Bostic.
BYŁO LIDERÓW DWÓCH, ZOSTAŁ JEDEN
Łatwo nie będzie. W samym październiku podopieczni Frasunkiewicza, poza zmaganiami ligowymi, zagrają pięć spotkań w ramach EuroCup – w tym z klasowymi markami, takimi jak Unicają Malaga oraz Galatasaray.
– Terminarz jest ciężki, to będzie trudny miesiąc. W sumie zagramy bodajże aż 10 meczów – wylicza Amerykanin. I wie, że to na jego barkach będzie spoczywała duża część odpowiedzialności za ewentualne niepowodzenia – bo liderów w tym sezonie nie będzie już dwóch.
– W tym sezonie mamy tajną broń… – rozpoczyna zdanie obrońca Asseco.
Przerywamy mu: – Josha Bostica?
– Josh faktycznie, jest – śmieje się Amerykanin. – Wszyscy o tym wiedzą i na mnie skupiają swoją uwagę. Mamy jednak bardzo solidny zespół. Podkreślam tu słowo zespół, od pierwszego do ostatniego zawodnika, bo każdy z nich jest niebezpieczny. I nie mówię tu tylko o zdobywaniu punktów, a przede wszystkim o obronie. Naprawdę nie mogę się tego wszystkiego doczekać – przyznał zawodnik.
– Silny lider będzie zdecydowanie istotny, ale inne aspekty również: przygotowanie, kwestia odżywiania, sesje wideo, rozmowy z trenerami, same treningi. Wszystko to będzie ważne, w najmniejszym szczególe – kontynuował swoją wypowiedź Bostic.
– Wiedziałem, że wyzwanie będzie duże, ale odkąd byłem dzieckiem, nigdy z żadnego nie zrezygnowałem. Dlaczego więc miałbym zrobić to teraz? – dodał.
„HRYCANIUK TO WETERAN WŚRÓD WETERANÓW”
Swoją pracę zawsze traktował niezwykle poważnie. Zanim przybył na przedsezonowy obóz treningowy drużyny, był już po swoim własnym. – Gdy tu przyjechałem, byłem już gotowy i w formie. To była tylko kwestia dociśnięcia jeszcze bardziej, dopracowania szczegółów – przyznaje z powagą.
Pod względem profesjonalizmu bez wątpienia dogada się z powracającym w barwy gdyńskiego zespołu Adamem Hrycaniukiem.
– To jeden z moich ulubionych kolegów. Tak bardzo, jak silny jest fizycznie, tak jeszcze silniejszy jest psychicznie. Wiele się już od niego nauczyłem, od jego podejścia do koszykówki. Lubimy w szatni mówić, że jest weteranem weteranów, najbardziej profesjonalnym ze wszystkich profesjonalistów. Pomaga nam niesamowicie i cieszy mnie każda sekunda gry z nim – skomplementował reprezentanta Polski.
Uczestnika ostatnich mistrzostw świata oglądał również podczas turnieju w Chinach.
– Żartuję z niektórymi kolegami z drużyny, że kilka celnych rzutów więcej i Polska mogłaby dać radę w spotkaniu z USA. Polacy odwalili kawał dobrej roboty podczas całego turnieju. Jestem dumny z tego, że gram w Polsce, i że mamy w drużynie zawodnika, który reprezentował swój kraj. Mam nadzieję, że kultura koszykówki będzie tutaj nadal wzrastać – podsumował Bostic.