Prosto z Poznania. Gdzie byli napastnicy Lechii i czy Dusan Kuciak zawinił przy bramce? [POSŁUCHAJ]

Nie było ofensywy Lechii w Poznaniu. Gdańszczanie przyjechali bez zębów, „Kolejorzowi” nie zagrozili. Przyjechali za to z dziurami – nie w zębach, a w defensywie. Lewą stroną gospodarze mogli hasać do woli. – Nie jest wstydem przegrać z Lechem, ale jakąkolwiek jakość trzeba pokazać – komentuje w podcaście Znajomych Wynurzenia Paweł Stankiewicz, dziennikarz Dziennika Bałtyckiego.
Uderzająca była różnica poziomów między ofensywą Lecha i Lechii. W grze poznaniaków aktywnie uczestniczył Mikael Ishak, sporo było wymienności pozycji, a gospodarze potrafili też stworzyć zagrożenie po stałym fragmencie gry. Lechia była przewidywalna, napastnicy odcięci od podań, a 10 rzutów rożnych nie przyniosło zagrożenia.

– Nie ma absolutnie powodów do radości. To był najsłabszy mecz Lechii w tym sezonie. Nie było takiej organizacji gry, jak w poprzednich spotkaniach. Szwankowała jakość, kreowanie sytuacji podbramkowych, były błędy w defensywie. Tak naprawdę wynik, dobrymi interwencjami trzymał Kuciak, bo Lech mógł strzelić gola już w 5. minucie – wyliczał po spotkaniu Paweł Stankiewicz z Dziennika Bałtyckiego.

POSŁUCHAJ POMECZOWEJ ANALIZY TYMKA KOBIELI I PAWŁA STANKIEWICZA:

Największe pretensje trzeba mieć do piłkarzy odpowiedzialnych za ofensywę. Lech ma mocny atak, stracić gola w takim meczu można nawet mając solidną defensywę. Gdańszczanie z kolei praktycznie nie zagrozili van der Hartowi.

– Lech na pewno jest dobrą drużyną, ma kilku zawodników na każdej pozycji, rezerwowi dają drużynie jakość. To jest zespół, który celuje w mistrzostwo Polski. Porażka z takim rywalem nie jest wstydem, ale mimo to jestem rozczarowany grą Lechii. Jakąkolwiek jakość trzeba pokazać, jakieś minimum kreacji w ofensywie. Lechia nie oddała ani jednego celnego strzału i to jest świadectwo tego, jak grała w ataku – tłumaczył Stankiewicz.

CZY KUCIAK ZAWINIŁ?

Delikatne kontrowersje wzbudził drugi gol dla Lecha. Dusan Kuciak nie obronił strzału z rzutu wolnego, który skierowany był w miejsce, którego Słowak teoretycznie powinien pilnować najbardziej. Drugi róg zasłaniał mur, Nika Kvekveskiri uderzył w kierunku Kuciaka, a i tak po chwili cieszył się z gola.

– Musimy to na spokojnie przeanalizować. Wiem, że ludzie patrzą na to, że strzelił tam, gdzie stałem. Oni inteligentnie ten rzut wolny rozegrali. Dwóch zawodników przedłużało nasz mur. Krzyczałem, żebyśmy my też w tym miejscu się ustawili, ale komunikacja nie była najlepsza. To była też „bomba”, fajnie strzelił, wysoko i ciężko było mi cokolwiek zrobić. Wiem, że ludzie powiedzą, że mogłem coś zrobić, ale ja powiem tak: ładna brameczka – spuentował Kuciak.

Okazja do poprawy nastrojów w najbliższą sobotę. Lechia zagra u siebie z Radomiakiem.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj