Piłkarze Arki meczem z Cracovią zainaugurują drugą część sezonu PKO BP Ekstraklasy. Gdynianie mają za sobą pierwszy okres przygotowawczy pod okiem Aleksandara Rogicia. Jak się okazuje, nie lubi on katorżniczej pracy, kładzie nacisk na pracę mentalną i taktykę, a niektórym piłkarzom przypomina… byłego selekcjonera reprezentacji Polski. Trener Rogić na konferencji prasowej pół żartem, pół serio powiedział, że jego zawodnicy, a zwłaszcza juniorzy, to dla niego najlepsi piłkarze na świece. Pojawiły się uśmiechy, to oczywiste, ale w pewien sposób pokazuje to podejście szkoleniowca do swojego zespołu. Budowanie pewności siebie – to jest jednym z kluczowych celów szkoleniowca i, jak mówi Adam Marciniak, ten cel jest realizowany. – Trener wierzy w swoich zawodników i ci, którzy są do jego dyspozycji, są dla niego najlepsi na świecie. Na obozie było sporo rozmów, wiele odpraw. Trener przede wszystkim postawą na co dzień wprowadza dużo pewności siebie i sprawia, że zawodnicy czują się lepiej. My czujemy jego wsparcie i to przekłada się na to, że drużyna jest mocniejsza. W tym aspekcie psychologicznym, budowania pewności siebie i szukania pozytywów na każdym kroku przypomina mi trenera Nawałkę z czasów Górnika. Ich etyka pracy jest do pewnego stopnia spójna. Oczywiście, nie są jeden do jednego tacy sami, ale wiele wspólnych cech – tych dobrych – mają.
MĄDRA, A NIE CIĘŻKA PRACA
W Polsce, zwłaszcza wśród kibiców, często panuje przekonanie, że na obozie przygotowawczym piłkarze powinni – kolokwialnie mówiąc – dostać wycisk. Kibice Legii byli zachwyceni, kiedy do klubu trafił Stanisław Czerczesow i piłkarze opowiadali, że nigdy nie mieli tak ciężkich treningów. To częsty trend. Bo przecież skoro mają tak mocne treningi, to w meczu będą mieli więcej „pary” od przeciwników. Efekty są różne. W Legii były świetne, ale nie brakuje też przykładów, kiedy po katorżniczych obozach drużyna długo dochodziła do siebie.
Inną metodę stosuje trener Rogić. Obóz w Turcji był jego pierwszym dłuższym okresem przygotowawczym w Arce. Gdynianie – zespół kojarzony raczej z ciężką, rzemieślniczą pracą na boisku – tym razem poszli w zupełnie innym kierunku. – Muszę przyznać, że jeśli chodzi o fizyczny aspekt przygotowań, to miałem dużo cięższych obozów – przyznaje Marciniak. – Tym razem było dużo mądrej pracy. Bardzo dużo pracowaliśmy nad taktyką, właściwie wszystko wykonywaliśmy z piłkami. Bieganie bez piłki było zredukowane do minimum.
WSZYSTKIE RĘCE NA POKŁAD
Przed meczem można się zastanawiać, jak wielu kibiców przyjdzie na stadion. Z jednej strony nie mają pretensji do piłkarzy, więc ich wspierać na pewno będą. Z drugiej – klimat wokół klubu jest tak gęsty, relacje (jeżeli o takich można jeszcze mówić) między kibicami a właścicielami są beznadziejne i w takich okolicznościach frekwencja wcale nie musi być powalająca. Zdaniem kapitana Arki nie ma się jednak o co martwić. – Moim zdaniem spokojnie dobijemy do dziesięciu tysięcy. Doping jest nam bardzo potrzebny. Trener wygłosił na konferencji fajny apel, że pomimo różnych plotek, informacji odnośnie sytuacji klubu, wszyscy, którzy kochają Arkę muszą jej pomagać. Wszystkie ręce na pokład i najważniejsze jest, żeby każdy – niezależnie od tego, po której stronie konfliktu stoi – zrozumiał, że to Arka Gdynia jest naszym najważniejszym dobrem. Każdy – zaczynając od działaczy, przez trenerów, kibiców, po piłkarzy, musi kierować się tym, że to dobro klubu jest najważniejsze. Trzeba robić wszystko, żeby wspólnie budować silną Arkę – zakończył Marciniak.
Początek meczu Arka – Cracovia w piątek o 18:00. Transmisja na Canal+Sport.