Łukasz Kolenda wreszcie błysnął formą i był jednym z liderów Trefla w meczu z Legią w Warszawie. Sopocianie prowadzili od początku do końca i wygrali 92:71, czym zakończyli serię trzech porażek z rzędu. Przed meczem z Legią zła seria zmąciła nieco nastroje w ekipie, która była rewelacją początku sezonu.
NA PRZEŁAMANIE WARSZAWA
Legia wydawała się najlepszym przeciwnikiem na przełamanie złej passy Trefla. Przedostatni zespół w lidze, w dodatku pokonany u siebie przez Polpharmę, która wcześniej nie była w stanie wygrywać z żadnym z zespołów. Niemoc stołecznego zespołu potwierdziła się w pierwszej połowie meczu w Hali Koło. Duet Kowalczyk-Matczak zaliczył w pierwszej połowie 5 strat, głównie banalnych, po zagraniach nieobarczonych żadnym ryzykiem, a Trefl wykorzystywał to mądrze punktując spod kosza. Sopocianie prowadzili 12:3, potem 19:8, a po pierwszej kwarcie 23:13.
Wreszcie po serii słabszych gier, do dobrej dyspozycji wrócił Paweł Leończyk. Przeciwko BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski i Polskiemu Cukrowi Toruń zdobył łącznie zaledwie 7 punktów, a po połowie gry przeciwko Legii miał ich już 10. Zdobycz tym cenniejsza, że osiągnięta bez wsparcia Nany Foullanda, który w pierwszej części był niewidoczny. Trefl schodził na przerwę z pełną kontrolą tego co działo się na boisku i prowadzeniem 40:26.
Łukasz Kolenda – jemu poświęcano w ostatnich dniach dużo czasu. Niestety głównie z powodu kiepskiej dyspozycji. Od momentu powrotu ze zgrupowania seniorskiej reprezentacji przed Mundialem w Chinach, młody rozgrywający regularnie zawodzi. Jego skuteczność rzutów za trzy punkty w tym sezonie wynosi… 13-procent. Trener Marcin Stefański po przegranej z rąk Polskiego Cukru Toruń starał się diagnozować problem i szukać rozwiązań. – To bardzo utalentowany chłopak, któremu mówiłem, że będzie miał trudną rywalizację o miejsce i rolę z Medlockiem. W tym sezonie skończyła się juniorska koszykówka i pierwsze zachwyty nad Łukaszem. Im szybciej zda on sobie sprawę, że ważne jest dobro zespołu i nie zawsze musi rzucać sporo punktów tym lepiej – komentował trener Trefla. – Łukaszowi spadła decyzyjność, ale to ambitny chłopak z Ełku, który powinien się obudować – przekonywał Stefański.
I faktycznie, przełamanie nastąpiło już w meczu z Legią. Po pierwszej, jeszcze niekoniecznie dobrej połowie, w drugiej „Kolendziak” pokazał pazur, zdobył trójkę, cenny faul przy akcji 2+1, a cały mecz zakończył z bardzo dobrym dorobkiem 15 punktów.
MICHALAK NIE POSZALAŁ
Jeśli przeciwnik ma w swoim arsenale argument w postaci drugiego strzelca ligi, to kluczowym zadaniem jest zatrzymanie go. Michał Michalak notuje w bieżących rozgrywkach obłędne statystyki. Prawie 24 punkty i ponad 5 asyst na mecz, czynią go jednym z najefektywniejszych graczy ligi. Dlatego kluczowym zadaniem trenera Stefańskiego była neutralizacja poczynań 26-letniego rzucającego i ta sztuka się udała. Zaledwie 28-procentowa skuteczność i tylko 7 punktów Michalaka na pewno wystawia sopockiej obronie pozytywną recenzję.
Trefl wraca do dobrej gry, przebudzony sercem swoich ważnych ogniw – Pawła Leończyka i Łukasza Kolendy. Zwycięstwo w Warszawie pozwoli sopocianom na nowo kroczyć w kierunku czołowej piątki Energa Basket Ligi.
11.kolejka Energa Basket Ligi: Legia Warszawa 71:92 Trefl Sopot (13:23, 13:17, 23:22, 22:30)
Legia Warszawa: Milan Milovanovic 17, Filip Matczak 12, Drew Brandon 10, Michael Finke 9, Michał Michalak 7, Romaric Belemene 6, Keanu Pinder 4, Przemysław Kuźkow 2, Adam Linowski 2, Patryk Nowerski 2, Sebastian Kowalczyk 0, Jakub Nizioł 0;
Trefl Sopot: Carlos Medlock 21, Łukasz Kolenda 15, Cameron Ayers 15, Paweł Leończyk 14, Jeff Roberson 9, Michał Kolenda 8, Nana Foulland 4, Karol Kamiński 3, Mikołaj Kurpisz 2, Witalij Kowalenko 1, Sebastian Rompa 0.