Koszykarzom Trefla nie udało się powtórzyć cudownego wyczynu, jakiego dokonali w poprzednim spotkaniu z Anwilem Włocławek. Sopocianie z liderem jak równy z równym grali tylko w pierwszej i trzeciej kwarcie. Drugą i czwartą przegrali sześcioma i ośmioma punktami, a całę spotkanie 64:77. Za pierwszą kwartę nie można mieć do sopocian pretensji. Co prawda nie zaczęli jej zbyt dobrze, ale ważne jest to, jak się kończy. A Trefl odrobił ośmiopunktową stratę i po pierwszej części meczu był remis 20:20. Niestety, nic dwa razy się nie zdarza. A przynajmniej nie dwa razy w jednej połowie meczu z liderem tabeli. Sopocianie w drugiej kwarcie znów pozwolili rywalom na zbudowanie ośmiopunktowej przewagi, ale tym razem zmniejszyli ją o tylko dwa „oczka”.
DWIE DOBRE KWARTY TO ZA MAŁO
Scenariusz z pierwszej połowy powtórzył się w drugiej. Trzecia kwarta to najpierw wręcz dominacja Anwilu, który w najlepszym dla siebie momencie prowadził dwunastoma punktami, a potem pogoń Trefla, który tę przewagę zmniejszył do zaledwie dwóch punktów, więc złapał kontakt. Ostatecznie stanęło jednak na 58:53 dla zespołu z Włocławka przed ostatnim fragmentem meczu.
Po raz kolejny jednak nie udało się powtórzyć dobrej gry z kwarty poprzedzającej. Anwil tak naprawdę od początku do końca kontrolował przebieg ostatniej części meczu. Trefl ani razu nie zmniejszył już straty poniżej pięciu punktów, rywale swoją przewagę w końcówce jeszcze powiększyli, skutecznie kończąc cztery akcje z rzędu, i ostatecznie wygrali wyraźnie 77:64
Trefl Sopot – Anwil Włocławek 64:77 (20:20, 15:21, 18:17, 11:19).
Punkty:
Trefl Sopot: Michał Kolenda 15, Paweł Leończyk 15, Nana Foulland 12, Łukasz Kolenda 9, Mikołaj Kurpisz 6, Carlos Medlock 5, Sebastian Rompa 2, Cameron Ayers 0, Witalij Kowalenko 0, Benjamin Didier-Urbaniak 0, Daniel Ziółkowski 0, Błażej Kulikowski 0.
Anwil Włocławek: Mckenzie Moore 16, Ricky Ledo 14, Chris Dowe 13, Krzysztof Sulima 12, Shavn Jones 12, Szymon Szewczyk 9, Michał Sokołowski 1, Rolands Freimanis 0, Igor Wadowski 0, Adam Piątek 0.