„Trudno jest podjąć złą decyzję, skoro wszystko możesz obejrzeć kilka razy”. Piłkarze Arki walczą z poderbowym poczuciem niedosytu [POSŁUCHAJ]

– Nie wiem do końca, czy się cieszyć, czy płakać – mówił na gorąco po meczu kapitan żółto-niebieskich w spotkaniu z Lechią, Pavels Steinbors. W Gdyni, choć wśród poderbowych emocji delikatnie przeważają te pozytywne, zawodnikom ciężko wyzbyć się poczucia niedosytu.
„BYŁEM PEWNY, ŻE WYGRAMY”

– Przed spotkaniem byłem pewny, że wygramy ten mecz. Nie wiem dlaczego, po prostu miałem w środku takie odczucie – przyznał łotewski bramkarz, który pod nieobecność wyeliminowanego przez żółte kartki Adama Marciniaka przejął w niedzielę opaskę kapitana.

Po Derbach Trójmiasta uczucie niedosytu mieszało się w Gdyni z szacunkiem dla zdobytego punktu, w który po bramce Lechii na 0-2 – pomimo bardzo dobrej postawy Arki w całym spotkaniu – wierzyli już tylko nieliczni.

– Rzadko tak bywało, że wracaliśmy w takiej sytuacji do pozytywnego wyniku, duży szacunek za to. Jak tak o tym myślę, to już mi lepiej. I nawet się troszeczkę cieszę – stwierdził ostatecznie golkiper Arki, a na jego twarzy zawitał delikatny uśmiech.

Posłuchaj wypowiedzi Pavelsa Steinborsa:

Z VAREM W GDYNI PRZYJAŹNI NIE BĘDZIE

…a przynajmniej jeszcze nie teraz. Można obstawiać raczej w ciemno, że kontrowersyjna sytuacja z ostatniego kwadransa spotkania będzie śniła się gdynianom przynajmniej do marcowego rewanżu w Gdańsku.

– W czasach, w których mamy VAR, jest to dla mnie niedopuszczalne – mówił po derbowym spotkaniu zrezygnowany Michał Nalepa.

– Nie będę się wymądrzał, ale patrząc z boiska – a byłem ustawiony tak, że to widziałem – przy bramce, po której odgwizdany został faul Davita Skhirtladze nie było żadnego faulu, moim zdaniem. Davit najpierw został popchnięty przez jednego z obrońców Lechii, a potem wpadł na bramkarza – podzielił się swoją wersją wydarzeń jeden z głównych bohaterów spotkania.

– Uważam, że świadczy to tylko o błędzie sędziego, który siedzi w wozie. Ma dużo czasu, widzi wszystko. Moim zdaniem bardzo trudno jest podjąć złą decyzję, skoro wszystko masz podane jak na tacy i możesz obejrzeć to kilka razy – przyznał Nalepa.

Posłuchaj rozmowy z Michałem Nalepą:

DWUNASTY ZAWODNIK

Kontrowersje towarzyszące Derbom Trójmiasta zaczęły się na długo przed tym, gdy piłkarze Arki i Lechii wyszli na murawę stadionu przy ul. Olimpijskiej. Jedną z nich było bez wątpienia odwołanie zgody na przyjazd do Gdyni kibiców gości. Ze wspomnianą decyzją niełatwo było się pogodzić nie tylko piłkarzom z Gdańska.

– Osoby na wysokich stanowiskach chcą dbać o bezpieczeństwo, ale ja jako sportowiec uważam, że gramy dla kibiców. Jeśli będę grał sam dla siebie, to jaki to ma sens? To jest rozrywka, to jest sport, to jest właśnie dla tych ludzi. Byłem bardzo szczęśliwy, gdy usłyszałem, że dla kibiców gości przeznaczono 700 biletów – przyznał po meczu Damian Zbozień.

– Jako sportowiec chciałbym, żeby kibice gości byli obecni na takich meczach. Najfajniej wspominam jako widowisko, niekoniecznie typowo sportowe, pierwsze derby, na których byli kibice gości. Do dziś wspominam je jako jedno z najfajniejszych spotkań, w jakich w życiu brałem udział – kontynuował obrońca Arki.

– Mam nadzieję, że władze staną następnym razem na wysokości zadania. Wiem, że to nie jest prosta sytuacja, ale myślę, że trzeba robić wszystko, żeby jednak zabezpieczyć wydarzenie, ale dać je oglądać wszystkim – dodał.

– Nas było dzisiaj na boisku dwunastu – podkreślił znaczenie dopingu z trybun Pavels Steinbors. – Nasi kibice byli z nami i nie mogliśmy ich zawieść, to byłoby nienormalne. Dziękujemy im za doping. Myślę, że to duża ich zasługa, że dzisiaj wytrzymaliśmy i strzeliliśmy te dwie bramki – dodał bramkarz Arki.

Posłuchaj rozmowy z Damianem Zbozieniem:

NOWY TRENER GRZMI, ALE WIDZI POTENCJAŁ

Derby Trójmiasta były pierwszym i zarazem arcyważnym sprawdzianem dla nowego szkoleniowca żółto-niebieskich. Po zaledwie dziesięciu dniach na stanowisku, Aleksandar Rogić nie tylko wyszedł z nich obronną ręką. Okazuje się, że niewiele ponad tydzień to wystarczający czas również na to, aby przekonać do siebie swoich zawodników.

– Ma charyzmę, ma osobowość. Kiedy mówi, potrafi trzy razy uderzyć pięścią w stół. Bardzo się nakręca, emanuje od niego pozytywna energia – mówił po meczu z Lechią Pavels Steinbors.

– Bardzo wymagający człowiek, bałkańska krew, także możemy się spodziewać wybuchowości. To jest człowiek z wielką pasją w oczach i widać, że jak zaczyna o czymś mówić, to tak się nakręca, że kończy z ogromnymi emocjami – dodał Damian Zbozień.

– Trzeba robić to, czego od nas oczekuje. Sam nam powiedział, że prywatnie jest człowiekiem bardzo uśmiechniętym, żartownisiem, buduje atmosferę – ale są pewne zasady, które wprowadza i jest klarowna sytuacja: albo robisz to, czego on chce, albo po prostu nie będziesz grał – dodał obrońca Arki.

– Dla nowego trenera bardzo ważna jest głowa, strona psychologiczna. Żeby walczyć do ostatniej sekundy i – jeśli trzeba – grać do 100. czy nawet 110. minuty. Dzisiaj pokazaliśmy, że graliśmy do końca – podsumował Steinbors.

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj