Drugi z rzędu mecz bez zwycięstwa zagrali piłkarze Arki. Gdynianie tym razem męczyli się z Odrą Opole. Zawiodła ofensywa, bo żółto-niebiescy – choć stworzyli kilka okazji – to niespecjalnie zmuszali rywala do wysiłku w defensywie. Ireneusz Mamrot ma problemy z atakiem w swoim zespole. W pierwszej połowie Odra oddała piłkę Arce i czekała, co gdynianie z tym fantem zrobią. Dość często stosowana praktyka – niech rywal się martwi i męczy. Zdarzało się też i Arce czekać w tym sezonie na kontrataki, tym razem gdynianie musieli poradzić sobie z konstruowaniem ataków pozycyjnych. Miejsca na boisku mieli sporo, czasu także, ale brakowało dokładności, przyspieszenia. Takich akcji, jaką w doliczonym czasie gry zaprezentował Mateusz Młyński, który ruszył lewą stroną i wstrzelił piłkę na piąty metr. Nie udało się jednak trafić ani w pierwszym tempie, ani przy dobitce. Gospodarzom trzeba oddać, że szukali swoich szans. W bramce nie nudził się szczególnie Daniel Kajzer, który popisał się raz ładną interwencją po rzucie wolnym Odry. Trzeba też zaznaczyć ofensywną grę bocznych obrońców Arki, dośrodkowania tworzyły nawet zagrożenie, ale bez konkretnego skutku. Do przerwy było 0:0.
INICJATYWA GOSPODARZY
Obraz gry zmienił się po przerwie, bo tym razem częściej przy piłce była Odra. Gospodarze konstruowali ataki, utrzymywali się przy piłce i kilka razy zagrozili bramce Kajzera. Był groźny strzał pod poprzeczkę, który golkiper sparował na rzut rożny, zagrożenie stwarzał też Krzysztof Janus. Arka była bezbarwna. Gdynianie nie utrzymywali się przy piłce, a kontrataki były jałowe. Warto odnotować akcje z 83. minuty, kiedy najpierw z prawej strony piłkę wstrzelił Kasperkiewicz, ale nikt nie przeciął jej toru lotu, a chwilę później groźny strzał Adama Dei z lewej strony sparował na rzut rożny Kacper Rosa.
Generalnie w tym meczu więcej było chaosu i nieskładnych akcji, a momentami też kopania się po nogach, niż dobrej piłki. W końcówce to Arka przejęła inicjatywę i zepchnęła Odrę do obrony, ale nie było dokładności. Brakowało momentów, w których przeciwnik zostałby zaskoczony. Podania z jednej na drugą stronę boiska trudno nazwać szczególnie wyrafinowanym sposobem na grę. Bardziej przypominało to po prostu brak pomysłu.
To drugi z rzędu mecz Arki na zero z przodu. Po początkowym entuzjazmie trzeba zejść na ziemię, gdynianie mają problemy w ofensywie. Zabrakło Juliusza Letniowskiego, nie było dobrych kontrataków i żółto-niebiescy mieli już spore trudności z zagrożeniem rywalowi.