Rzut rozpaczy rzutem szczęścia! Roberson daje Treflowi zwycięstwo nad Hydrotruckiem

O losach meczu Trefl – Hydrotruck w Ekstraklasie koszykarzy decydowała ostatnia akcja. Przy piłce przegrywający dwoma punktami Trefl, ale popełnia błąd za błędem. W przypływie rozpaczy piłkę szalonym rzutem wypuszcza z rąk skrzydłowy Jeff Roberson, a decyzja ta daje zwycięstwo sopocianom 84:83.

Motywacja – to słowo dobrze opisywało grę dwóch byłych zawodników Trefla Artura Mielczarka i Obie Trottera. Obaj szybko przypomnieli o sobie Ergo Arenie, zdobywanymi punktami. Trotter trafiał za trzy, Mielczarek dokładał punkty z półdystansu. Efekt? Pierwsza kwarta remisowa 24:24, bo odpowiadali skutecznie z dystansu Michał Kolenda i Paweł Leończyk.

O WYPRZEDZENIE W TABELI

 

Oba zespoły dobrze poczynały sobie w ofensywie, co przekładało się na wysoki wynik do przerwy. A wynikało to z pewnością z faktu bliskiej pozycji w tabeli obu zespołów. Trefl przed meczem miał 21 punktów z bilansem 8-5, Hydrotruck 7-6 z liczbą 20 punktów. Zwycięzca wyprzedzał więc niedzielnego rywala i sytuował się w czołowej szóstce ligi.

Goście osiągnęli kilkupunktową przewagę w drugiej kwarcie. Świetnie spisywał się Obie Trotter, który do przerwy zgromadził 15 punktów, a w tej części dobre wejścia pod kosz zaliczał także rozgrywający Hydrotrucku Rod Camphor. Na dobrą dyspozycję Amerykanów z Radomia, odpowiadał Amerykanin z Trefla Carlos Medlock – 11 punktów z czego większość w drugiej kwarcie.

ZEGZUŁA CZYLI ZA TRZY

Być może udałoby się zmniejszyć przewagę gości w trzeciej kwarcie, gdyby nie Filip Zegzuła. To człowiek-duma drużyny z Radomia. Wychowanek tamtejszej Rosy w trzeciej kwarcie trafił cztery rzuty trzypunktowe, czym znacznie utrudnił gospodarzom zadanie niwelowania strat. Jego licznik po trzech kwartach zatrzymał się na 17 punktach, z wyranym aprtytem na kolejne trójki. Słabo przez dwie i pół kwarty grał środkowy Trefla Nana Foulland, ale obudził się w końcówce. Najpierw rozbudził kibiców potężnym blokiem na Arturze Mielczarku, potem wykonał akcję 2+1, czym zmniejszył stratę do trzech punktów.

Ale wciąż na prowadzeniu była drużyna z Radomia. Głównie dlatego, że gospodarzom brakowało konsekwencji w obronie. Dobrze obrazuje to sytuacja z trzeciej kwarty, kiedy sopocianie świetnie bronili akcję radomian przez 23 sekundy, by w ostatniej sytuacyjnej, zupełnie nie upilnować Artura Mielczarka.

ZNÓW FILMOWY FINISZ

W czwartej kwarcie gra punkt za punkt gwarantowała ogromne emocje. Te faktycznie sięgnęły zenitu w ostatnich dwóch minutach meczu. Świetnie pokazał się wówczas Łukasz Kolenda, który zniwelował przewagę rywali i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 82:81. Gdy ex-Treflowiec Obie Trotter odpowiedział trójką, wydawało się że to goście wywiozą z Erog Areny zwycięstwo, dające wyższe od Trefla miejsce w tabeli.

Ostatnia akcja meczu, to 8 sekund Trefla z nadzieją na szczęśliwy finał. Ciężar rozegrania wziął na siebie Łukasz Kolenda, ale pod koszem nie wywalczył sobie miejsca. Podaniem rozpaczy uruchomił Jeffa Robersona, a ten choć do kosza miał pewnie z 9 metrów, zakończył rzut 3-punktową zdobyczą, dającą zwycięstwo.

4. kolejka Energa Basket Ligi: Trefl Sopot – Hydrotruck Radom (24:24, 19:26, 23:18, 18:15)

Punkty dla Trefla: Ł. Kolenda 14, Medlock 20, Ziółkowsk 0i, Roberson 11, Kamiński 0, Kurpisz 0, Kowalenko 5, Foulland 8, M. Kolenda 10, Leończyk 14, Rompa 0, Ayers 2

Punkty dla Hydrotrucku: Piechowicz 8, Trotter 22, Camphor 12, Bogucki 4, Wall 0, Lindbom 6, Lewandowski 0, Wątroba 2, Zegzuła 17, Mielczarek 12

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj