Jacek Paszulewicz urodził się o jedno pokolenie za późno, by dostąpić olimpijskich zaszczytów. Pojawił się na świecie pięć lat po wiekopomnym triumfie Orłów Górskiego na igrzyskach w Monachium.
Z aktualnym selekcjonerem reprezentacji Polski rozminął się w Polonii Gdańsk w połowie lat 90-tych. 17-latek był za młody na grę w drugiej lidze i został wypożyczony do Stlolema Gniewino, z którym awansował do trzeciej. W Gdyni wrócił na Marynarki Polskiej, gdy Czesław Michniewicz odchodził do Amiki Wronki.
Dziś panowie są dobrymi kolegami. Paszulewicz zarządza piłkarskim projektem Jaguara Gdańsk, Jego olimpijskie marzenia realizuje przyszła synowa. Jekaterina Kurakowa pojechała przepiękny program dowolny, awansowała o 12. pozycji i tylko jeden błąd sprawił, że nie zmieściła się w czołowej dziesiątce.
Od kilku lat sympatię dzieli pomiędzy m.in piłkę nożną (gdzie sam osiągał znaczące sukces zostając m.in mistrzem Polski i zdobywcą krajowego pucharu) oraz łyżwiarstwem figurowym, którym „zaraziła” go urocza Katia.
O swych zachwytach opowiadał w radiowej „Dogrywce”.
POSŁUCHAJ:
Włodzimierz Machnikowski