To miał być mecz na przełamanie, poprawę nastrojów i powrót na dobry kurs. I był, tyle że dla ekipy z Warszawy, która odzyskała nad morzem wigor i po bardzo dobrej drugiej połowie pokonała Asseco Arkę Gdynia 88:70. Podopieczni Mitrovicia pozwolili rywalowi rzucić aż 13-trójek.
Idealny rywal na przełamanie i poprawienie nastrojów – rzekłby kibic znający dyspozycję Legii w ostatnich tygodniach. Stołeczni borykają się z kontuzjami, zdziesiątkowaniem i generalnie notują ostatnio bardzo słabą formę. Dowiedli tego w Ergo Arenie, gdzie nie przeciwstawili się w żaden sposób Treflowi Sopot, notując bezbarwną grę, zakończoną porażką.
POWTÓRKI NIE BYŁO
W Gdyni niestety dla gospodarzy było już zupełnie inaczej. Pierwsza kwarta była jeszcze bardzo wyrównana, zakończona punktowym prowadzeniem gości. W drugiej podopieczni „Kamyka” uciekli bardzo wyraźnie, przyspieszyli w ataku, a prym wiódł Łukasz Koszarek, który uzbierał 10 punktów do przerwy, przeplatając je efektownymi asystami do m.in. Adama Kempa pod kosz.
Gospodarze potrafili odpowiadać odwagą Wliczka (5 punktów po dwóch kwartach), celnością Boykinsa (10 pkt do przerwy)… i to na tyle. Za mało, by przeciwstawiać się zespołowym gościom. Zbyt wiele także gubili piłek, Dlatego druga kwarta zakończyła się wynikiem 9:21, w efekcie na tablicy było 30:43.
ZAPOMNIEĆ O TYM
Trzecia odsłona to już zupełnie historia do zapomnienia. Jeśli po drugiej dokładasz jeszcze więcej marazmu, bezradności, a rywal ucieka – jesteś w tarapatach. O rozluźnieniu gości niech świadczy postawa Dariusza Wyki. Choć sam nie wsławił się specjalnie heroizmem, podczas wykonywania rzutów wolnych zabawił się z publicznością, odpowiadając złośliwością (palec uciszający) na złośliwość chwilę wcześniej zadaną („podejdź bliżej”). Wyka bawił się świetnie, bo koledzy dawali popis – rozszalał się Cowels, równy poziom trzymał Kulka, swoje dołożył Kamiński. Efekt? 68:43 na 10 minut do końca zamykało grę. Dodajmy też, że przekomarzanki na linii kibice – Wyka miały swój sympatyczny epilog – podkoszowy otrzymał pamiątkową antyramę od fanów byłego zespołu.
O ostatnich dziesięciu minutach warto wspomnieć tylko z kronikarskiego obowiązku – Arkowcy starali się niwelować gigantyczną stratę, ale czasu i umiejętności starczyło na redukcję zaledwie 7-oczek. Kogo można w zespole gospodarzy wyróżnić? Pewnie Dominika Wilczka, który rozkręcał się rzutowo w końcówce. Ujmy nie przyniósł też Adrian Bogucki, coraz odważniejszy pod koszem. Teraz szczęścia i jakości trzeba szukać przeciwko Astorii w Bydgoszczy.
Asseco Arka – Legia Warszawa 70:88 (21:22, 9:21, 13:25, 27:20)
Arka: Boykins 12, Durham 7, Dylewicz 5, Wilczek 16, Musić 6, Wołoszyn 9, Bogucki 9, Hrycaniuk 4,
Legia: Koszarek 17, Skifić 13, Kulka 11, Cowels III 14, Kamiński 9, Kemp 6, Abdur-Rahkman 17.
Paweł Kątnik