Był bohaterem ogromnego jak na polskie warunki transferu, wyjeżdżał z łatką sporego talentu i długo utrzymywał się na porządnym poziomie w Niemczech. Jaka była stara szatnia Ruchu Chorzów? Jak wyglądały negocjacje z Józefem Wojciechowskim i czy to w ogóle były negocjacje? Czy rywalizujący napastnicy mogą się przyjaźnić? Jak szatnia Hannoveru 96 zareagowała po tragediach, które dotknęły klubu? Między innymi na te pytania odpowiedział Znajomym ze słyszenia Artur Sobiech. Sobiech w swoim CV ma kilka naprawdę ciekawych klubów. Zaczynał w Ruchu Chorzów, który wtedy jeszcze był mocny, walczył o mistrzostwo, a w kadrze miał kilku co najmniej solidnych ligowców, którzy potrafili czasami wskoczyć o kilka poziomów wyżej. Później za astronomiczną jak na nasze warunki kwotę przeniósł się do Polonii Warszawa. Józefa Wojciechowskiego nikomu w polskiej piłce przedstawiać nie trzeba, podobnie Ebiego Smolarka, a między innymi ich spotkał właśnie w Warszawie. Jak mówi – stolica nie zawróciła mu w głowie.
Kolejnym etapem był Hanower. To tam został na dłużej, zadomowił się, był ważną częścią drużyny. Hannover 96 to klub naznaczony tragediami, które dotknęły także Sobiecha. W Niemczech spotkał też Artjoma Rudneva, który niedawno zakończył karierę z powodów rodzinnych. O tych wątkach, ale też bardzo wielu innych, napastnik Lechii opowiedział Znajomym ze słyszenia. Posłuchajcie: