Przed rokiem Filip Dylewicz pytany przez nas o Puchar Polski odparł barwnie. „Chcę, żeby szyja bolała mnie od trzymania medalu.” Dylewicza w tym roku nie będzie, a jego Stal nie obroni trofeum. Będzie za to niezwykle ciekawie. Od czwartku w Warszawie Suzuki Puchar Polski w koszykówce.
Przed rokiem tryumfowała BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski po dość niespodziewanym pokonaniu w finale Asseco Arki Gdynia. Wymownym obrazkiem z tego finału były łzy Jamesa Florence’a, wypłakującego się w ramię trenera Przemysława Frasunkiewicza. Wspomniany wyżej Dylewicz nie zagrał z powodu przeciągającej się kontuzji.
ROK TO WIECZNOŚĆ
Dziś nie ma Dylewicza w Arce, jest w Stali, nie ma Stali w Pucharze Polski, a jest np. Hydrotruck Radom, a James Florence opuścił nie tylko Polskę, ale też Liban i ostatecznie zakotwiczył w Kazachstanie. Rok w koszykówce to naprawdę szmat czasu i pewne jest tylko to, że nic nie jest pewne. Dlatego przed zmaganiami w Hali Ursynów w Warszawie pytamy Przemysława Frasunkiewicza o odczucia względem Pucharu Polski. – Drugi rok z rzędu losowanie nie jest dla nas dobre, bo gramy bez dnia przerwy, a w takim systemie rozgrywek, gdzie gra się trzy mecze dzień po dniu, jest trudno coś uzyskać – przekonuje trener.
W tej edycji, podobnie jak przed rokiem wystąpią dwie drużyny z Pomorza. Obie zagrają w piątek. Trefl Sopot ze Stelmetem Zielona Góra o 18, a Asseco Arka Gdynia z Polskim Cukrem Toruń o 20:30.
Posłuchaj krótkich rozważań Przemysława Frasunkiewicza dotyczących specyfiki Pucharu Polski:
Paweł Kątnik