Kacper Sezonienko w świetnym stylu rozpoczął ligowy sezon w Bytovii. Dwoma golami dał jasny sygnał, że wejdzie w buty, które w zespole Adriana Stawskiego zostawił Karol Czubak. O dobrym początku sezonu Bytovii, ale też o ogromnych różnicach wiekowych w szatni zespołu porozmawialiśmy z kapitanem Krzysztofem Bąkiem.
Spodziewałeś się tak dobrego początku ligowego sezonu?
Na pewno wiedzieliśmy, że mecz w pucharze z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza nie był wyznacznikiem naszej formy. Graliśmy go po trzech-czterech dniach trenowania w większej grupie i nie była to ta drużyna, którą będziemy stanowić. Po kolejnym tygodniu wiedzieliśmy, że będziemy wyglądać lepiej i fizycznie, i drużynowo. To się potwierdziło. Zagraliśmy na zero z tyłu, dwie bramki wpadły z przodu. Na razie punktujmy, nawet po 1:0, ale do przodu.
W was na pewno było duże rozczarowanie po poprzednim sezonie. Były baraże i wydawało się, że przy większym łucie szczęścia będzie można nawet awansować do I ligi. Teraz też myślicie o takich celach jak awans lub chociaż baraże?
W tej chwili znów, tak samo jak w tamtym roku, to jest „drużyna-znak zapytania”. Doszło do wielu zmian, jest sporo nowych postaci. Wychodzimy na każdy mecz po to, żeby wygrać. Nie mamy żadnych założeń przed sezonem, że musimy się utrzymać lub grać w barażach. Nie ma takich celów. Sami dla siebie chcemy zdobywać trzy punkty. Patrząc na to, co dzieje się w pierwszych meczach, widać, że każdy może wygrać z każdym. Na to liczymy i będziemy walczyć w każdym meczu.
Mieliście sporo zmian kadrowych, odeszli chociażby Czubak i Feruga, ale macie nowego snajpera – Kacpra Sezonienko. Pokusisz się o porównanie tych napastników? Który robi lepsze wrażenie?
Nie chciałbym ich porównywać. Na pewno za jednym i drugim przemawia młodość, przebojowość i chęć ciężkiej pracy. To jest ten aspekt, który obaj mają. W II lidze najpierw trzeba zasuwać w każdej sekundzie meczu, a dopiero później wychodzą umiejętności stricte piłkarskie. Tak robił Karol, teraz widać, że to samo chce robić Kacper. Zasuwać w każdym meczu dla drużyny, potem drużyna pomoże mu zdobywać kolejne bramki. Tak zrobił to w pierwszym meczu i oby było tego jak najwięcej.
Zerknąłem w wasze PESEL-e, między Tobą a Sezonienką jest 21 lat różnicy. Jak radzicie sobie z takimi różnicami w szatni? Tak naprawdę jesteście osobami z kompletnie innych czasów.
Tak, czasy bardzo się zmieniły. Czasami śmieję się z chłopaków, że gdyby żyli w tamtych czasach, to zupełnie by sobie nie poradzili. Teraz wszyscy chuchają i dmuchają, a kiedyś chłopiec musiał być lepszy, żeby grać. Teraz robi się wszystko, żeby młodzi grali, a często jest tak, że kończy się wiek młodzieżowca i kończy się przygoda z piłką na poważnym poziomie. Dlatego próbuję ich motywować, żeby pamiętali, że teraz mają możliwość pokazania się, będą grali więcej, więc mają czas na to, żeby bardzo mocno nad sobą pracować, rozwijać się. Po to, by kiedy wiek młodzieżowca się skończy, byli już zawodnikami ukształtowanymi, którzy dają drużynie coś więcej.
My mamy dużo zawodników młodego pokolenia. Z nimi nie ma problemów, pokornie słuchają. Oczywiście nie jest tak, żę my na nich krzyczymy czy wywieramy przesadną presję, ale staramy się, by jak najwięcej się uczyli. My też swoje doświadczenie też braliśmy od innych. Ja na przykład od Igora Gołaszewskiego, Darka Dźwigały czy Piotra Stokowca. Miałem swoich mentorów, więc nie mam podstaw do tego, żeby swojej wiedzy nie przekazywać dalej, podobnie Deleu czy Paweł Zawistowski. Na tym młodzi mogą skorzystać i na tym też bazujemy, żeby drużyna miała charakter i na boisku, i poza nim. Im lepsza atmosfera w szatni, tym lepsze wyniki. To budujemy, aby wszystko było na jak najwyższym poziomie.
Posłuchaj rozmowy z Krzysztofem Bąkiem: