Pracownik ochrony stadionu La Bombonera stracił pracę za swoje zachowanie podczas derbów Boca – River, w ramach półfinału Copa Libertadores. Słusznie?
Posłuchaj audycji:
RIVER W FINALE, BOCA POZA TURNIEJEM
Rozgrywki pomiędzy najlepszymi drużynami Ameryki Południowej oraz Meksyku znajdują się na ostatniej prostej do rozstrzygnięcia, która z nich wzniesie puchar za rok 2019. Obecny triumfator, River Plate, przegrał w ubiegłą środę półfinałowy rewanż z Boca Juniors 0-1, ale dwa gole strzelone przed własną publicznością w pierwszym meczu zapewniły mu finał.
Osiągniecie to miało wyjątkowo smakowity kontekst, gdyż kibice River mogli świętować awans do wielkiego finału na stadionie odwiecznego, największego rywala, jednocześnie eliminując go z rozgrywek. O puchar zawodnicy River Plate zagrają 23 listopada z Flamengo.
„ZROBIŁEM TO POD WPŁYWEM EMOCJI”
Wśród sympatyków River, uradowanych kolejnym dojściem podopiecznych Marcelo Gallardo do finału, był Néstor Gabriel Portillo – ochroniarz stadionu… Boca Juniors. Po tym, gdy rozbrzmiał ostatni gwizdek półfinałowego rewanżu, pracownik obiektu La Bombonera nie był w stanie ukryć swoich emocji i słono mu przyszło za to zapłacić.
– Myślę, że nie zrobiłem nic nadzwyczajnego – mówił zdumiony Argentyńczyk, który po meczu wymieniał przyjacielskie uściski z zawodnikami River, okazując radość z awansu ulubionej drużyny do finału. Jego dotychczasowy pracodawca – firma zabezpieczająca mecze Boca Juniors – na prośbę klubu rozwiązała z nim umowę o pracę.
– Nie jest zrozumiałe dla mnie to, żeby zwolnić kogoś za coś, co nie zrobiło nikomu krzywdy – kontynuował zmieszany ochroniarz-kibic. – Zrobiłem to pod wpływem emocji. Nie opuściłem swojego miejsca pracy. Nadal byłem na murawie, jedynie uściskałem kilku zawodników – dodał.
SZCZĘŚLIWY FINAŁ
Mecz pozostawił zatem słodko gorzki smak. – Cieszę się, bo wygraliśmy z Boca piąty raz, ale w domu prawie zabili mnie za to, co zrobiłem – chociaż wszyscy są za River Plate. Koniec końców, trzeba zarabiać i to jest dla nich ważniejsze, przyznał.
Brak profesjonalizmu okazał się jednak w tym wypadku korzystny. Szef ochrony River Plate, gdy tylko dowiedział się o zajściu, zaprosił świeżo upieczonego bezrobotnrgo na rozmowę o pracę. – Firma ochroniarska River sama skontaktowała się ze mną. Obym dobrze wypadł! – miał nadzieję niesforny kibic.
I faktycznie, wszystko wskazuje na to, że wypadł bardzo dobrze. Firma Tech, świadcząca usługi ochroniarskie dla River Plate, zatrudniła Portillo.
Na „Piłkarskie plotki” zapraszamy w każdą niedzielę o godz. 17:30 w magazynie „Radio Gdańsk Z boisk i stadionów”.