Dzień nocy nierówny, futbol łączący kultury i dwa euro za uśmiech na długo [RG W SKOPJE]

– Czy Lewandowski przejdzie do Barcelony? Pytanie tej treści pada na przywitanie, tuż po tym jak dowiadują się, że jestem z Polski. Pada z ust celniczki na lotnisku, pracownika budki z kebabem i kelnera w hotelowej restauracji. Ludzie tu mogą nie znać Akademiji Pandev, ale transferem Lewandowskiego żyje każdy, kto z futbolem ma choć odrobinę wspólnego.

Trykoty klubu z Katalonii można tu spotkać równie często jak koszulki, otwieracze do piwa i kubki z podobizną Gorana Pandeva. Jeśli polskim znakiem rozpoznawczym na futbolowej mapie świata jest Robert Lewandowski, to jego macedońskim odpowiednikiem w skali 1:1 będzie Goran Pandev.

Nie pytam, czy moda na futbol panuje od czasu gdy gwiazda Interu podniosła puchar za zdobycie Ligi Mistrzów, czy może przyszła wraz historycznym awansem na Mistrzostwa Europy 2020. Wystarczy, że radość z futbolowych sukcesów pozwala na chwilę zapomnieć o problemach, które piętrzą się za rogiem. Widać je gołym okiem – trzeba tylko spojrzeć na budynki, samochody, infrastrukturę, by wiedzieć, że autochtonom się nie przelewa. Albo zapytać „za ile”, dostrzegając wagę 2 euro zostawionych w knajpie.

DZIEŃ NOCY NIERÓWNY

Skopje jest miastem pięknym po 21. Zachodzące słońce skryje niedoskonałości, wyprowadzi ludzi na ulicę, skieruje do Starego Bazaru – tutejszego centrum rozrywki, gdzie Rakija leje się strumieniami, w rytm wyśpiewanej bez choćby nuty fałszu muzyki. To doprawdy ujmujące – brzydkie za dnia mury tętnią nową jakością, przy akompaniamencie Mamma Mia Abby i Imagine Johna Lennona. Wystarczy chwila, by przepaść w niepamięci.

Cywilizacjom zachodu nie będzie tu łatwo. Bolta nie zamówisz, a oceny stołówek z Googla zmierzy gust Macedończyków. Można więc naciąć się na 5- gwiazdkowe restauracje, gdzie przy bliższym poznaniu fresh burger stanie się po prostu bułką kupioną hurtem doprawioną kotletem z Biedronki. Ale miejscowych to nie powinno krępować, to nic czego nie doświadczyli polscy kibice u siebie 15 lat temu.

KOLEKCJONERSKIE ŻYCIE PO ŻYCIU

Gospodarze witają Lechię w nowym centrum szkolenia macedońskiej piłki. Budynek zasila instalacja fotowoltaiczna, a schludnym gabinetom nie zarzucisz nic poza kameralnością. Uwagę przykuwa wiekowy mieszkaniec stolicy z przygotowanymi kartkami, na których wypisał adres mailowy. Jak dowiadujemy się później, 84-latek jest byłym dziennikarzem, a w „życiu po życiu” pozostaje kolekcjonerem pamiątek piłkarskich. Na kartce podaje namiary, mające pomóc w wysłaniu pamiątek z Polski. Zbiera je od 50 lat, zasób liczy ponad 5000 biletów, plakatów, suwenirów. Do trenera gości Tomasza Kaczmarka ma jedno nieśmiałe pytanie: – Jak podoba się w Macedonii? A szkoleniowiec z życzliwością mu odpowiada.

Nam też się podoba. Nikt nie wyprasza dziennikarzy z Polski z budynku prasowego, mimo że na zegarach wybiła 22, a siedzą tu od 17. Życzliwości doświadczą zresztą także wracając 5 km taksówką do hotelu, płacąc 200 denarów, równowarte 15 zł za 20 minutowy kurs.

PIŁKA TO FORMALNOŚĆ?

W czwartek o 17:00 temperatura osiągnie 34 stopnie, kiedy 22-piłkarzy wybiegnie na równo przystrzyżoną murawę kameralnego kompleksu Centar Petar Milosevski. Nadzieja Akademiji na końcowy sukces wzrośnie, a w uszach dzwonić będzie przekaz płynący z ust trenera Stoicheva. – Wierzymy w odwrócenie rywalizacji i awans do 2. rundy.

Scenariusz ten rozważy także trener polskiego zespołu Tomasz Kaczmarek. Dziennikarza Radia Gdańsk uświadomi – jeśli popełnimy takie same błędy w obronie jak w Gdańsku, odpadniemy z rywalizacji tu, w Macedonii.

ze Skopje
Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj