Czego spodziewamy się po Lechii w rundzie wiosennej? Jakie mamy obawy i oczekiwania? Dlaczego raczej nie walki o mistrzostwo w ekstraklasie, a bardziej rozwoju młodzieży i kolejnej pucharowej podróży? Nasi dziennikarze przedstawiają swoje nadzieje związane z biało-zielonymi. WŁODZIMIERZ MACHNIKOWSKI
Ósme miejsce w tabeli i dwucyfrowa strata do lidera oraz 9 punktów do dwóch kolejnych drużyn europejskie puchary na tę chwilę czyni odległymi, ale czwarte miejsce jest w zasięgu już po kilku udanych meczach. Ten sobotni będzie ważny i interesujący ze względu na sąsiedztwo w tabeli oraz liczną biało-zieloną kolonię w łonie Jagiellonii. W tle być może także trenerskie sentymenty Piotr Stokowca i wcale nieodległy finał Pucharu Polski.
Joseph Ceesay, Jan Biegański i Mykoła Musolitin to nowe twarze Lechii. Trudno mówić o transferowym szaleństwie. Bilans sparingów jest jednak obiecujący. Trzy mecze, trzy zwycięstwa, bilans bramkowy 14:1.
O ekstraklasowe podboje będzie trudno. Liczę na postęp młodzieży i awans do „Klubu 100” Flavio Paixao, którego strzelecki licznik w ekstraklasie na razie zatrzymał się na liczbie 86.
TYMOTEUSZ KOBIELA
Po tej rundzie, z resztą jak po całym tym sezonie w wykonaniu Lechii, nie spodziewam się „fajerwerków”. Mam wrażenie, że jesień wyznaczyła już trend. Lechia będzie zespołem trzymającym się w górnej połowie tabeli, ale raczej bez możliwości walki o czołową trójkę.
Nadzieje – zgodnie z tradycjami ostatnich lat w Trójmieście – pokładam w Pucharze Polski. Tu spodziewam się emocji, walki o trzeci finał z rzędu. Gdańszczanie pokazali już w poprzednich latach, że potrafią być drużyną „zadaniową”. Tego usposobienia oczekuję i w tych rozgrywkach. Lechia ma mocny skład, ale chyba zbyt „płytką” kadrę, by walczyć w lidze, choć ten sezon będzie wyraźnie krótszy od poprzednich. W Pucharze szeroka ławka nie jest aż tak potrzebna, dlatego właśnie w tych rozgrywkach spodziewam się większych emocji.
PAWEŁ KĄTNIK
Nasza niedawna rozmowa z Tomaszem Kafarskim i jej ciepły odbiór uzmysłowiły mi, z jakim sentymentem kibice Lechii wspominają klub pod ręką Mourinho z Kaszub – tamtych zawodników, ich sternika i styl, który zostawiał migawki na lata. Wtedy było świetnie do momentu, ale przecież kończyło się rozczarowaniem wynikającym z ósmego miejsca. Teraz pod rządami Piotra Stokowca jest średnio do momentu, a będzie…? No właśnie – czy Lechię stać na spory awans, w który wierzą zawodnicy i którego wręcz oczekuje trener? Argumenty sportowe mówią nie – spektakularnych transferów nie było, w dodatku odnoszę wrażenie, że na wartości sportowej Musolitina i Ceesaya poznamy się bardzo szybko (czy na plus, czy minus to zawsze loteria), a na Jana Biegańskiego trochę będzie trzeba „poczekać” choć sam zawodnik nie ukrywa, że Lechia ma być tylko przystankiem przed poważnymi wyzwaniami w innej części Europy.
Są jednak pozytywy, które objawią się tej rundy. Kilka meczów Lechii zdoła wygrać sama osoba Conrado – facet z „gazem” i dynamiką na polską ligę rzadko spotykaną, a jakże pożądaną. Jego dobra dyspozycja pozwoli oszukać kilka chwiejnych formacji defensywnych i dać punkty potrzebne do osiągnięcia komfortu w tabeli. Komfort to zresztą słowo klucz. Uważam, że biało-zieloni powinni skupić się na Pucharze Polski, który wydaje się łatwiejszą i krótszą drogą do sukcesów. Dobry start wiosny i zadomowienie się w pierwszej piątce (taką pozycję obstawia na koniec sezonu Dusan Kuciak), pozwoli skierować siły na puchar tysiąca drużyn, w którym już nie tysiąc meczów, a zaledwie cztery trzeba wygrać, by znaleźć się w Lidze Europy.
15. kolejka – 29 stycznia – 1 lutego
29 stycznia, piątek
Zagłębie Lubin – Wisła Płock (godz. 18.00)
Raków Częstochowa – Pogoń Szczecin (20.30; w Bełchatowie)
30 stycznia, sobota
Warta Poznań – Cracovia (15.00; w Grodzisku Wielkopolskim)
Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok (17.30)
Górnik Zabrze – Lech Poznań (20.00)
31 stycznia, niedziela
Wisła Kraków – Piast Gliwice (15.00)
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Legia Warszawa (17.30)
1 lutego, poniedziałek
Stal Mielec – Śląsk Wrocław (18.00)