Znakomity mecz rozegrali hokeiści Lotosu PKH. Gdańszczanie, pomimo ogromnych osłabień kadrowych, strzelili dwie bramki mistrzom Polski, wytrzymali do rzutów karnych i po nich pokonali GKS Tychy! Trudno było być optymistą przed meczem Lotosu PKH z GKS-em Tychy. Do Gdańska przyjechał mistrz Polski i aktualny wicelider tabeli. Dodatkowo zespół z Trójmiasta ma ogromne problemy kadrowe, bo do meczu przystępował bez siedmiu podstawowych zawodników. Tym bardziej to, co działo się w pierwszej tercji, budziło ogromne zaskoczenie. Cztery piorunujące minuty – od 8. do 12. – dały gospodarzom dwubramkowe prowadzenie. Najpierw Krasovsky, który wykorzystał podanie Rożkowa i grę w przewadze, potem sam Rożkow, któremu asystował Steber i gdańszczanie prowadzili po pierwszej tercji 2:0. A gospodarze mieli jeszcze jedną znakomitą sytuację, której jednak nie był w stanie wykorzystać Mocarski.
W drugiej tercji mocniej zaczęli przeważać tyszanie. Mistrz Polski doszedł do głosu, zdominował zespół Marka Ziętary, który jednak też potrafił się odgryźć. Efekt bramkowy był jednak taki, że Akimoto – podczas gry w przewadze – w 8. minucie drugiej tercji zmniejszył straty. Do wyrównania jednak GKS doprowadził dopiero po ponad dziesięciu minutach gry w trzeciej części. Cichemu zza bramki podał Szczechura i zawodnik gości bez większych kłopotów doprowadził do wyrównania.
LEPSI W WOJNIE NERWÓW
Więcej goli nie padło w podstawowym czasie, dokładnie tak samo było w dogrywce i o wyniku meczu musiały decydować rzuty karne. Bohater GKS-u z trzeciej tercji serię rzutów karnych rozpoczął od pudła. Dla Lotosu PKH trafił Rożkow i było 1:0 po pierwszej serii. W drugiej Jefimienko trafił, pomylił się Danieluk i był remis 1:1. Zmarnowany karny Szczechury i wykorzystany Szurowskiego znów wyprowadziły gdańszczan na prowadzenie. W czwartej serii goli nie było, wynik bez zmian – 2:1 dla gospodarzy. W piątej serii odbył się tylko jeden rzut karny, Studziński obronił strzał Witeckiego i Lotos PKH wygrał z mistrzem Polski po rzutach karnych.