Barcelona czeka na trzęsienie ziemi w Parku Książąt. Katalończycy modlą się o kolejny cud w Lidze Mistrzów

Parc de Princes to macierzysty obiekt mistrza Francji. Tu od prawie 50 lat swe mecze rozgrywa Paris St. Germain. Obiekt został zbudowany na obrzeżach Paryża tuż przy zjeździe z obwodnicy. Znajduje się około czterech kilometrów na południowy-zachód od Wieży Eiffla i kilometr na południe od Bois de Boulogne oraz od kortów tenisowych Rolanda Garrosa. Wszystkie te obiekty mogą być zagrożone późnym, środowym wieczorem, ale tylko w wypadku, gdy Barcelona wygra z PSG 4:0. Żadna nowość. Taki wynik w rywalizacji obu drużyn na tym obiekcie już mieliśmy. Tyle że 14 lutego 2017 roku zwyciężali gospodarze, którzy zagrali niesamowity mecz. „Duma Katalonii” została upokorzona. Wydawało się, że losy awansu do ćwierćfinału LM są przesądzone…

ZMIERZCH TIKI-TAKI

W jednym z serwisów informacyjnych wygłosiłem komentarz, że w Parku Książąt odbył się pogrzeb tiki-taki, piłkarskiego stylu, preferowanego przez Barcelonę i reprezentację Hiszpanii. Polegał on z grubsza na wymianie olbrzymiej liczby podań. Doskonałymi realizatorami tego konceptu byli wychowankowie Barcelony – Leo Messi, Xavi Hernandez i Andres Iniesta. 

Wkrótce otrzymałem list od jednego ze słuchaczy, który przytoczę w formie niedosłownej:

„Jechałem samochodem z moim 10-letnim synem, podobnie jak ja, żarliwym kibicem Barcelony. Słuchaliśmy Radia Gdańsk, a w nim pańskiego komentarza. Kiedy usłyszeliśmy, że Barcelona się skończyła, a tiki-taka to relikt, zdębieliśmy. Synek rozpłakał się i zapytał, czy to prawda i skąd ten pan wie…. Jakim prawem rozprawił się pan tak łatwo z legendarnym klubem, piłkarzami i stylem gry, który zapewniał absolutną dominację w światowym futbolu przez dekadę. Szczyt arogancji i niekompetencji. Nie zamierzam narażać synka na przykrości i przestajemy słuchać Radia Gdańsk” – napisał wzburzony ojciec.

Cóż było robić? Przeprosiłem za łzy dziecka, ale przekonań się nie wyparłem. 8 marca 2017 roku okazało się, że wiara czyni cuda, a dziecięca naiwność ma moc sprawczą…

TRZĘSIENIE ZIEMI PRZY CAMP NOU

Po 50 minutach meczu rewanżowego było już 3:0. Jednak w 52 minucie, po bramce Edinsona Cavaniego, było już tylko 3:1 i do awansu potrzebne były jeszcze trzy gole. Dwa między 88 a 91 minutą strzelił Neymar, który gra teraz dla Paryża, choć w środę Brazylijczyk nie wystąpi z powodu urazu. W 95 minucie Sergi Roberto wbiegł w pole karne i wyrzucił przed siebie nogi, by zdążyć do dośrodkowania Neymara. Zdążył i podobno w tym momencie zatrzęsła się ziemia.

Dzień po meczu Jordi Diaz Cusi, sejsmolog z Instytutu Nauk o Ziemi Jaume Almera, który swoją siedzibę ma kilkaset metrów od Camp Nou, poinformował, że gol Roberto dosłownie… zatrząsł ziemią. – To największe tego typu drgania, jakie zanotowaliśmy od początku istnienia naszego instytutu. Są niewyczuwalne dla człowieka w odległości większej niż 100 metrów, bo szybko się rozpraszają. Formalnie jednak, biorąc pod uwagę skalę Richtera, można nazwać je trzęsieniem ziemi – poinformował naukowiec.

KRYCHOWIAK NIE ZDĄŻYŁ KOPNĄĆ

Reprezentant Polski szykował się do wejścia jeszcze przy stanie 1:4. Po chwili piątą bramkę zdobył Neymar, ale wynik 5:1 nadal promował PSG. Grzegorz Krychowiak spędził na boisku niespełna trzy minuty i nie miał w tym czasie ani jednego kontaktu z piłką. Mimo to zapisał się w klubowej historii PSG, uczestnicząc w najbardziej niesławnym wydarzeniu.

 

Włodzimierz Machnikowski/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj