Mateusz Żukowski w trudnej i szczerej rozmowie: tata bił mamę, miała cztery operacje. Nie rozmawiam z nim, ciężko nazwać go ojcem

Mateusz Żukowski w tym sezonie zaczął poważnie budować swoją pozycję w ekstraklasie. Jest podstawowym zawodnikiem, zdobył dwie piękne bramki. Piłka jest dla niego sposobem na życie, a wcześniej była możliwością ucieczki z bardzo trudnej sytuacji życiowej. Młody piłkarz opowiedział nam o tym, w jakich warunkach dorastał.
Poniżej prezentujemy spisane fragmenty podcastu z cyklu Znajomi Ze Słyszenia. Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z Mateuszem Żukowskim.


Jan Biegański powiedział nam, że był taki moment w domu, że każdy musiał radzić sobie sam. On pomaga do tej pory rodzicom i bratu, bo różnie się to układa finansowo. Ty wychodziłeś z sytuacji, w której miałeś pełen komfort, czy piłka była sposobem na wyrwanie się z trudności?

Zdecydowanie to drugie. Miałem bardzo ciężko w domu i nieraz mama nie miała mi jak dać pieniędzy na obóz. Trener Andrzej Małecki rozmawiał z rodzicami innych zawodników w mojej grupie, składali się na to, żebym mógł pojechać. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Było ciężko w domu, miałem różne perypetie z tatą, do tej pory już z nim nie rozmawiam. Pomagam siostrze i mamie, spłaciłem jej bardzo duży dług. Od małego mówiłem mamie, że jeżeli będę grał w piłkę i więcej zarabiał to będę jej pomagał, tak jak ona starała się dla mnie. Potrzeba było pieniędzy na buty czy 60 złotych składki za treningi. Zawsze wyczarowała z kapelusza, żebym mógł grać w piłkę. Było ciężko, ale to już jest za nami.

POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY Z MATEUSZEM ŻUKOWSKIM:

Powiedz, jeżeli jest to pytanie idące zbyt daleko, ale wspomniałeś o relacji z tatą. To była trudna relacja?

Była bardzo trudna. Fizycznie… no bił moją mamę, było ciężko w domu. Mama jest po czterech operacjach. Ja nie lubię do tego wracać, mama często to robi i zaczyna płakać. Staram się ją wyciągać z tego, żeby już nie wracała. Mam też dwóch braci, którzy przez ojca zboczyli z toru, zeszli na złą drogę. Staram się też im pomagać, żeby wrócili na dobrą.

Piłka pozwala Tobie wyjść z tej sytuacji i dać trochę światła Twojej rodzinie.

Tak, od małego nie było za dobrze w domu i zawsze mówiłem sobie, że chcę pomóc rodzinie i dzięki piłce stanąć na nogi, żeby było nam lepiej w życiu. Dlatego daje z siebie zawsze sto procent i myślę tylko o piłce, bo wiem, ile mi dała. Cieszę się z tego, że gram i mogę pomagać rodzinie.

Może to zmotywuje też braci? Zobaczą, że sobie radzisz i może im to pomoże.

To jest kwestia innego typu, bo mój tata nie jest ich ojcem. Oni mieli ciężej ode mnie i siostry, traktował ich inaczej. To siedzi na psychice i nie jest to takie „hop-siup”, żeby od razu to zmienić. Z mamą się staramy, żeby zmieniali się, tak jak ja. Na przestrzeni pięciu lat bardzo pomogło mi chodzenie do psychologa, rozmowy z narzeczoną, mamą, menadżerami czy trenerem Andrzejem. Było bardzo wiele rozmów, kładzenia mi na głowę, żebym się zmienił i zajął się sobą.

To jest trudne pytanie, ale gdyby tata wyraził wolę zmiany, to wybaczyłbyś?

Najwięcej szans dostał ode mnie. Ja nie skreślam po jednym czy dwóch błędach, ale za dużo szans mu już dałem. Tak szczerze to ciężko nazwać go ojcem.

Twoje tatuaże odnoszą się do tych sytuacji życiowych?

One dotyczą piłki nożnej, ale mam też datę urodzenia mamy. Chcę, żeby wiedziała, że zawsze byłem i jestem.

Mama bywa na Twoich meczach?

Była na spotkaniu z Cracovią. Śmiałem się, bo zawsze, kiedy przyjeżdżała, strzelałem bramki. Tak było w juniorach czy sparingach.

Karnet trzeba jej kupić.

Mama jest chora, ciężko byłoby przyjeżdżać jej na każdy mecz. Nie była na spotkaniu z Radomiakiem, a też strzeliłem. Cieszę się, kiedy jest na trybunach. Ona zawsze płacze, kiedy widzi mnie na boisku. Czy grałbym źle, czy dobrze, zawsze mówi, że było super. Ja się cieszę, że spełniam to, o czym myślałem, kiedy byłem mały, a mama to widzi.

Ktoś kiedyś powiedział, że żyjąc w takiej trudnej sytuacji człowiek nie marzy, a jeżeli tak, to są to marzenia o najprostszych rzeczach. Czy kiedy byłeś dzieckiem marzyłeś o innym życiu, czy raczej o tym, żeby był spokojny dzień w domu?

Marzyłem, żeby grać jak najwyżej w piłkę. Mama się zawsze śmiała, że urodziłem się z piłką przy nodze, bo tak miałem ułożone stopy. Cieszę się, że marzenia powoli się spełniają. Oczywiście, to jest dopiero początek, ale cieszę się, że mogę robić to, co kocham, a przy tym zarabiać jeszcze dobre pieniądze.

To jakie marzenia jeszcze zostały?

Wyjazd zagranicę, gra w europejskich pucharach i bycie najlepszym na świecie. To będzie bardzo ciężkie, ale marzenia i cele trzeba mieć jak największe.

CAŁEJ ROZMOWY Z MATEUSZEM ŻUKOWSKIM POSŁUCHASZ TEŻ TUTAJ:

Zapraszają Tymoteusz Kobiela i Paweł Kątnik
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj