W trzech setach siatkarze Trefla sprawiali mnóstwo problemów mistrzom Polski. W każdym byli blisko wygranej, ale udało się tylko raz. W końcu jednak Grupa Azoty ZAKSA pokazała swoją prawdziwą siłę. Trefl po bardzo emocjonującym meczu rzegrał z utytułowanym rywalem 1:3. Końcówki – za to ostatnio chwaliliśmy siatkarzy Trefla. W spotkaniach w Zawierciu czy Będzinie to właśnie świetnie rozegrane ostatnie fragmenty setów zadecydowały o tym, że gdańszczanie zdobyli komplet punktów. Ale to właśnie końcówka była kluczowa w pierwszej partii i tym razem jakość pokazali rywale. Trefl zaczął dobrze, prowadził 4:1, ale goście szybko wyrównali i wynik kręcił się blisko remisu do stanu 20:20. W tym momencie Grupa Azoty ZAKSA zanotowała serię 4:1, prowadziła 24:21 i miała trzy piłki setowe. Trefl pierwszą obronił, więc Nikola Grbić poprosił o czas. Po powrocie na parkiet sytuacja się powtórzyła – punkt dla gospodarzy, przerwa na żądanie gości. Przy trzeciej próbie jednak już się nie udało. Potrzebna była jeszcze weryfikacja wideo, ale ostatecznie punkt przyznano kędzierzynianom, którzy wygrali 25:23.
PEŁNA KONTROLA
Nerwów w końcówce nie było w drugim secie, bo też po prostu być nie musiało. Najpierw powtórzył się scenariusz z początku meczu, bo Trefl prowadził 4:1, ale na tym podobieństwa się skończyły. Tym razem gdańszczanie utrzymali prowadzenie. W najgorszym momencie goście zmniejszyli straty do jednego „oczka” (10:9), ale chwilę później było już 12:9, co atakiem i asem serwisowym zapewnił Pablo Crer. Zespół Michała Winiarskiego miał momenty kapitalne i przewagę pięciu punktów, miał też nieco słabsze, ale wtedy i tak dystans wynosił trzy punkty. Skończyło się bardzo dobrze, bo wygraną bezdyskusyjną 25:19.
NIEWIARYGODNA KOŃCÓWKA BEZ HAPPY-ENDU
Na początku trzeciego seta można było mieć deja vu, bo po raz trzeci w tym meczu Trefl prowadził 4:1. Znów goście musieli gonić wynik i do remisu doprowadzili po zdobyciu dziesiątego punktu. Trefl znów odzyskał inicjatywę, znów wyszedł na trzypunktowe prowadzenie i znów Grupa Azoty ZAKSA doprowadziła do remisu, tym razem 18:18. Gdańszczanie jeszcze raz przejęli inicjatywę i wypracowali sobie dwie piłki setowe, ale obie zmarnowali. Było 24:24 i rozpoczęła się gra na przewagi.
Jeżeli końcówka pierwszego seta była nerwowa, to końcówka trzeciej partii na nowo zdefiniowała słowo „nerwowy”. Najpierw inicjatywa była po stronie gdańszczan. Łącznie w tym secie mieli dziewięć (!!!) piłek setowych, ale za każdym razem czegoś brakowało. A to zagrywkę zepsuli Bartosz Filipiak, Wojciech Grzyb czy Paweł Halaba, a to goście perfekcyjnie kończyli swoje ataki. Oba zespoły, kiedy musiały bronić się przed przegraniem seta, wchodziły na najwyższy poziom. Swoje szanse mieli też goście. Najpierw przy prowadzeniu 25:24, a potem jeszcze trzy od wyniku 33:32. Ostatecznie do wygrania seta potrzebowali aż 36 punktów. Znów doświadczenie, ale też sporo szczęścia było po stronie gospodarzy.
DOMINACJA MISTRZÓW
Ta wojna nerwów, ogromna dawka emocji, której ostatecznie wygrać się nie udało, chyba mocno podłamała gospodarzy, a nakręciła gości. W czwartym secie właściwie nie było już równorzędnej walki. Kędzierzynianie punkt po punkcie odskakiwali Treflowi, grali po prostu swoje i zwolnili dopiero, kiedy przewaga wynosiła już osiem punktów. Taki dystans mówił jedno – w tym meczu gdańszczanie punktów już nie zdobędą. Michał Winiarski dał jeszcze pograć rezerwowym. Weszli Łukasz Kozub, Szymon Jakubiszak, Kewin Sasak i Mateusz Janikowski, a z podstawowej szóstki zostali tylko środkowi – Pablo Crer i Wojciech Grzyb. Ostatecznie Grupa Azoty Zaksa Wygrała 25:18, a cały mecz 3:1.