Zimny prysznic już w drugiej kolejce rundy wiosennej otrzymali piłkarze Lechii. W Krakowie na terenie „Pasów” zaprezentowali się bardzo słabo, nie potrafili wykreować akcji ofensywnych i popełniali mnóstwo prostych błędów. Po tych pomyłkach biało-zieloni stracili dwie bramki i przegrali z Cracovią 0:2
Cracovia od początku spotkania szukała błędów Lechii w wyprowadzeniu piłki. Dusan Kuciak ani razu nie miał swobody w rozpoczynaniu akcji, a gospodarzy rozochocił jego błąd z samego początku spotkania. Bramkarz stracił piłkę, ale na jego szczęście głowę stracił Michał Rakoczy. Miejsca miał mnóstwo, a uderzył prosto w nogę wracającego do pustej bramki Michała Nalepy.
BOLESNA STRATA TERRAZZINO
Lechia odpowiedziała serią ataków, najbliżej szczęścia był Ilkay Durmus, ale trafił w poprzeczkę. Problemem gdańszczan były jednak straty w środku pola, to one napędzały gospodarzy. Drugim problemem były kontuzje. Zejście Marco Terrazzino jeszcze przed przerwą mocno osłabiło zespół, ustawiony na „10” Flavio Paixao spisywał się kiepsko, a Łukasz Zwoliński na szpicy nie dawał z kolei tyle, ile potrafił wcześniej dać Portugalczyk. W dodatku na drugą połowę nie wyszedł Conrado, ale jego zmienił Rafał Pietrzak i w tym wypadku nie była to tak wyraźna strata na jakości.
Sporo było energii, oba zespoły nie bały się też przerywać akcji rywali faulami, ale ani Kuciak, ani Karol Niemczycki w pierwszej części meczu nie dali się zaskoczyć.
KOSZMARNY BŁĄD KUBICKIEGO
Ogromnym problemem Lechii w drugiej połowie był fakt, że gra opierała się na Durmusu i właściwie to od niego zależało, czy coś gdańszczanom uda się wykreować. Debiutujący Christian Clemens swoją obecność zaznaczył jednym niecelnym strzałem, środek pola w kreacji był bezproduktywny, a mnóstwo roboty miał w utrzymaniu piłki i dbaniu o płynność akcji. W tych elementach jednak również nie wszystko funkcjonowało tak, jak powinno, uwidoczniła to fatalna strata Jarosława Kubickiego na własnej połowie. Cracovia ruszyła z błyskawicznym kontratakiem, który wykończył Rakoczy. Dusan Kuciak był bez szans. Na 10 minut przed końcem spotkania, po kolejnej stracie, Kubicki zszedł z boiska, a zastąpił go Kacper Sezonienko.
POKONANI WŁASNĄ BRONIĄ
Lechia w końcówce poszukałaby pewnie rozpaczliwego wyrównania, ale Cracovia zamknęła mecz i zrobiła to tak naprawdę bronią gdańszczan. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, strącenie piłki głową i Rapa z bliska wpakował futbolówkę do siatki, zamykając akcję. Sytuacja bliźniacza do tej, po której przed tygodniem wynik meczu ze Śląskiem otworzyli gdańszczanie.
Zabrakło kreacji, lepszej gry w środku pola i utrzymania piłki. Gdańszczanie popełnili mnóstwo własnych błędów, pierwszą bramkę stracili na własne życzenie, a drugą po zbyt prostych pomyłkach w kryciu przy stałym fragmencie gry. Cracovia te dziury znalazła i wykorzystała.
Tymoteusz Kobiela