Lechia stoczyła się na dno ligowej tabeli – z ośmiu meczów przegrała sześć. Ostatnie i jedyne w sezonie ligowe zwycięstwo zdarzyło się jeszcze w lipcu. Cztery punkty w ośmiu meczach stanowią kompromitację, podobnie zresztą jak prezentowany styl.
Po nocnej dymisji Tomasz Kaczmarka, który nie doczekał się mającego stanowić przełom zwycięstwa, nagłe zastępstwo wziął na siebie dotychczasowy asystent. Maciej Kalkowski to Lechista z krwi i kości, doświadczony pracownik sztabów trenerskich Bogusława Kaczmarka, Michała Probierza i Tomasza Kaczmarka. Kiedyś niezły piłkarz, bardzo sympatyczny człowiek; i odpowiedzialny – po przegranym meczu ze Śląskiem wziął winę na siebie.
– Dzisiaj przegrał Kalkowski. Nie trafiłem ze zmianami i chciałbym przeprosić za to kibiców Lechii. W tamtym tygodniu zmiany nam pomogły, dzisiaj nie. Teraz połowa moich piłkarzy płacze w szatni, a druga nie wie, co zrobić. Bardzo chcieliśmy dzisiaj wygrać, ale skończyło się porażką. Zawiodłem się na niektórych piłkarzach: najpierw dziwne zachowanie Kuciaka w polu karnym wprowadziło nerwową atmosferę, później czerwona kartka Malocy. Bardzo liczyłem na tych doświadczonych zawodników. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji; nie wiem, co będzie dalej – stwierdził na pomeczowej konferencji.
GŁOS KAPITANA
Dusan Kuciak popełnił kilka poważnych błędów: sprokurował rzut karny, który zdołał obronić, po chwili nie zdołał jednak wybić piłki, która ostatecznie trafiła do siatki.
Wcześniej i już do końca przegranego spotkania gdański bramkarz pozostawał oderwany od rzeczywistości, a emocje i działania skupił na dyskusjach z sędzią. W rozmowie z Tomaszem Galińskim z portalu Lechia.net jak zwykle nie interesowała go wyszukana forma dla przekazania konkretnych treści.
– Przegraliśmy mecz na własne życzenie. Sami sobie przeszkadzamy, nie jesteśmy jedną drużyną. Musi tu przyjść ktoś z mocnym charakterem, bez sentymentów, zrobić mocny porządek. Inaczej tego nie pociągniemy w dobrą stronę – podkreślił. I dodał: – Nie chcę rozmawiać o konkretnych nazwiskach. Musi to być trener z charakterem, bez żadnych sentymentów, który będzie wszystkich nas traktował na równi, oczyści tę szatnię.
NAD PRZEPAŚCIĄ
Jeśli za tydzień Lechia przegra z Jagiellonią, to do bezpiecznej strefy może tracić już osiem punktów. Optymizmem powiało w pierwszej połowie meczu ze Śląskiem – akcje były składne, nieuznana bramka Gajosa przepiękna, nie brakowało ambicji i rozmachu. Lechia w tej wersji ma szansę na odzyskanie straconego dystansu, ale Kuciak musi porzucić szaleństwo, bo nie w nim metoda, Nalepa nie może przeszkadzać w uznawaniu bramek, a Maloca – bezmyślnie wycinać rywali. Nadzieja wciąż żyje. Ona umiera ostatnia…
Włodzimierz Machnikowski/MarWer