Tydzień temu, w doliczonym czasie gry, zmienili rozczarowanie swoje i kibiców w eksplozję radości. Wczoraj, w identycznych okolicznościach, pozwolili na to, aby to ŁKS odebrał im zwycięstwo. − Musimy powiedzieć to sobie w mocnych słowach, bo nie powinno tak być – mówił po meczu obrońca Arki Damian Zbozień.
„BARDZO TO SŁABE Z NASZEJ STRONY”
− Piłka nożna jest okrutną grą. Pokazuje, że może być bardzo piękna, ale może też być bardzo brutalna – powiedział po spotkaniu z ŁKS-em rozczarowany obrońca żółto-niebieskich.
Piękna była tydzień temu, gdy w ostatnich sekundach meczu z Rakowem Częstochowa do bramki przeciwnika trafiał Nemanja Mihajlović, dając Arce upragnione trzy punkty. Brutalna zaś – w niedzielne popołudnie, gdy tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego zwycięstwo gdynianom odbierał swoim strzałem Ricardo Guima.
− Przykre jest to, że w zeszłym tygodniu właśnie w takich okolicznościach potrafiliśmy wygrać, odwracając losy meczu. Powinniśmy mieć z tyłu głowy to, że w taki sam sposób można wypuścić zwycięstwo – podkreślił piłkarz.
− Zrozumiałbym, gdyby to się wydarzyło za miesiąc. Natomiast gdy po tygodniu doprowadzamy do takiej sytuacji, że sami wypuszczamy zwycięstwo z rąk… Bardzo to słabe z naszej strony – kontynuował swoją wypowiedź do mikrofonu Radia Gdańsk Damian Zbozień.
− Musimy powiedzieć to sobie w mocnych słowach, bo nie powinno tak być – dodał.
REWANŻU NIE BĘDZIE
W mocnych słowach sytuację ujął na pomeczowej konferencji także trener Rogić, który przyznał, że ostatnich pięciu minut, jakie zobaczył w niedzielę przy ul. Olimpijskiej, nie powinien zobaczyć w wykonaniu nie tylko Arki, ale żadnej z drużyn na poziomie Ekstraklasy.
− Zdecydowanie się z tym zgadzam, zresztą nam również trener przekazał to w szatni – przyznał Zbozień.
− Jesteśmy dorosłymi ludźmi, doświadczonymi zawodnikami, i nie może być tak, że do końca spotkania pozostaje 20 sekund, a my, prowadząc, otwieramy się i tak łatwo dajemy sobie strzelić gola – i to w naszej sytuacji, gdzie pamiętamy, że ten mecz jest jak finał. A rewanżu nie będzie, straciliśmy w taki sposób dwa punkty – podkreślił zawodnik.
Posłuchaj rozmowy z Damianem Zbozieniem:
„DOBRZE SIĘ NAWODNIĆ, DOBRZE SIĘ ODŻYWIAĆ”
Czasu na rozpamiętywanie niefortunnego remisu z ŁKS-em jednak nie ma. I to dosłownie, bo od niedzieli do soboty Arka zagra aż trzykrotnie. Trzy spotkania w siedem dni to wymagające okoliczności nie tylko dla drużyny, która walczy o ekstraklasowy byt.
− Nie ma się co oszukiwać, to będzie bardzo ciężki tydzień, w tym daleka podróż do Gliwic – przyznał Zbozień.
− Zrobimy wszystko, żeby logistycznie się do tego przygotować jak najlepiej. Jesteśmy profesjonalistami i musimy być na takie scenariusze przygotowani, nie ma co marudzi i narzekać – kontynuował.
− Na pewno nie będzie to ten sam power, co w przypadku, gdy gra się raz w tygodniu, ale trzeba zrobić wszystko – dobrze się nawodnić, dobrze się odżywiać. Piłkarze na najwyższym poziomie grają non stop, liga, liga mistrzów, liga… Tych spotkań grają w roku bardzo dużo, a poziom jest dużo wyższy. Nie szukajmy więc wymówek, tylko skupmy się na swojej robocie. Róbmy to jak najlepiej potrafimy, a na pewno wytrzymamy te trzy mecze – podsumował.
DO GLIWIC SAMOLOTEM
W logistyce i skróceniu czasu spędzonego w podróży pomóc ma połączenie lotnicze na mecz do Gliwic.
− W jedną stronę lecimy samolotem, z powrotem wracamy autobusem – zdradził obrońca.
− Fajnie, że działacze robią wszystko, żeby nam pomóc. Wiadomo, że to się wiąże z kosztami, ale wszystkie ręce na pokład. Musimy walczyć o tę Ekstraklasę dla Gdyni i robimy w tym celu wszystko. Działacze zrobili swoje, teraz my, piłkarze, musimy zrobić swoje. Zregenerować się i pokazać charakter w Gliwicach – podkreślił zawodnik.
− To nie będzie łatwe spotkanie, to raz. Dwa – Piast ma lepiej ułożony terminarz, bo miał do tego spotkania pięć dni przerwy, a my będziemy mieli tylko dwa. Ciężkie wyzwanie przed nami, ale tak się kuje charakter – podsumował piłkarz żółto-niebieskich.
Początek meczu z Piastem Gliwice w środę o godzinie 20:30.