Fenomenalny wynik Koreanki na początek IO w Tokio. „Ten rekord może przetrwać kolejne 25 lat”

Łucznicy rozpoczęli rywalizację podczas Igrzysk Olimpijskich. Zarówno wśród kobiet, jak i w rywalizacji mężczyzn, czołówkę zdominowali reprezentanci Korei Południowej. Polacy uplasowali się na niższych pozycjach. W 64-osobowej stawce Sylwia Zyzańska była 42., a Sławomir Napłoszek 59. – To są bardzo dalekie miejsca, będą mieli problemy, by awansować – tłumaczy wielokrotna mistrzyni świata i Europy Jadwiga Wilejto.

Runda rankingowa to pierwszy etap indywidualnej rywalizacji łuczniczej. Po niej zawodnicy łączeni są w pary. Pierwszy pojedynkował będzie się z ostatnim, drugi z przedostatnim i tak dalej. Dlatego optymizmem nie mogą napawać wyniki Zyzańskiej i Napłoszka. Oboje w 1/32 finału zmierzą się z wyżej notowanymi rywalami. – To były w miarę słabe wyniki – komentuje występy polskich łuczników Jadwiga Wilejto. – Zdarzało się jednak wielokrotnie, że pierwszy zawodnik przegrał z ostatnim, więc szanse są – dodaje była łuczniczka.

KOREAŃSKA DOMINACJA

Fenomenalny wynik osiągnęła w rundzie rankingowej Koreanka San An. Zdobyła 680 punktów i pobiła rekord Olimpijski, ustanowiony 25 lat temu w Atlancie. Z 72 strzałów aż 36 razy trafiła w „10”, a dodatkowe 16 w „X”, czyli punkt w samym środku tarczy. – Ten rekord może przetrwać kolejne 25 lat. Żeby osiągnąć taki wynik, trzeba strzelać właściwie tylko w środek. Tak strzelają Koreanki, które mają prawdopodobnie dosyć twarde łuki, to niweluje wpływ wiatru. Dodatkowo są po prostu dobre. Taka jest prawda, dominują od prawie 20 lat – tłumaczy Wilejto.

Koreanki zajęły pierwsze trzy miejsca w rundzie rankingowej, Koreańczycy „pozwolili”, by drugą lokatę przejął Amerykanin, a sami podzielili się miejscami 1, 3 i 4. Z czego wynika taka dominacja? – W Korei to jest sport narodowy. Dzieci zaczynają strzelać już w szkole, jest dużo trenerów. Przygotowane są plany dla zawodników, a ci, którzy wytrzymują trening fizyczny i mentalny, rosną na znakomitych zawodników – dodaje utytułowana łuczniczka.

POLSKIE SZKOLENIE? TO NIE JEST ŻADEN SYSTEM

Polska w XX. wieku także była potęgą łucznictwa. To jednak się zmieniło, teraz o tak mocnej kadrze biało-czerwoni mogą tylko pomarzyć. – System szkolenia wygląda tak, że zawodnicy muszą jeździć do Żywca na konsultacje. Często nie mogli przyjeżdżać, bo część z nich to uczniowie lub studenci. Za moich czasów, kiedy Polska miała mocną reprezentację, to trener przyjeżdżał do zawodników, a teraz jest odwrotnie. Łucznik przyjeżdża zmęczony, pójdzie na trening i wraca do domu. Co to jest za system? Dla mnie żaden – grzmi Wilejto.

– Władze Polskiego Związku Łuczniczego powinny zmienić się na tyle, żeby szkoleniem objąć całą Polskę, a nie tylko południe i kilka klubów prywatnych, z których wywodzą się obecne zawodniczki. Z rzemieślnika nigdy nie będzie mistrza – zakończyła Wilejto.

Posłuchaj rozmowy z Jadwigą Wilejto:

 

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj