„Biegańskiego chciała połowa ekstraklasy, kosztował mniej niż 100 tys. złotych. Zabrakło czasu, żeby Fila odszedł zimą”

Jan Biegański to w Lechii, ale też w całej ekstraklasie, rewelacja wiosny. Na ekstraklasowych boiskach zameldował się bez kompleksów, wszedł jak do siebie. Ile zapłaciła za niego Lechia i dlaczego zdecydował się na Gdańsk, skoro chciała go połowa ekstraklasy, ale też np. Lazio? Rozmawiamy o tym z Danielem Weberem, menedżerem z agencji INN Football. Mówimy też o tym, dlaczego  nie odszedł Karol Fila i jaka przyszłość czeka Tomasza Makowskiego. Jan Biegański, jeden z pańskich zawodników, jest odkryciem wiosny w ekstraklasie. Spodziewał się Pan, że tak szybko wkroczy na ekstraklasowe parkiety i będzie ustawiał wszystkich dookoła w Lechii?

Szczerze mówiąc nie, ale byłem przekonany, że to piłkarz gotowy na rywalizację i walkę o miejsce w ekstraklasie. Poza Lechią było kilka innych klubów, które były bardzo zainteresowane, więc mieliśmy przekonanie, że to dobry moment na przejście ligę wyżej. Uczciwie przyznam jednak, że nie liczyłem, że to pójdzie tak dobrze. Ostatnio rozegrał cztery mecze, ale też zachowajmy spokój. Janek jest młodym piłkarzem i fajnie, że dobrze wkomponował się w drużynę Lechii, ale wiemy też, jakie ma braki i nad czym musi pracować, żeby się rozwijać.

Możemy zdradzić, bo to kibiców Lechii bardzo będzie interesowało, z kim klub wygrał rywalizację o taki talent?

Zainteresowanych było sporo i nie przesadzę, mówiąc, że to była połowa ekstraklasy. Jankowi wygasał kontrakt z końcem poprzedniego roku i był łakomym kąskiem. Pozyskanie go to był bardzo mały wydatek, bo trzeba było zapłacić tylko ekwiwalent za wyszkolenie GKS-owi Tychy. To była kwota poniżej 100 tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę jego potencjał i fakt, że regularnie jest powoływany do młodzieżowych reprezentacji Polski, naturalne było, że kluby z ekstraklasy bardzo chciały go pozyskać. Lechia była mocno zaangażowana i finalnie wypadło właśnie na biało-zielonych. Po tych kilku spotkaniach można być zadowolonym i śmiało powiedzieć, że to był dobry wybór.

POSŁUCHAJ ROZMOWY Z DANIELEM WEBEREM:

A jakie były argumenty po stronie Lechii? Janek po transferze mówił, że klub przedstawił plan na jego rozwój. Podejrzewam, że to zdanie zawodnika było kluczowe, ale pańskie również miało spore znaczenie. Czym klub przekonał Pana?

Mnie przede wszystkim przekonywało pójście do ekstraklasy. Nie ma co ukrywać, że mieliśmy konkretne oferty z klubów zagranicznych, w tym z Lazio, ale ja odradzałem Jankowi wyjazd. Przekonywałem jego i rodziców, żeby najpierw zrobić mniejszy krok. Zbudować swoje nazwisko w polskiej ekstraklasie, a dopiero później myśleć o czymś więcej. Lazio przedstawiło fajny plan, było gotowe kupić go jeszcze w letnim okienku transferowym, ale umówmy się, nie ma możliwości, żeby piłkarz przeszedł z polskiej I ligi do takiego klubu jak Lazio Rzym i regularnie występował. Na to było za wcześnie, a pójście do zagranicznego zespołu i granie w rezerwach czy włoskiej Primaverze uważałem za nieodpowiednie posunięcie. Janek od ponad dwóch lat miał styczność z piłką seniorską, bezsensowne wydawało mi się przejście do innego klubu i cofanie go do rozgrywek młodzieżowych.

Celowaliśmy więc w ekstraklasę i fajnie, że on też podszedł do tego na spokojnie. Trzeba też zaznaczyć, bo może kibice tego nie wiedzą, że on miał już styczność z zagraniczną piłką. W wieku 14, 15 lat miał zaproszenia z topowych klubów angielskich, m.in. Chelsea. Jest monitorowany przez kluby w Europie i wie o tym. Fajnie, że podszedł do tego w taki sposób, że była I liga, czas na ekstraklasę i wybór klubu, w którym trener będzie miał na niego pomysł, gdzie zrobią z niego jeszcze lepszego piłkarza i ktoś dobrze nim pokieruje.

Bardzo dużą pracę wykonał też trener Stokowiec, który osobiście rozmawiał z Janem. Przedstawił, jak widzi jego drogę, ale nie w tylko w różowych kolorach, również w tych czarnych. Szczerość, którą trener się wykazał, na pewno przekonała zawodnika, bo wiedział, na co się pisze. Po trzech miesiącach na razie możemy powiedzieć, że wszystko jest realizowane tak, jak zostało przedstawione.

To zapytam o mankamenty, o których Pan powiedział. Jakie są największe wady Janka, gdzie ma pole do rozwoju?

Przede wszystkim to jest bardzo młody chłopak, dopiero w grudniu skończył 18 lat, ale fizycznie zawsze przewyższał rówieśników. Widać też w zespole Lechii czy na tle przeciwników w ekstraklasie, że ten aspekt jest u niego najmniejszym problemem. Jest silnym piłkarzem, twardo stojącym na nogach. Na pewno musi poprawiać elementy szybkościowe. Uczulam go na to i wiem, że trenerzy też nad tym pracują. To musi ciągle udoskonalać, pracować nad przyspieszeniem na pierwszych pięciu, siedmiu metrach. Na jego pozycji to bardzo istotna sprawa. Ma też duże rezerwy w grze głową, szczególnie przy dłuższych piłkach. Musi nauczyć się odpowiedniego ustawienia, „czytania” sytuacji, żeby wypracować sobie dobry timing. No i oczywiście pracować nad prawą nogą, chociaż jeżeli ktoś go nie zna, to może nie wiedzieć, że on jest stricte lewonożnym piłkarzem. Nawet podania z pierwszej piłki prawą nogą nie sprawiają mu problemów. Ja widzę największe rezerwy w pracy nad szybkością. Jeżeli ten aspekt będzie w stanie poprawić o kilka, kilkanaście procent, to może w przyszłości zostać piłkarzem dużego formatu.

Zapytałem o wady, więc zapytam też o zalety. Czy jego największym atutem nie jest jego mentalność? W wywiadach sprawiał wrażenie bardzo świadomej osoby, mówił też o przygotowaniu mentalnym i pracy z Pawłem Habratem, na której bardzo mu zależało. Po asyście ze Stalą Mielec, która była przypadkowa, przyznał to szczerze przed kamerami, a to chyba pokazuje, że on nie odpływa od rzeczywistości.

Nie, nie odpływa. „Mental” ma na wysokim poziomie, pod tym względem jest bardzo dojrzałym piłkarzem. Taktycznie też dobrze wygląda, zauważają to też kibice, bo pojawiło się sporo komentarzy, że po boisku porusza się, jakby miał w ekstraklasie rozegranych kilkadziesiąt czy kilkaset meczów, a nie był żółtodziobem, który dopiero wszedł do ligi. Wiem też, że sztab i starsi zawodnicy w odpowiednim momencie byliby w stanie go przytrzymać, żeby głowa nie „odlatywała”, ale na razie nie ma żadnych takich sygnałów. Mecz po meczu walczy o swoje, niech pomoże i drużynie, i sobie, budując swoje nazwisko w Lechii.

Wiemy, że w pewien sposób planuje się karierę, choć wielu rzeczy nie da się przewidzieć. Jaki widziałby pan kierunek rozwoju i następne kroki Janka?

Uczciwie mówiąc – jeżeli piłkarz w tym wieku będzie utrzymywał taki poziom i tak się rozwijał, to nie ma w Polsce klubu, który byłby w stanie go utrzymać przez kilka lat. W pewnym momencie pojawią się oferty nie do odrzucenia zarówno dla klubu, jak i dla piłkarza. Planowanie kariery na kilka lat byłoby teraz trudne, ale kontrakt jest podpisany na 4,5 roku i nie ma żadnego ciśnienia. Nie zastanawiamy się, gdzie on mógłby odejść latem. Po to założyliśmy przyjście do ekstraklasy i Lechii Gdańsk, żeby regularnie grał. Jeżeli tak będzie, to z korzyścią dla wszystkich. Klub odczuje to finansowo, a zawodnik będzie miał lepsze perspektywy.

Trzy miesiące temu powiedziałem Jankowi, że na razie gumką myszką wymazujemy pomysły zagraniczne i skupiamy się na tym, co jest dzisiaj w polskiej ekstraklasie. Natomiast nie jestem też w stanie niczego zagwarantować. W piłce wszystko się zmienia, on jest monitorowany przez kluby w Europie i regularne występy są dla nich sygnałem, że trzeba go obserwować bardziej wnikliwie. Mamy przykłady Kuby Modera czy Michała Karbownika, którzy szybko weszli na odpowiedni poziom w Lechu Poznań i Legii Warszawa, minął rok i już ich nie było. Ciężko jest prognozować, ale ciśnienia żadnego z naszej strony nie ma. Na dziś nie ma pomysłu czy planów na transfer latem.

Zimą głośno było o możliwym odejściu Karola Fili. Czy Pana zdaniem on powinien już się zbierać do wyjazdu? Od Janka Biegańskiego jest wyraźnie starszy, a swoje w ekstraklasie też już zrobił.

Tak, myślę, że to jest moment, w którym uda się sfinalizować transfer Karola. Byliśmy bardzo blisko zimą. Były trzy konkretne tematy, przy jednym zabrakło czasu. Zobaczymy, może przesunie się to o kilka miesięcy i dopniemy to latem. Karol jest już w takim momencie, że czas myśleć o zmianie.

A Tomek Makowski? Sukces jednego zawodnika jest często porażką drugiego, on stracił miejsce w składzie właśnie na rzecz Biegańskiego. Czy ten zawodnik nie znalazł się na pewnym rozdrożu?

Myślę, że nie. Tomek miał trudniejszą sytuację na starcie tej rundy, bo był zawieszony za czerwoną kartkę. To zawsze jest niekomfortowe dla zawodnika, bo w trakcie przygotowań i sparingów jest w drugim garniturze. Natomiast on jest żołnierzem Piotra Stokowca i ja się dziwię, że w Polsce jest aż tak niedoceniany. Praca, którą wykonuje taktycznie, jest mało doceniana przez kibiców czy obserwatorów, ale on na boisku realizuje to, czego wymaga trener. Jest też piłkarzem o innym profilu niż Biegański i wcale się nie zdziwię, jeżeli w najbliższej przyszłości zagrają obok siebie. Myślę, że Tomek nie przegrał rywalizacji, zaczynał z nieco gorszej pozycji przed rundą, ale jestem spokojny, bo uważam, że za chwilę znowu będzie grał. Myślę, że trener jest w stanie tak poukładać zespół, że dla każdego znajdzie miejsce.

Ma Pan kilku zawodników w Lechii, możemy się spodziewać, że latem część z nich odejdzie lub będą przynajmniej podejmowane takie próby?

Abstrahując od konkretnych nazwisk, wszyscy – kluby, agenci zawodnicy – liczymy, że sezon 2021/22 będzie sezonem powrotu do normalności. Europejskie kluby bardzo cierpią na braku kibiców. W Polsce nie jest to aż tak odczuwalne, bo jest raptem kilka klubów, które cierpią z powodu braku wpływów z dnia meczowego. W każdej innej lidze, która mogłaby interesować naszych zawodników, kluby mają z powodu braku kibiców bardzo duże deficyty budżetowe. W zimowym okienku transferów było mało, większość to wypożyczenia z opcjami. Kluby czekają na sygnał, że nowy sezon będzie normalny, że kibice będą mogli chociaż w części wrócić na stadiony. Takie aspekty też trzeba brać pod uwagę. Liczymy, że sytuacja wróci do normalności i pojawi się większy ruch na rynku.

Rozmawiał Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj