Maciej Rosołek znów zrobił swoje, ale obrona w końcówce zawiodła. Arka traci punkty w ostatniej akcji meczu

Piłkarze Arki byli o krok od kolejnego arcyważnego zwycięstwa. Gdynianie grali dobrze, prowadzili z Bruk-Betem Termalica do 93. minuty, ale ostatecznie tylko zremisowali. Defensywa pękła w ostatniej akcji spotkania.
Dariusz Marzec mówił, że mecz z Bruk-Betem Termalicą to będzie wielka niewiadoma. I rzeczywiście pierwsze minuty wyglądały tak, jakby jego zespół czekał, sprawdzał, na co stać rywali. A goście ruszyli od razu mocno i przejęli inicjatywę. Nie było z tego groźnych strzałów, ale na pewno zawodnicy Mariusza Lewandowskiego prezentowali się lepiej i mogli też zdobyć dwa gole. W jednej sytuacji ostry centrostrzał wylądował na słupku, a dobitka Romana Gergela była nieczysta i Daniel Kajzer zdążył wstać oraz złapać piłkę. W kolejnej Gergel dobrze wymienił piłkę z Adamem Radwańskim, ale ten „machnął” się i obrońcy wybili.

BRAKOWAŁO SKUTECZNOŚCI

Arka otrząsnęła się po 20 minutach gry, a kiedy doszła do głosu, zrobiła to konkretnie. W 23. minucie Łukasz Wolsztyński dobrze wypuścił Rosołka, ten jednak nieznacznie pomylił się w sytuacji sam na sam z Budziłkiem. Chwilę później „Wolsztyn” sam uderzył głową, zrobił to znakomicie, ale jeszcze lepiej w bramce spisał się Budziłek. Trzeba mu oddać, że była to doskonała interwencja. Po kolejnych kilku minutach Mateusz Żebrowski wysoko odebrał piłkę, ale jego dośrodkowanie przeciął wracający Vlastimir Jovanović.

Przewagę optyczną do przerwy mieli goście, to oni częściej i lepiej utrzymywali się przy piłce, potrafili też wykorzystać słabą tego dnia grę nogami Daniela Kajzera, ale więcej konkretów mieli w swojej grze gdynianie. Skuteczności jednak brakowało.

ŚWIETNE ZACHOWANIE ROSOŁKA

To, czego Rosołek nie potrafił zrobić przed przerwą, skutecznie zrobił już po niej. Tym razem nie było to może podanie idealne, pewnie pokusić się można o stwierdzenie, że Harris Memić bardziej wybijał piłkę niż szukał asysty, ale wyszło tak dobrze, że idealnie wypuścił na wolne pole napastnika Arki. Ten wygrał pojedynek szybkościowo-siłowy z rywalem, a w kolejnym pojedynku z Budziłkiem głowy już nie stracił. Kolejna niezwykle ważna bramka.

Bruk-Bet Termalica odpowiedział niezłą akcją, która mogła być dla Arki bardzo nieprzyjemna w skutkach. Memić nierozważnie faulował przed własnym polem karnym i zasłużył na drugą w meczu żółtą kartkę. Sędzia oszczędził jednak stopera, a rzutu wolnego rywale nie zamienili na bramkę.

Paradoksem był fakt, że chociaż goście przegrywali, to najlepiej zapowiadały się ich kontrataki. W ataku pozycyjnym nie byli w stanie zagrozić Arce. Gdynianie z kolei potrafili wykreować kolejne dobre pozycje. Rosołek świetnie poradził sobie w tłoku, ale jego uderzenie zostało zablokowane, nieźle strzelał po rzucie wolnym Deja, a po rożnym Żebrowski. Trafił jednak prosto w Budziłka.

DEFENSYWA PĘKŁA

Wydawało się, że gdynianie punktów nie wypuszczą. Grali mądrze, mieli swoje akcje, ale w końcówce zabrakło jednak chłodnych głów. Zamiast utrzymać piłkę, pozwolili, by to rywale rozgrywali ostatnią akcję. W niej po ogromnym zamieszaniu ostatecznie potężnym strzałem do siatki trafił Mateusz Grzybek. W ten sposób wyrwał punkty gdynianom, sędzia od razu zakończył spotkanie, a załamani gospodarze zeszli do szatni.

Arka rozegrała generalnie dobre spotkanie, długimi fragmentami nie dopuszczała rywali do własnej bramki. Do szczęścia zabrakło niewiele, ale to w takich sytuacjach okazuje się, jak dojrzała i mocna jest drużyna. Tego żółto-niebieskim zabrakło i dlatego tracą dwa niezwykle ważne punkty.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj